Kacper Śledziński – „Wyklęta armia. Odyseja żołnierzy Andersa” – recenzja i ocena
Tysiące cywili, w tym kobiet i dzieci, oraz żołnierzy ciągnących do punktów werbunkowych w nadziei, że uda się opuścić piekło ZSRS, doczekało się już dość pokaźnej literatury. Każdy z nich miał nadzieję, że wróci do Polski. Marzyli o tym, by przynieść udręczonemu krajowi wolność. I choć z miesiąca na miesiąc szanse na niepodległość malały, to nikt nie miał zamiaru się poddać.
Autorem niniejszej książki jest Kacper Śledziński, autor mający już na koncie pozycje takie jak Cichociemni, Czarna kawaleria oraz Tankiści, które spotkały się z bardzo dobrym odbiorem czytelników. Tym razem próbuje on zmierzyć się z kolejną historią, ważną dla Polaków i ich udziału w II wojnie światowej. Stara się odmalować losy andersiaków i ich dowódcy już od ostatnich dni sierpnia 1939. I trzeba powiedzieć, że wychodzi mu to całkiem przekonująco i sugestywnie.
Niewątpliwą zaletą Wyklętej armii jest sposób prowadzenia narracji. Autor nie posługuje się językiem typowym dla monografii naukowych, ale w na poły literacki sposób roztacza przed czytelnikami opowieść o poszczególnych rodzinach i żołnierzach. Towarzyszymy im podczas pośpiesznego wyjazdu z Truskawca, próbujemy przejść na stronę niemiecką, odbywamy cały szlak wrześniowy wraz z gen. Andersem i jego oficerami oraz obserwujemy jak traktowano ich na Łubiance. Jakiś czas spędzamy wraz z Józefem Czapskim w Starobielsku. Autor znajduje nawet miejsce na opisanie katastrofy gibraltarskiej wraz z zacytowaniem ustaleń śledztwa IPN. Dzięki takiej wielotorowej narracji, nie sposób nie wczuć się w sytuację bohaterów.
Zdjęcia archiwalne umieszczone w tekście zostały dobrane z dużym wyczuciem. Nie sposób również nic zarzucić ich jakości, która jak na druk na zwykłym papierze, a nie kredowej wklejce jest bez zarzutu. Zapewne można byłoby jedynie powiększyć liczbę prezentowanych mapek. Zwłaszcza mniej wyrobiony czytelnik może bowiem mieć problem z wyobrażeniem sobie szlaków, jakimi przebywali żołnierze i towarzyszący im cywile aby dostać się do ojczyzny.
Bibliografia wykorzystana przez Śledzińskiego zawiera wszystkie najważniejsze pozycje dotyczące losów Polaków w Związku Sowieckim, tworzenia się i funkcjonowania II Korpusu Polskiego na Zachodzie, a także zmian postaw aliantów wobec sprawy polskiej podczas II wojny światowej. Dzięki temu, pomimo zachowania pełnej swady narracji, tekstowi nie można niczego zarzucić pod względem merytorycznym.
Przez moment zastanawiał mnie tytuł książki. Obecnie terminu „wyklęci” używa się wszak w zupełnie innym kontekście. Nie można jednak zaprzeczyć, że żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie przez cały okres PRL pozostawali poza nawiasem oficjalnej pamięci. Dodatkowo rodziny, którym udało się powrócić z zesłania, nie mogły głośno mówić o tym, co je spotkało, a powracający zdemobilizowani żołnierze niejednokrotnie byli poddawani represjom. Nazwanie andersiaków wyklętą armią wydaje się zatem jak najbardziej zasadne. Tym bardziej, że zwraca to uwagę na fakt, że nie tylko żołnierze tzw. drugiej konspiracji byli solą w oku władzy „ludowej”.
Kacper Śledziński i jego najnowsza książka wpisują się w nurt literatury popularyzatorskiej. Dzięki pisarskiej sprawności autora Wyklęta armia. Odyseja żołnierzy Andersa sprawi przyjemność nie tylko czytelnikowi już zaznajomionemu z tematem, ale również – a może przede wszystkim –młodzieży, która dopiero rozpoczyna swoją przygodę z dziejami Polaków podczas II wojny światowej.