Kacper Śledziński – „Odwaga straceńców. Polscy bohaterowie wojny podwodnej” – recenzja i ocena
„Odwaga straceńców” to kolejna książka opisująca dzieje floty podwodnej II Rzeczypospolitej. Na temat naszych ośmiu okrętów i ich wojennych losów wydano już wiele monografii, pamiętników i analiz. Czy warto więc sięgać po kolejną już książkę, która pozwoli wymknąć się wraz z „Orłem” z Tallina czy też przenieść na pokład awaryjnego i zaniedbanego „Wilka”? Owszem! Pierwszą tego przyczyną jest fakt, że autor nie skupia się na opisach działań okrętów, a miejscami wręcz traktuje je po macoszemu. Dla niego najważniejsza jest załoga, która na tych okrętach służy. Nie jest to punkt widzenia zupełnie nowy, jednak uderzające w porównaniu z podobnymi pracami jest to, jak bardzo autor koncentruje się na ludziach, a jak mało na aspektach technicznych.
W opracowaniach na temat „Małej Floty” zazwyczaj możemy wczytać się w długie rzędy nazw, cyfr i dat, obrazujących mierzalne aspekty służby polskiej floty podwodnej. Czytelnik ma możliwość dokładnego prześledzenia rejsów, dat patrolowania oraz, co najważniejsze, niemal nabożnie wyliczonych nazw i tonażu zatopionych wrogich jednostek. Są to fakty wielokrotnie już opisane, ponowne ich podanie nie wniosłoby nic nowego do dyskusji. Autor więc tego unika, miejscami zupełnie ignorując statystyczne aspekty służby, co jednak wcale nie jest wadą książki. To właśnie fakt, że dostrzegamy w okręcie podwodnym coś więcej, niż tylko skomplikowany układ zbiorników balastowych i wyrzutni torped oraz naszywek na fladze oznaczających zatopienia, pozwala nam znacznie lepiej przyjrzeć się ludziom.
Dla autora na pierwszym miejscu zawsze jest załoga, jako kolektyw obsługujący okręt, ze swoją złożoną dynamiką, tworzona przez oficerów podwodników oraz marynarzy, którzy niekoniecznie chcieli trafić na ciasne i niezwykle niebezpieczne jednostki. Autor przybliża nam, jak trudną sztuką było dowodzenie ludźmi w skrajnej niewygodzie i ciasnocie oraz opisuje sylwetki oficerów, którzy podjęli się tego zadania. Obraz niekończącego się remontu czy śmiałego ataku na chroniony port to tylko sceny, podczas których obserwujemy charaktery dowódców i marynarzy.
Należy podkreślić, że najsilniejszą stroną pracy jest bardzo przystępny, a jednocześnie wciągający styl autora. Książkę czyta się z przyjemnością, narracja jest wartka. Dodatkowo, autor często i chętnie oddaje głos swoim bohaterom, cytując ich pamiętniki.
Jakie są słabe strony książki? Wielka szkoda, że autor tak mało miejsca poświęcił polskim podwodnikom przed 1939 r. (czyżby to był materiał na kolejną książkę?). Dodatkowo, miejscami można odnieść wrażenie, że problemy z dyscypliną marynarzy na lądzie zostały przedstawione w formie koniecznego minimum, a ten wątek zasługuje, w kontekście tej pracy, na rozwinięcie. Autor często opisuje ciasnotę i konstrukcyjne ograniczenia okrętu podwodnego. Niestety, umieszczona w książce sylwetka „Orła” tylko zaostrza apetyt czytelnika na dokładny schemat budowy przynajmniej jednego z naszych podwodnych drapieżników. Jak zauważa sam autor książki, a także autor posłowia, znany marynista Mariusz Borowiak, „Odwaga straceńców” to dopiero początek tworzenia kompletnego portretu marynarzy (a nie okrętów!) polskiej floty podwodnej.
Należy także ostrzec czytelników! Autor bardzo wiele miejsce poświęca działaniom największych niemieckich asów broni podwodnej. Niektórych może oburzyć, że dane dotyczące tonażu zatopionych przez „naszych kapitanów” statków nie są podawane niczym mantra, podczas gdy sukcesy „ich kapitanów” są skrupulatnie wyliczane, a ich największe wyczyny dokładnie opisane. Śpieszę z wyjaśnieniem. Tego typu zabieg jest bardziej niż sensowny – dzięki temu można bezpośrednio porównać najlepszych z najlepszych wojny podwodnej z dowódcami polskich okrętów. Co szczególnie interesujące, dowódcy „Sokoła” czy „Dzika” wcale nie wypadają w tym porównaniu gorzej, miejscami nawet przewyższając swą rozwagą i kunsztem takich mistrzów jak Otto Kretschmer czy Günther Prien.
Jeśli ktoś z czytelników przywiązał się do literatury marynistycznej Jerzego Pertka czy Edmunda Kosiarza lub nowszej, Mariusza Borowiaka, „Odwaga straceńców” ma szansę pokazać mu te same wydarzenia z zupełnie nowej perspektywy.
Zobacz też:
- Mariusz Borowiak - „Mała flota bez mitów”;
- Pocztówka zza oceanu (I). Spacerem po okręcie podwodnym...;
- 40. rocznica śmierci polskiego podwodniaka.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska