Kacper Śledziński – „Czarna Kawaleria” – recenzja i ocena
Zanim zacząłem lekturę, zastanawiałem się z czym będę miał do czynienia, jaki będzie stopień wnikliwości autora, do jakich źródeł dotrze i co nowego powie o dosyć solidnie opracowanej tematyce.
Pierwsze sygnały o „ciężarze gatunkowym” książki przebijały się z tylnej strony okładki, czytamy tam bowiem, że odwaga, poświęcenie i umiejętności techniczne „pozwoliły polskim pancerniakom walczyć i zwyciężać od pierwszego do ostatniego dnia wojny”. Zdanie to, choć piękne, nie ma wiele wspólnego z prawdą. Historia pancernych Maczka to nie opowieść o niepokonanej armii, (bo odwroty i niepotrzebne straty zdarzały się we Francji i Holandii), ale raczej o uporze ludzi, którzy za wszelką cenę chcieli walczyć za Polskę na każdym z możliwych odcinków.
Kacper Śledziński – autor opracowania – należy do grona młodych historyków, ale zdziwiłby się każdy, kto sądzi, że tematyka II wojny światowej stanowiła jego główne pole badań. Do tej pory wydał bowiem książki o Zbarażu, Cecorze czy słowiańskich militariach. Wiemy już zatem, że prawdopodobnie nie wnikliwość, ale styl może być głównym atutem Śledzińskiego. Tak też w istocie jest. Autor prowadzi czytelnika poprzez losy jednostek podległych Maczkowi od września do gorzkiego końca wojny w sposób wciągający i wartki.
Praca podzielona jest na trzy rozdziały opowiadające o trzech etapach formowania się 1. Dywizji oraz jej bojach, są to „Die Schwarze Brigade” – wrzesień, „Les Pauvres Polonais” – Francja oraz „The Bloody Poles” – okres ćwiczeń w Anglii i drugi front w Europie. Śledziński zastosował technikę prowadzenia narracji poprzez pryzmat osób uczestniczących bezpośrednio w wydarzeniach, używając przy tym dosyć sporej liczby pamiętników byłych maczkowców oraz uczestników zmagań z drugiej strony barykady. Niepokój budzi jednak całkowicie polska bibliografia, Autor nie sięgnął bowiem po żadne zagraniczne pozycje, oraz nie poszerzył swojej książki o kwerendę archiwalną. Nie może być zatem wątpliwości, że „Czarna kawaleria” to książka popularnonaukowa i tak trzeba ją oceniać. W tej kategorii jest to bowiem praca bardzo solidna, owszem, mitologizująca pancernych, ale niech ktoś wskaże kraj bez mitów narodowych. Niestety nie ustrzegł się Śledziński drobnych błędów merytorycznych, podając choćby informację o wyższym kalibru armat Pantery w stosunku do Shermana, zapominając o brytyjskiej wersji Firefly, z działem 76 mm. Błędy trafiają się również w bibliografii (niespełna 3,5 strony), w której Autor do grona pamiętników przypisuje opracowania i odwrotnie. Dodatkowo książka wzbogacona jest o fotografie i mapy, choć w przypadku tych pierwszych nietrafionym zabiegiem okazała się rezygnacja z papieru kredowego. Samo szycie książki jest również luźne i sprawia wrażenie niezbyt solidnego.
Publikacja, choć nie wnosi niczego nowego do tematu ma jednak pewną zaletę, którą musi mieć dobra książka popularyzująca temat – umiejętnie łączy fragmenty wspomnień uczestników wydarzeń w spójną narrację. Zastanawiam się jednak czy musi się to odbywać kosztem rzetelności i wtórności tematu. Choć na okładce wydawca porównuje książkę Śledzińskiego to brytyjskiego stylu historiografii, myślę, że daleko jeszcze do np. „Stalingradu” czy „Berlina” wspomnianego już Antony’ego Beevora. Obie te książki, choć traktują o historii bardzo znanej, umiejętnie poruszają się tak na przestrzeni źródłowej, jak i wspomnieniowej – nie tracąc przy tym zupełnie nic na stylu i przyjemności czytania. Być może niedługo i my doczekamy się takich pozycji, póki co mamy zajęcie na deszczowe lato w postaci losów niezwykłych ludzi, którzy „walczyli o wolność wszystkich narodów, ale umierali tylko dla Polski”.
Zobacz też:
- Kacper Śledziński: Szkoda, że polscy historycy piszą tylko dla historyków – wywiad z autorem
Redakcja: Michał Świgoń