„Już wiem, że nie cofnę się przed niczym”

opublikowano: 2024-09-25 14:01
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Przysięgam w duchu, że zrobię wszystko, by się ze mścić. By nie odpuścić im tego grzechu. Upokorzyć ich tak samo. Wzbiera we mnie fala nienawiści i buntu, i już wiem, że nie cofnę się przed niczym.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Niny Majewskiej-Brown „Miłość zostawiłam w getcie”.

Przymusowe przesiedlenie ludności żydowskiej z mniejszych miejscowości w dystrykcie warszawskim do getta

Rodzice, za namową krewnych i ulegając naciskom Judyty, podejmują koszmarną decyzję i postanawiają porzucić dotychczasowe duże, wygodne mieszkanie w centrum miasta, by przeprowadzić się do dzielnicy żydowskiej. Choć „przeprowadzić” to w tym wypadku eufemizm. Mamy w tym wszystkim sporo szczęścia, bo Niemcy do chodzą do tych samych wniosków co my i o poranku zmuszają wszystkich mieszkańców do opuszczenia lokali.

W ciągu piętnastu minut mamy zgarnąć i zapakować do walizek najważniejsze, najbardziej przydatne rzeczy i stawić się z nimi na ulicy. I choć nasze walizki od kilku godzin są przygotowane, to i tak wpadamy w popłoch ‒ biegamy po mieszkaniu, żegnając się z nim i jednocześnie zastanawiając, co jeszcze da się ocalić. Zabrać kolejne zdjęcie czy może bardziej przydatna okaże się druga para ciepłych skarpet? Przezorna mama zapakowała kilka talerzy i noży, przy okazji zmuszając nas do podzielenia się zapasami z sąsiadami i upchnięcia ich do pospiesznie uszytych ze starych zasłon nieforemnych plecaków, które bardziej przypominają żebracze toboły niż torby.

Objuczeni jak osły ustawiamy się posłusznie w szeregu. Zatopieni we własnym strachu, nie przyglądamy się towarzyszom, rozmyślamy, jaki czeka nas los. Kulka na miejscu, transport do obozu, a może katorżnicza praca w głębi Niemiec? Każda z tych możliwości jest przerażająca i żadna z nich nie powinna się stać naszym udziałem.

Okazuje się, że prowadzą nas do dzielnicy żydowskiej, przy okazji niemiłosiernie bijąc i wyzywając.

– Jak to możliwe, że się nie zgłosiliście, nie rozumiecie, co się do was mówi?

– Właśnie mieliśmy iść, my ze... – Tatko się plącze i za razem usiłuje wyprostować, jakby nie czuł ciężaru plecaka.

– Żydzie parszywy! Świnio jedna!

I chlast pejczem po nogach.

– J...

– Cicho! – wypluwa z siebie Niemiec, tak że kropelki śliny osiadają ojcu na puszystej brodzie.

Sparaliżowani strachem, wpatrujemy się w czubki butów i tylko kątem oka dostrzegam, jak Judycie bieleją kłykcie zaciśniętych pięści. Delikatnie dotykam jej dłoni, próbując dać do zrozumienia, że ze względu na nas wszystkich nie wolno jej wykonać żadnego fałszywego ruchu.

Ale nikt z nas nie spodziewa się tego, co się stanie za chwilę.

Do tatki dopada rosły blondyn w sztywnym, pachnącym nowością mundurze. Nim się zorientujemy, co się dzieje, wyciąga z pochwy długi wojskowy nóż, chwyta tatkę za brodę i kilkoma cięciami odcina ją tuż pod żuchwą.

Ojciec stoi bez ruchu. Skamieniały. Dumny, wyprostowany, za wszelką cenę nie chce dać po sobie poznać, jak zabolała go ta sytuacja. Tym gestem szwab pozbawił tatkę tego, z czego był taki dumny. Babcia mówiła, że to Bóg nakazał naszym mężczyznom nosić brody i pejsy, które miały nasz naród wybrany odróżniać od innych nacji. A teraz ten parszywy niemiecki byczek dopuścił się takiego zbezczeszczenia. Mam świadomość, jak tatko, mimo zaciśniętych zębów, cierpi, jak to przeżywa. To musi być dla niego dramatyczne – publiczne odarcie z godności, odebranie honoru, pozbawienie autorytetu. Dlaczego on, nasz mentor, nasza ostoja, musi przeżywać taki wstyd, takie upokorzenie?!

REKLAMA

Przysięgam w duchu, że zrobię wszystko, by się ze mścić. By nie odpuścić im tego grzechu. Upokorzyć ich tak samo. Wzbiera we mnie fala nienawiści i buntu, i już wiem, że nie cofnę się przed niczym. Że nie będę siedzieć jak potulna owca, wypatrując śmierci. Że coś zmienię, do czegoś się przyczynię. Będę ziarenkiem piasku w trybach ich dobrze naoliwionej maszyny.

– Ruszać się!

Powoli, trzęsąc się ze strachu, ale i nienawiści, idzie my przed siebie.

Najmłodsi więźniowie getta na ul. Mariańskiej, 1941 rok

– Gdzie chodnikiem leziesz? – Niemiec chwyta ojca za łokieć. – Żydzie jeden! Nie wiesz, że chodnik nie jest dla was? I ukłoń się, jak do ciebie mówię!

Sama nie wiem, czy się cieszyć, że nie zastrzeli li nas na miejscu. Może byłby to akt łaski? A tak gna ją nas w nieznane. W miejsce, które napawa paraliżującym lękiem.

Getto. To jedno z najbardziej przeklętych słów jest odmieniane przez wszystkie przypadki i przekazywane drżącymi ustami. Dla nas, Żydów, oznacza katastrofę.

To jak zamknięcie w obozie, w przedsionku piekła, z którego ocaleją tylko nieliczni. Jak oni sobie wyobraża ją stłoczenie na tak niewielkiej przestrzeni dziesiątek tysięcy ludzi, i to nie tylko warszawiaków, lecz również tych z pobliskich miejscowości? Przecież tak się nie da żyć! Jak znajdziemy pracę, jak się wyżywimy? Zaczną się szerzyć choroby, nie daj Boże pchły, wszy i całe to dziadostwo, które zawsze podąża za biedą i nieszczęściem.

To tragiczne nieporozumienie, ów straszny błąd, którego ja, nawet puszczając wodze fantazji, nie jestem w stanie sobie wyobrazić, dla nazistów jest zwykłą, oczywistą sprawą. Mają jeden cel: zniszczyć, wyeliminować, pozbyć się nas, bo Żydzi dla nich nie są ludźmi.

Cała ta sytuacja sprawia, że nasze niedawne dywagacje, czy mamy się ujawnić, czy jednak nie, okazują się bezprzedmiotowe, bo oto i tak decyzja nie należy do nas. Nasza piękna kamienica zostaje przymusowo wyludniona i zwyczajnie nie mamy gdzie się podziać.

Na razie jednak otaczanie dzielnicy żydowskiej mu rem, drutem kolczastym i czym tylko się da, żeby odizolować nas od „normalnych” ludzi, przypada na zimowe tygodnie, które spędzam u przyjaciół pod Warszawą, Jadźki i Jana Roguskich, a w zasadzie u ich dobrych znajomych. Wczoraj wieczorem z Jadzią i dwojgiem jej dzieci przyjechałyśmy na tak zwane letnisko (prawie zimą) i od razu zdziwiłyśmy się, jak bardzo nasze życie różni się od tego na prowincji. Na wsi jest tak cudownie spokojnie, czas biegnie jakby wolniej i nie czuje się tak wielkiej presji. Nie sposób tego porównać do panującego w Warszawie napięcia spowodowanego różnorodnymi prześladowaniami: łapankami, kontrolami dokumentów na ulicy, egzekucjami, strzelaninami. Tu, zaszyte na odludziu, mogłybyśmy nawet ulec złudzeniu, że wojny nie ma.

To odkrycie porusza mnie do żywego.

Wystarczyło przemieścić się kilka kilometrów, a świat jakby zastygł, zahibernowany w bezpiecznych, z takim sentymentem wspominanych przedokupacyjnych czasach. Mam z tego powodu potworne wyrzuty sumienia. Jak by na to nie patrzeć, odpoczywam na łonie natury, podczas gdy rodzice zmagają się z regułami nowego, podyktowanego przez Niemców ładu. Tkwią w skromnym mieszkanku pośrodku dzielnicy żydowskiej, odcięci od wszystkie go, co kochali, lubili i cenili.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Niny Majewskiej-Brown „Miłość zostawiłam w getcie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Nina Majewska-Brown
„Miłość zostawiłam w getcie”
cena:
34,99 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
336
Premiera:
11.09.2024
Format:
125×195 [mm]
ISBN:
978-83-11-17428-3
EAN:
9788311174283
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Nina Majewska-Brown
Nina Majewska-Brown jest absolwentką wydziału polonistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przez lata pracowała w wielu wydawnictwach. Obecnie prowadzi dom i wychowuje synów. Jej debiut ,,Wakacje" stał się jednocześnie najpopularniejszą wśród czytelników pozycją jej autorstwa jak i również cała seria "Nina Brown", którą owa książka zapoczątkowała. Spod pióra autorki wyszła również inna seria zatytułowana "Anka" oraz kilka niezależnych powieści, do których zaliczamy chociażby "Grzech" oraz "Tylko dla dorosłych".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone