Julian Tuwim – „Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie i Czarna msza” – recenzja i ocena
Taka tematyka zaskoczy zapewne większość czytelników. Tuwima kojarzymy wszak najczęściej z działalnością grupy poetyckiej Skamander czy popularnymi wierszami dla dzieci. Jednak tym razem za pośrednictwem wydawnictwa Iskry możemy zapoznać się z innym, mniej znanym obliczem poety. Otóż wiele osób nie ma pojęcia, że jeden z największych polskich poetów był miłośnikiem okultyzmu i wszelkiego rodzaju czarownic i demonów.
Na samym początku musimy wspomnieć o niezwykle atrakcyjnym wydaniu książki. Praca liczy 374 strony formatu 110 x 215 mm w twardej oprawie z obwolutą i jest bogato ilustrowana rycinami pochodzącymi z dawnych ksiąg poruszających tematykę czarów i okultyzmu. W powiązaniu z nimi użycie niestandardowej czcionki oraz specyficznego papieru powoduje, iż książka przypomina nieco owe tajemnicze traktaty. Całość prezentuje się bardzo atrakcyjnie i świadczy o sporej ilości pracy włożonej w wydanie pracy.
Pierwszy rozdział książki to „Czary i czarty polskie”, które po raz pierwszy zostały wydane przez autora w 1923 r. Niestety, z biegiem lat zostały zapomniane. A szkoda, stanowią bowiem bardzo ciekawą lekturę. Już na samym początku autor oświadcza czytelnikowi, iż nie jest to praca naukowa (informacja dla ortodoksyjnych czytelników: są przypisy!), lecz „dzieło dyletanta i kompilatora, szperacza i bibliofila, zamiłowanego w poznawaniu dziejów kultury w ogóle, a jej kuriozów i osobliwości specjalnie”. Tak więc „Czary…” nie pretendują do miana monografii polskiego czarostwa, lecz mają pełnić funkcję zbioru informacji o diabłach, czarownicach i różnego rodzaju demonach. Lektura rozdziału unaocznia nam, iż Julian Tuwim doskonale spisał się w roli kolekcjonera osobliwości. Możemy więc w książce wyczytać, iż wśród badaczy tematu istnieją spore rozbieżności co do liczby istniejących demonów. Jedni twierdzą, że na każdego z nas przypada 11 000 diabłów, inni z kolei szacują ich ogólną liczbę na 15 miliardów. Zdarzają się też i tacy, według których istnieje ich 10 000 bilionów. Diabłów jest więc niemało i mogą przybrać wiele postaci. Szatan może się nam objawić pod postacią zwierząt, takich jak pudel czy kogut, ich części (krowi ogon), a także pokarmów: szklanki miodu czy sałaty, w której możemy diabła połknąć. Ponadto szatan bywał także „Niemcem kudłatym czy swego rodzaju mrocznym pleonazmem: «czarnym Murzynem»”. Tuwim nie zapomina także o podaniu imion, pod jakimi owe diabły mogą występować, a są to między innymi: Farel, Harab-Myśliwiec czy Fugas lub Lelek nocny. W dalszej części rozdziału autor podaje informacje na temat pławienia czarownic czy torturowania podejrzanych o czary.
Drugi rozdział to „Wypisy czarnoksięskie”, czyli krótki instruktaż na temat różnych zagadnień związanych z czarami. Składa się on z wielu fragmentów, głównie nowożytnych dzieł, ze sławnym „Młotem na czarownice” na czele. Tuwim obszernie cytuje także „Postępek prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu” oraz „Thesaurus magicus domesticus”. Rozdział ten najlepiej charakteryzują tytuły poszczególnych wyjątków, takie jak: „Co za moc czarci mają”, „Jako czarownice z latawcami obcują” czy „Czemu w Polsce tylu opętanych?”.
Trzeci i ostatni rozdział pracy to monografia satanistycznego obrzędu czarnej mszy. Według Tuwima narodził się on około roku 1000 i początkowo udział w niej brali przedstawiciele chłopstwa. Dopiero z biegiem lat czarna msza zaczęła upowszechniać się wśród szlachty. Autor uważa, iż stało się to w czasach Ludwika XIV, choć popularność zaczęła ona zdobywać w średniowieczu, zaś do wzrostu zainteresowania tym rytuałem przyczynili się templariusze. W rozdziale tym możemy także przeczytać opis „nowoczesnej”, czyli dziewiętnastowiecznej czarnej mszy.
„Czary i czarty polskie…” to bez wątpienia interesująca lektura. Nie jest to naturalnie żaden traktat naukowy ani rzetelne opracowanie na temat czarów i satanizmu. Wydaje się, iż praca adresowana jest przede wszystkim do filologów polskich oraz historyków literatury, choć nie znaczy to, że miłośnicy historii powinni jej unikać.
Po przeczytaniu każdy powinien sobie odpowiedzieć na pytanie: czy praca to wynik autentycznych zainteresowań Juliana Tuwima tak osobliwą tematyką, czy też poeta puszcza do nas perskie oko?
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Mateusz Witkowski