Joseph Cummins - „Najsłynniejsze wydarzenia w historii” – recenzja i ocena
Książkę dostałem, a nie kupiłem i to zobowiązało mnie do jej przeczytania. Na jej treść składa się 37 względnie krótkich gawęd o „największych hitach historii” (bo tak właściwie brzmi oryginalny i godny zachowania tytuł). Ten użyty przez wydawcę - „Najsłynniejsze wydarzenia w historii’ - moim zdaniem, jest nieco pompatycznym nadużyciem intencji autora.
Po autorze amerykańskim nie spodziewałem się innego widzenia świata, niż ten znad rzeki Hudson i nie zawiodłem się. Jeśli nie liczyć trzech opowieści ze starożytności, Inkwizycji oraz upadku muru berlińskiego, cała reszta, pośrednio lub bezpośrednio, dotyczy świata anglosaskiego, a z biegiem czasu koncentruje się wyłącznie na sprawach dotyczących USA. Rewolucja Październikowa też widziana jest oczyma Johna Reeda. W jeszcze większy podziw wprawiła mnie bibliografia. Na około 60 pozycji nie ma ani jednej nieanglojęzycznej. Tylko kilka pochodzi z Londynu lub wydawnictw Yvy League, resztę wydano w Nowym Jorku. Być może zamieszczenie bibliografii wynikało tu z umowy wydawniczej, ale jaki ma to sens w opisywanej książce, która jest przeznaczona dla polskiego odbiorcy? Na tym koniec narzekań.
Ksiązka pisana jest językiem jaki można sobie życzyć w przypadku książek popularyzujących historię (a może to zasługa tłumacza?) - nienapastliwym, choć dosadnie określającym sytuację. Na przykład: „George Armstrong Custer nie był tak zupełnym idiotą jak Brudenell (dowódca Lekkiej Brygady) ale poprowadził swoich żołnierzy do ostatniej bitwy tak lekkomyślnie, że żaden z nich nie przeżył”. Któż u nas użyłby obu tych epitetów łącznie, czy choćby jednego, dla określenia gen. Karola Świerczewskiego lub pewnego dowódcy z kampanii wrześniowej?
Kolejnym plusem dla polskiego Czytelnika jest dość rzadka sposobność zdobycia, choćby podstawowej, wiedzy o takich wydarzeniach jak: wielki pożar Londynu w XVII w., irlandzki głód ziemniaczany, krach na Wall Street w 1929 roku. Niby coś o tym wiemy, ale czy nawet zawodowi historycy wiedzą coś konkretnego?
Byłoby znośnie, jednak osobiście życzyłbym sobie, by książka opatrzona była słowem od wydawcy, w którym łagodnym językiem zwróconoby uwagę Czytelnikowi na „specyfikę dzieła” oraz na fakt, że istnieją jeszcze inne „hity historii”.