José Frèches – „Dziesięć tysięcy uciech cesarza” – recenzja i ocena
Fabuła książki jest raczej mało skomplikowana. Otóż pewnego dnia cesarzowi Chin zginął Birmański Dzwoneczek, dzięki któremu każda kobieta może osiągnąć orgazm bez udziału mężczyzny. Ponieważ zaś cesarz jest w dość zaawansowanym wieku i zdarza mu się nie stawać na wysokości zadania w miłosnych zapasach, Dzwoneczek jest mu coraz częściej potrzebny. Tak więc kradzież tego specyficznego instrumentu i jego odzyskanie stają się problemem wagi państwowej. Do jego odzyskania zostaje uruchomiona cała żandarmeria Purpurowego Miasta, którą kieruje okrutny generał Rudzik.
Sprawczynią owej kradzieży okazuje się jedna z cesarskich konkubin i stanowi ona zaledwie pierwsze ogniwo w długim łańcuszku nowych użytkowników Dzwoneczka. Razem z jego przypadkowym właścicielem odbywamy podróż, której etapami są łóżka kolejnych pań i panów, z którymi romansuje. Jednym z jego partnerów jest nawet sam cesarz. Ostatecznie okazuje się, że cesarz znalazł kobietę, przy której Dzwoneczek nie jest mu już potrzebny i akcja książki szybko zmierza do szczęśliwego końca.
Tyle fabuła. Jednak książka ta ma także swoją drugą warstwę. Jest nią porównanie dwóch filozofii: taoizmu i konfucjanizmu, pod względem ich stosunku do seksu. Konfucjanizm w tej dziedzinie jest bardzo zachowawczy. Seks dozwolony jest tylko w małżeństwie, mężczyzna jest stroną dominującą, kobieta jest mu poddana. Z kolei taoizm w tej sprawie wypowiada się tak: czym mężczyzna ma więcej partnerek seksualnych, tym lepiej; kobieta jest tutaj równorzędną partnerką mężczyzny. Skonfrontowanie ze sobą tych dwóch systemów filozoficznych stanowi sporą część tej książki, dlatego uważam, że określenie jej mianem „erotycznej” jest pewnym niedopowiedzeniem. Zresztą w przedstawianym w książce społeczeństwie chińskim widać pod tym względem dużą niekonsekwencję. Z grubsza można powiedzieć, że niższe warstwy społeczeństwa skłaniały się ku taoizmowi, wyższe wolały konfucjanizm. Jednak w sprawach seksu warstwy wyższe wolały taoizm, o czym świadczy ogromna ilość domów uciech w stolicy Chin i w innych miastach tego kraju.
W czasie lektury książki w oczy rzuca się kilka rzeczy, które są tu diametralnie różne od tych w Polsce. Przede wszystkim jest to stosunek reszty społeczeństwa do kobiet i mężczyzn uprawiających najstarszy zawód świata. Odwrotnie niż u nas, cieszą się oni tam ogromnym poważaniem, a uprawiany przez nich zawód jest uważany za niezwykle potrzebny dla prawidłowego działania społeczeństwa. Drugą sprawą są chińskie określenia na intymne części ciała. U nas słownictwo to jest nader ubogie, czasami nawet wulgarne. W Chinach na każdą taką część ciała mają co najmniej kilka określeń, a każde z nich zostało zaczerpnięte ze świata poezji. Takich różnic jest zresztą więcej, lecz te musisz już Czytelniku sam znaleźć.
José Frèches jest francuskim pisarzem historycznym, specjalizującym się w książkach beletrystycznych przedstawiających historię Chin. Po napisaniu kilku powieści osadzonych w chińskiej historii, wybrał książkę erotyczną jako nośnik dla treści, które chciał przekazać swoim czytelnikom.
Książkę tę przede wszystkim można polecić miłośnikom chińskiej historii, dla których będzie to kolejna wycieczka po znanym już sobie terenie, ale podana w dość nietypowy sposób. Poza tym na pewno przeczytają ją miłośnicy erotyki, a wiadomości o jej istnieniu będą przekazywane od jednego jej czytelnika do drugiego.
Korekta: Justyna Piątek