Jonathan J. Moore – „Powiesić wybebeszyć i poćwiartować czyli historia egzekucji” – recenzja i ocena
Jonathan J. Moore – „Powiesić wybebeszyć i poćwiartować czyli historia egzekucji” – recenzja i ocena
Pomysł wydaje się makabryczny, jednak Moore mimo to dokonał dokładnej analizy tej kwestii. Prawo karne ma generalnie trzy funkcje – jedną z niej jest funkcja odstraszająca. Temu właśnie służyło zabijanie – często w wymyślny sposób – osądzonych przestępców. W ten sposób władze chciały dać jasny sygnał społeczeństwu co grozi za łamanie norm współżycia społecznego.
Oczywiście efekt nie był do końca zadowalający – publiczne mordowanie w majestacie prawa stało się raczej rozrywką na wolnym powietrzu dla licznej gawiedzi. Jednakże – jak każda rozrywka – miała ona swoje prawa. Moore w zaskakująco przystępny sposób przedstawił te kwestię.
Ponieważ popularność wszelkich kar zależała od pomysłowości, epoki czy zwyczaju, chronologiczne ukazanie problemu nie mogło znaleźć w tym przypadku zastosowania. Moore postanowił zatem podążać śladem konkretnych kar. Nasza podróż nie wiedzie przez epoki lecz typy kar – od powszechnie znanych poprzez te znacznie mniej znane, na współczesnych karach kończąc. Przy każdym sposobie – czy to wbijaniu na pal, czy ukrzyżowaniu, szubienicy, na krześle elektrycznym kończąc – poznajemy jego genezę, sposoby wykonania (litościwe i te mniej…) oraz jego ewolucje.
Na kartach książki Moore’a ostateczny wymiar kary nie jest zwykłym bezsensownym mordem, a raczej ewoluującym procesem. Widzimy jak prosta czynność jak np. powieszenie nabiera cech niemal naukowej, dokładnie zaplanowanej i badanej czynności. Okazuje się, że wielu katów nie było bezmyślnymi narzędziami Temidy a raczej solidnymi rzemieślnikami, poważnie traktującymi swój fach i starającymi się go udoskonalać – czy to ku uciesze tłumów czy to ze zwykłej, ludzkiej litości wobec skazanych.
Moore przedstawia egzekucje jak dogłębny proces – od wydania wyroku po jego wykonanie. Okazuje się, że nie było to wcale takie proste i oczywiste. Można powiedzieć, że udana egzekucja zależała od odpowiedniego jej przygotowania przez wyspecjalizowaną kadrę. Moore udowadnia to opisując wybrane egzekucje jako wzór, inne niejako ku przestrodze, a przede wszystkim kreśląc portrety kata – bo to nie jest tak jednoznaczna kwestia jak się wydaje.
Ciekawym podsumowaniem jest ukazanie, co się dzieje z ciałem skazańca po śmierci. Można powiedzieć, że niektórzy kończyli na wzór osławionego Herostratesa – niby skazani na zapomnienie, lecz dzięki osiągnięciom medycyny sądowej pamięć o ich zbrodniach przetrwała do dziś.
Prócz dużej wartości merytorycznej kolejnym atutem książki jest jej szata graficzna – przystępna, ciesząca oko nie tylko treścią, lecz także licznymi zdjęciami, rysunkami czy reprodukcjami. Ten jakże makabryczny temat ubrano w miłą dla oka szatę graficzną – wydawnictwu Znak-Horyzont należy tu pogratulować.
To, czego mi brakowało to autorskie podsumowanie, taka swoista „kropka nad i”. Możliwe, że autor skupił się na reporterskim przedstawieniu sprawy. A może refleksje i podsumowanie pozostawił czytelnikowi?