Jonathan Carroll — „Zakochany Duch” – recenzja i ocena
Jest to już dziewiętnasta wydana w Polsce książka Jonathana Carrolla. Ten pochodzący z Nowego Jorku pisarz wielu czytelników urzekł umiejętnością niebanalnego przeplatania świata rzeczywistego z magicznym. Podsuwa historie nierealne w sposób tak zachwycający, że niejednokrotnie łapiemy się na tym, iż mimowolnie wierzymy w każde przeczytane słowo aż do ostatniej strony. Fabuła najnowszej powieści Carrolla zawiera wszystko to, co może być wyznacznikiem dobrej książki — akcję, dramat, miłość w różnych barwach, filozofię. Nie zabraknie w niej również odrobiny ironii i humoru. Czy to bogactwo treści nie jest jednak przesadą?
Obecnie powstaje wiele książek zawierających elementy fantastyczne, jednak w jakiś sposób wytłumaczalne z logicznego punktu widzenia. Przeważnie są to światy alternatywne, do których bohaterowie przenoszą się po zapadnięciu w sen, lub mocno ocierające się o rzeczywistość. Niewielu jest pisarzy, którzy potrafią wprowadzić w fabułę rzeczy kompletnie nieprawdopodobne w taki sposób, że zdajemy sobie z tego sprawę, a mimo to w nie wierzymy. Jednym z nich jest właśnie Jonathan Carroll. Zgadzamy się na jego manipulowanie tym, co realne i nierealne, ponieważ robi to w sposób tak niesamowity, że chcemy dostać się w sam środek stworzonych przez niego wydarzeń.
Historia „Zakochanego ducha” jest z pozoru zwyczajna, można nawet powiedzieć: mdła. On i ona rozstają się, dzielą książkami i rozpoczynają życie na własny rachunek. Jedyną rzeczą trzymającą ich razem jest pies, którym opiekują się na zmianę. Ich życie komplikuje się jednak w momencie, w którym jedno z nich umiera, a mimo to... nadal pozostaje żywe. Od tego momentu porywa nas fala wydarzeń, z których każde kolejne przekonuje nas, że powinniśmy spodziewać się wszystkiego. Nic nie jest tym, na co może wyglądać i niemal nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Już po kilkunastu pierwszych stronach czujemy, że zaczyna nam się kręcić w głowie.
To właśnie akcja zdaje się być najważniejszym składnikiem książki. Z początku „jedynie” dziwna, bardzo dynamiczna, zmienia się jednak – niestety – w kuriozalny chaos. Mam wrażenie, że autor tuż pod koniec spostrzegł, że nie zmieści się w wyznaczonym limicie słów. W związku z tym postanowił upchnąć możliwe najwięcej wydarzeń w jak najkrótszej formie, przez co wiele wątków zostaje jakby uciętych, zakończonych raz dwa. Dostajemy przez to historię, która – początkowo rozsądnie rozwijana – zaczyna nas przytłaczać coraz większą ilością szczegółów, psujących efekt całości. Tak charakterystyczna dla Carrolla nuta magii i fantastyki zamienia się w przepych dziwactw, a przecież przesada, w żadną stronę, nigdy nie wychodzi na dobre.
Nie można jednak zapomnieć o bohaterach, którzy często ratują powieść. Dwójka z nich - Benjamin i German - to ludzie, którzy wydają się do siebie zupełnie nie pasować, tworząc dość chaotyczny i, zdawałoby się, nieprzemyślany duet. Okazuje się jednak, że są to postacie wielowymiarowe, z charakterem, dobrze się uzupełniające. Wzbudzające różne, zależne od okoliczności uczucia. Czujemy do niech niechęć, żal, niekiedy pogardę, czasem chce się nam z nich śmiać. Przede wszystkim jednak zyskują naszą sympatię i wsparcie. W „Zakochanym Duchu” spotkamy się również z wieloma innymi bohaterami, w tym z duchem Benjamina (będącym osobnym "bytem", zakochanym w jego byłej dziewczynie — German) oraz mówiącym psem Pilotem, prezentującym iście nihilistyczną postawę. To, co podoba mi się w nich najbardziej, to brak widocznego podziału: dobry jest dobry, a zły jest zły. Wymieszanie pozytywnych i negatywnych cech czyni postaci Carrolla bardziej ludzkimi, przez co łatwiej jest nam je zrozumieć, identyfikować się z nimi. Autorowi udało się uniknąć tworzenia bohaterów płaskich, co nie jest łatwe przy tak dużej ich ilości.
Jonathan Carroll po raz kolejny stworzył książkę dobrą, lecz dużo dziwniejszą, niż jej poprzedniczki. Nie można odmówić jej oryginalności, ponieważ jest na swój specyficzny sposób inna od pozostałych powieści. Zdaje się jednak, że autor trochę pogubił się w wypróbowywaniu nowych pisarskich smaków. Warto jednak sięgnąć po „Zakochanego Ducha”, chociażby dlatego że odnajdziemy w nim wiele cząstek naszej własnej osobowości, które odbite na papierze, być może przemówią do nas i nauczą tego, czego sami niejednokrotnie nie zauważamy.