Joanna Stöcker-Sobelman – „Kobiety Holokaustu. Feministyczna perspektywa w badaniach nad Shoah” – recenzja i ocena
Książka Joanny Stöcker-Sobelman miała w swym założeniu być pracą o Żydówkach, które padły ofiarą niemieckiej teorii rasy. Jednak już na wstępie uderza ilość niedociągnięć, nadużyć i krzywdzących wartościowań, jakie można odszukać w tekście. Nie wspominając o drastycznie małej ilości wykorzystanych źródeł. Kontrowersyjnym wydaje się również założenie, że pewna grupa (tutaj kobiety) miała gorzej od innej grupy (tutaj mężczyzn).
Obecnie w naukach społecznych zauważa się pewne odejście od uwarunkowanych biologicznie pojęć płci. Rośnie liczba prac poświęconych gender, a więc płci kulturowej. Jak pisze Chris Hann: Gender, czyli płeć kulturową, można zdefiniować jako kulturową konstrukcję płci biologicznej . Taki też punkt widzenia przyjęła autorka książki, jednak zapomniała o podstawowej trudności: nie można przenieść optyki kulturowej XXI wieku na stosunki społeczne pierwszej połowy XX wieku.
Już na samym początku książki uderza brak źródłowego osadzenia. Autorka, opisując powstanie kompleksu obozowego Auschwitz-Birkenau-Monowitz, nie sięga do szerszej literatury. Zastanawiającym, a równocześnie budzącym pewną nieufność, jest fakt czerpania podstawowych informacji o obozie z albumowego wydawnictwa Auschwitz: Rezydencja śmierci autorstwa Teresy i Henryka Świebockich oraz Adama Bujaka. Nie tak trudno bowiem sięgnąć do pięciotomowej historii obozu Auschwitz 1940–1945. Węzłowe zagadnienia z dziejów obozu pod redakcją Wacława Długoborskiego i Franciszka Pipera. Widać tutaj brak rozeznania w podstawowej literaturze dotyczącej KL Auschwitz.
Nie można recenzowanej książki nazwać pracą badawczą. Autorka bowiem nie zadała sobie trudu sięgnięcia do źródeł archiwalnych. Szczególnie rażący jest brak odniesienia do wspomnień i relacji złożonych w Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. A znaleźć tam można m.in. relację Eugenii Halbreich nr 29 700, przywiezionej transportem krakowskim w dniu 18 stycznia 1943 r. (sygn. Ośw/HALBREICH/36, Oświadczenia, t. 2, k. 196–198), która pierwszą noc spędziła w Zugangsbarache. Tam też po raz pierwszy spotkała się z nieludzkim traktowaniem ze strony SS-manów i więźniarek niemieckich, którzy ograbili nowo przybyłe ze wszystkich cennych rzeczy. Wspomina ona również wydanie jako odzieży brudnych, pokrwawionych, zawszonych szmat po wymordowanych jeńcach sowieckich. Fakt wydawania kobietom żydowskim jenieckich drelichów zamiast pasiaków podkreśla w swoich wspomnieniach także Maria Żumańska. Drugim wspomnieniem jest oświadczenie złożone przez Helenę Freud nr 46 597, austriacką pół-Żydówkę przywiezioną transportem z Drancy w drugiej połowie czerwca 1943 r. Jak więc widać, zasób Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu w dużej mierze pozwoliłby Joannie Stöcker-Sobelman w poszerzeniu badań. Co więcej, źródła te, wolne od ingerencji redaktorów czy wymuszonych zmian stylu, złożone często w czasie niezbyt odległym od opisywanych zdarzeń, powinny stać się wręcz podwaliną pracy. Brak również odniesień do osobistych spotkań badaczki z Ocalonymi, brak jakichkolwiek przeprowadzonych rozmów czy spisanych wywiadów. Czy nie jest to próba pisania o więźniarkach bez ich udziału?
Czytelnika zadziwić mogą niektóre stwierdzenia i tezy zawarte w książce. Dość groteskowo brzmi bowiem stwierdzenie, cytowane bezrefleksyjnie przez autorkę za Kathariną von Kellenbach:
Decyzje kobiet odnośnie do tego, czy urodzić, czy nie – pisze Kellenbach – były skutkiem tego, w jaki sposób oceniały sytuację polityczną, a także postawy religijnej i przekonań świeckich odnośnie do znaczenia życia (s. 91).
Wydawać się może, że więźniarki w KL Auschwitz II-Birkenau otrzymywały wybór prasy światowej, na podstawie której mogły dokonywać oceny sytuacji politycznej. Nie wolno przecież zapominać, że więźniowie nie mieli żadnego legalnego dostępu do informacji „spoza drutów”, a różnego rodzaju doniesienia krążyły najczęściej w postaci mało wiarygodnej plotki lagrowej.
Równie ciekawe jest przedstawienie jednej ze strategii przetrwania w obozie, która polegała na szukaniu oparcia w religii. Warto w tym miejscu jeszcze raz stanowczo podkreślić, że recenzowana pozycja w swym założeniu – i zgodnie z tytułem – ma traktować o Żydówkach. Szczupłość wykorzystanego materiału spowodowała jednak, że autorka zagalopowała się na niwę wybitnie nie judaistyczną. Możemy więc przeczytać:
Jeśli życie religijne się wzmagało to przybierało szczególne formy: księża sekretnie spowiadali (co oczywiście miało znaczenie w męskiej części obozu, w kobiecej było niemożliwe), odbywały się potajemne nabożeństwa, odmawiano wspólnie modlitwy pod przewodnictwem księży, a także – co miało szczególne znaczenie w obozie kobiecym – pod przewodnictwem osób świeckich (s. 119–120).
Ciekawy – zwłaszcza jak na książkę mającą traktować o Żydówkach – jest również dobór przedstawionej w tym kontekście relacji. Jest ona doprawdy warta zacytowania:
Pamiętam takie, organizowane na polskiej siódemce przez Tosię; na rewirze przez Teresę Łubieńską. Książeczki do nabożeństwa wykradane z tzw. Efektów, krzyżyki, medaliki, różańce ceniono na wagę więcej niż złota, gdyż posiadanie ich w obozie groziło meldunkiem i karną kompanią (s. 120).
Kolejną niedostatecznie udowodnioną tezą jest rzekomy seksizm Niemców. Owszem, w Niemczech tego okresu utrwalony był uświęcony tradycją stereotyp trzech K: Küche, Kinder und Kirche, ale nie dotykał on Żydówek. One, jako przedstawicielki niższej rasy, miały być nie warte życia, więc nie można tutaj mówić o wyższości zapatrywań seksistowskich nad kwestiami rasowymi w nazistowskich Niemczech.
Budząca opór kwestią jest też wartościowanie cierpienia. Według autorki kobiety cierpiały bardziej od mężczyzn. Faktem jest, że jako posiadające dzieci miały mniejsze szanse zostać uznanymi za zdolne do pracy. Dodatkowo dyskwalifikował je brak konkretnego wyuczonego zawodu, co było w tamtych czasach zjawiskiem powszechnym. Widać tutaj zdecydowany brak zrozumienia mentalności społeczno-kulturowej lat 30. i 40. XX wieku. Można odnieść wrażenie, że jest ona celowo odrzucona, aby „dopasować” wszelkie zjawiska do teorii gender.
Warto również zaznaczyć, że najczęściej autorka odnosi się do wspomnień Zofii Kossak, która nie była Żydówką. Tak samo powinno zostać zaznaczone w treści pracy, że książka Zofii Posmysz Wakacje nad Adriatykiem to nie wspomnienia, a jedynie literacka reminiscencja przeżyć obozowych. Kto przeczytał książkę pani Posmysz, wie, jak bardzo skomplikowana jest w niej fabuła oraz jak wielką rolę grają emocje i poczucie niemożności ucieczki od rzeczywistości obozowej.
Podsumowując, książka Kobiety Holokaustu zadziwia. Zadziwia przede wszystkim brakiem dogłębnego wykorzystania dostępnych źródeł, a także niezbyt dobrym warsztatem badawczym. Książkę można uznać za ze wszech miar płytką i niedopracowaną. Zastanawia fakt, że praca ta otrzymała dwie pozytywne (skoro pracę wydano) recenzje wydawnicze samodzielnych pracowników naukowych. Jedynym wkładem pani Stöcker-Sobelman jest całkiem zasadny postulat, aby szerzej opracować i przedstawić wspomnienia kobiece. Jednak nie może być to oparte na wartościowaniu cierpienia. Cierpienie bowiem nie ma płci. Jego wymiar jest zawsze osobisty i jednostkowy.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska