Joachim Ceraficki – „Wasserpolacken. Relacja Polaka w służbie Wehrmachtu” – recenzja i ocena
Polacy, którzy po zakończeniu kampanii wrześniowej 1939 roku znaleźli się na terenie Śląska, Pomorza i Wielkopolski, zostali poddani jednej z najtrudniejszy prób. Żeby przeżyć, musieli wykonywać bezwzględne nakazy władz niemieckich, co często wiązało się z przyjęciem tzw. Volkslisty, a co za tym idzie – służbą w Wehrmachcie. Niewielu, zazwyczaj tylko ci nieposiadający rodzin, decydowali się na dezercję i życie w ukryciu. Reszta, w tym rodzina Joachima Cerafickiego, starała się po prostu doczekać klęski III Rzeszy. Bo oczywiste dla nich było, że armia niemiecka musi w końcu przegrać.
Opowieść Joachima jest zracjonalizowaną i chyba lekko autocenzurowaną wersją wydarzeń. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że pod pozorem spokojnej narracji autor ukrywa pewne wydarzenia, które wydały mu się nieodpowiednie dla czytelnika. Zresztą sam Ceraficki przyznaje się do tego w słowie wstępnym. Można chyba wyobrazić sobie, co musiał przejść, pełniąc służbę na froncie wschodnim. Nie ma jednak „choroby kombatanckiej”, a więc manii opowiadania niesamowitych historii, które często stają się już tylko literacką wariacją na temat prawdziwych wydarzeń. Przez to można odnieść wrażenie, że autor jest zbyt powściągliwy. Co ciekawe, nie czuje się jednak ofiarą zaistniałej sytuacji, nie uważa się też za bohatera. Niczego nie tłumaczy ani nie broni żadnej tezy. Pisze, jak było.
Ceraficki został wcielony do batalionu karnego, do części nazywanej A-männer – a więc do personelu oddelegowanego do służby i w efekcie uprzywilejowanego. Dzięki jego relacji możemy więc poznać stosunki panujące w niemieckiej armii – choć nie tylko. Pojawia się także front wschodni, autor bowiem brał udział w walkach na Kaukazie. Nie mniej ciekawe są jednak opisy sytuacji na zapleczu frontu, warunków życia w lazaretach i ośrodkach rekonwalescentów. Niezwykła zdolność obserwacji, jaką wykazuje się autor, obejmuje także jego spostrzeżenia na temat niemieckiej ludności cywilnej, stosunku przeciętnego Niemca do zmieniającej się sytuacji wojennej czy stanu niemieckich miast po nalotach aliantów. Opisywane przez niego życie pozafrontowe może stać się cennym przyczynkiem do analizy społecznej mieszkańców III Rzeszy.
Przeczytaj:
Dzięki temu relacja Joachima Cerafickiego staje się przede wszystkim cennym świadectwem epoki. I właśnie jako świadectwo epoki powinna zostać potraktowana przez wydawcę. Ośrodek KARTA daje więc do rąk czytelników nie tylko książkę, opowieść, wspominki, lecz przede wszystkim źródło historyczne, z przypisami rzeczowymi i posłowiem Ryszarda Kaczmarka. Dzięki wyjaśnieniom profesora czytelnik niezorientowany w meandrach losów mieszkańców ziem wcielonych będzie mógł się sporo dowiedzieć o złożonej sytuacji takich rodzin jak Ceraficcy – a być może nawet je zrozumieć. Odbiór wspomnień ułatwia też zresztą sam styl prowadzenia narracji przez autora i podział opowieści na wyraźnie oddzielone sekwencje. Dzięki zastosowanemu systemowi nie sposób pogubić się w zawiłych przecież losach Joachima.
Obecnie w Polsce toczy się zażarty spór o „dziadka w Wehrmachcie”. Osoby, których rodziny w czasie wojny znalazły się na terenie Generalnego Gubernatorstwa, nie rozumieją często wyborów dziadków mieszkańców Śląska, Pomorza czy Wielkopolski. Dla nich sytuacja jest oczywista: służba w niemieckim mundurze to zdrada. Być może lektura wspomnieć Joachima Cerafickiego pozwoli wielu z nich spojrzeć na toczący się dyskurs zupełnie z innej strony. Spojrzeć na przymusową służbę w armii niemieckiej jako na próbę ocalenia życia swojego, a często także całej rodziny.
Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz