Jesús Sánchez Adalid – „Więzień” – recenzja i ocena
Bohatera powieści poznajemy jako dorastającego chłopca w jednym z miasteczek Estremadury. Zgodnie ze swoim szlacheckim pochodzeniem, całe dnie upływają mu na ćwiczeniach rycerskich. Poza tym cała rodzina żyje w oczekiwaniu na powrót jego dziadka z niewoli u Maurów, który w końcu powraca. Niestety, na skutek niewoli dziadek doznał pomieszania zmysłów i wkrótce cały dom pogrąża się w smutku. Na krótko też wraca do domu ojciec głównego bohatera, który też służy w wojsku. Niebawem udaje się na kolejną wojnę, których Hiszpania w owym okresie prowadziła wiele. Wkrótce umiera dziadek, przychodzą też wieści o śmierci ojca. Nasz bohater zgodnie z wolą rodziciela wyrusza do zamku swego krewnego, aby kontynuować rodzinną tradycję – służbę swemu królowi na polu walki.
Śledzimy jego losy – jest paziem na dworze hrabiego, gdzie uczy się gry na vihueli – rodzaju lutni, poznaje też pierwsze porywy miłości. Nawet spotyka samego cesarza. W końcu udaje mu się zrealizować główne marzenie; zaciąga się do wojska i bierze udział w kampanii przeciwko Maurom. Szczegółów akcji nie będziemy zdradzać, tę przyjemność zostawiamy czytelnikom książki.
Akcja książki rozwija się na ponad 620 stronach, jednak o wiele ciekawsza jest moim zdaniem nota historyczna, która zajmuje tylko 40 stron. Przedstawione są w niej historyczne realia owych czasów, ustawiczne wojny toczone przez Hiszpanię i coraz bardziej wyludniające cały kraj.
Historia to dla mnie haki, na których wieszam swoje obrazy – powiedział Aleksander Dumas (ojciec). Jesus Adalid mógłby się pod tym twierdzeniem także podpisać. Czytając zamieszczoną na końcu książki notę historyczną, widzimy, jak doskonale wiesza on swe obrazy, jak fikcja literacka niemal doskonale współgra tu z prawdą historyczną. Każde działanie głównego bohatera w książce, ma swoje odzwierciedlenie w nocie historycznej, nic tu nie dzieje się przypadkowo, tylko z tej przyczyny, że autor miał taką zachciankę.
Niestety, znacznie gorzej jest tu z akcją. Nierówno prowadzona, ma swoje lepsze i gorsze momenty, można odnieść wrażenie, że potencjał tkwiący w doskonale wybranej epoce historycznej, nie został do końca wykorzystany.
Na okładce książki widnieje napis, że jest ona światowym bestsellerem i sprzedano ponad 300 tysięcy jej egzemplarzy. Pewnie to prawda. Jednak jeżeli sam okres historyczny – który w przypadku książki beletrystycznej ma być tylko tłem, na którym jej autor snuje intrygę książki – jest znacznie ciekawszy od samej książki, świadczy to o niej nie najlepiej. Ponieważ kończy się ona w dość istotnym dla bohatera zwrocie w jego życiu, wkrótce ukażą się pewnie nowe jej części w polskim przekładzie. Seria składać się będzie z trzech tomów i nosić nazwę „Monroy”, która pochodzi od jednego z nazwisk jej bohatera. Wypada mieć tylko nadzieję, że pozostałe tomy będą ciekawsze od pierwszego.
Trzeba przyznać, że książka ta ma też swoje lepsze, a nawet porywające momenty. Jest to zapis przygód naszego bohatera w wojsku i losy kampanii na Dżerbie, jednak znajdują się one na dwustu końcowych stronach książki i zachodzi obawa, że znudzony czytelnik zniechęci się lekturą, zanim dobrnie do tego momentu. W tym miejscu uprzedzam więc, że dla tych dwustu stron warto przeczytać pierwsze dwie trzecie książki.
Korekta: Justyna Piątek