„Jesteśmy tutaj”. Wielka inauguracja Muzeum Historii Żydów Polskich
Przeczytaj także recenzję wystawy stałej Muzeum Historii Żydów Polskich
To trochę cud – mówił na konferencji prasowej podsumowującej uroczyste otwarcie muzeum Piotr Wiślicki, prezes Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, będącego współzałożycielem muzeum, w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego odpowiedzialnym za stworzenie wystawy stałej.
Odgłosy prasy światowej są od bardzo dobrych po entuzjastyczne. To dobrze rokuje na przyszłość – stwierdził prof. Dariusz Stola, dyrektor MHŻP. Przypominał, że od kwietnia zeszłego roku, to znaczy od momentu otwarcia gmachu muzeum, odwiedziło je ok. 400 tys. osób. Przypomnijmy: gmachu bez wystawy stałej, za to z wieloma atrakcjami takimi jak aktywność działu edukacyjnego, wystawy czasowe czy liczne spotkania i dyskusje. Teraz według profesora Stoli celem będzie jak najszybsze osiągnięcie pułapu 500 tys. odwiedzających.
Zobacz też:
Czy muzealnikom się to uda? Gdyby wróżbą miała być skala i sukces „pierwszego dnia”, można by spokojnie obstawiać, że tak.
Pomiędzy przyjaźnią a trudną historią
Na placu między budynkiem muzeum a Pomnikiem Bohaterów Getta odbyła się we wtorek wyjątkowa uroczystość. Byli na niej prezydent Bronisław Komorowski oraz prezydent Izraela Reuven Rivlin wraz z małżonkami. Była premier Ewa Kopacz, marszałkowie Sejmu i Senatu, prezydent Warszawy i wielu innych polityków. Byli darczyńcy, którzy wspomogli powstawanie nowoczesnej ekspozycji.
![](https://histmag.org/grafika/articles9/mhzp3_min_600x400.jpg)
Przede wszystkim zaś byli ludzi związani ze środowiskiem polskich Żydów, dla których otwarcie takiej placówki było wypełnieniem zacytowanej przez prof. Stolę ostatniej woli malarki Geli Seksztajn, która w 1942 r. złożyła swoje obrazy do archiwum Ringelbluma po to, by mogły trafić do przyszłego „muzeum żydowskiego”.
Politycy mówili wiele o historii reprezentowanych przez siebie narodów, wzajemnych stosunkach, ale również współczesności. Prezydent Rivlin, dla którego wizyta w Warszawie jest pierwszą oficjalną podróżą zagraniczną od czasu objęcia funkcji stwierdził: Nawet jeśli Żydzi zostali oderwani od Polski, jest rzeczą trudną, a nawet niemożliwą oderwać Polskę od Żydów. Wspomniał zarówno kontrowersje w najnowszej historii stosunków polsko-żydowskich (nawiązując do debaty toczącej się w Polsce po „Sąsiadach” Grossa), swoje przemówienie zakończył jednak wielkim podziękowaniem dla polskich Sprawiedliwych.
Podobne w treści było również wystąpienie prezydenta Komorowskiego. Wiele mówił on o pięknych tradycjach polsko-żydowskiej historii, zarówno tolerancji w epoce nowożytnej, jak i wielkiej reprezentacji polskojęzycznych Żydów w pierwszym Knesecie. Nie pominął jednak również wątków trudnych, takich jak problem antysemityzmu i Zagłady. Tylko ta równoległa opowieść o wielkości i małości, o bohaterstwie i tchórzostwie, o poświęceniu i zbrodni, o życiu i śmierci może nas ponownie zbliżyć do idei Polin – podsumował swoje przemówienie.
W pamięć zapadało jednak przede wszystkim wystąpienie Mariana Turskiego, przewodniczącego Rady Muzeum. Ten Ocalony z Holokaustu historyk i dziennikarz nawiązywał zarówno do własnej historii (i losów zagazowanego ojca i brata), jak również słów pieśni żydowskich partyzantów kończącej się słowami „Mir zenen do” („Jesteśmy tutaj”). Gdy człowiek czuje się zagrożony – mówił – gdy jest osamotniony, gdy dają mu do zrozumienia: jesteś obcy – wtedy ucieka lub ukrywa swoją tożsamość... Chcę tu powiedzieć bardzo osobiście: człowiek zostaje lub wychodzi z ukrycia – gdy czuje wokół siebie empatię, gdy nie jest samotny, gdy doznaje ludzkiej solidarności. […] Jestem całkowicie przekonany, jestem pewien, że gdy dziś mówię „Mir zenen do. Jesteśmy tutaj” – usłyszę odzew bardzo wielu wspaniałych ludzi: jesteśmy razem z tobą, jesteśmy razem z wami.
![](https://histmag.org/grafika/articles9/mhzp1_min_600x399.jpg)
Wzruszony, choć zdecydowany głos Mariana Turskiego był jednym z najmocniejszych akcentów uroczystości przed Pomnikiem Bohaterów Getta. Niemniej symboliczne stało się to, że to właśnie on oraz trzynastoletnia Joanna Widła, uczennica Szkoły Lauder-Morasha i przedstawicielka młodego pokolenia Żydów polskich, oprowadzili po wystawie jej pierwszych oficjalnych gości: pary prezydenckie Polski i Izraela.
Klimat epoki i wiele informacji
O 21:00 ekspozycję zaczęły odwiedzać pierwsze „normalne” grupy widzów. Jakie były ich odczucia?
Przy tak ogromnej ekspozycji ciężko w skrócie opisać wrażenia. Ciekawym pomysłem jest początkowe „wyjście z lasu” – ekrany przedstawiające puszczę i tradycję przybycia Żydów na ziemie polskie. Potem ekspozycja ulega przeobrażeniu, każda epoka ma swój klimat. Całość stanowi wielkie, interaktywne kompendium wiedzy – mówi Andrzej, zaangażowany we współpracę polsko-żydowską. – Tak wielkie, że właściwie nie da się przyswoić wszystkiego za jednym razem. Ale muzeum zachęca do ponownego odwiedzenia – dopowiada towarzysząca mu Zofia.
Pod względem architektury muzeum jest imponujące. Do tego zawiera mnóstwo ciekawych informacji. Jest to oczywiście zaleta, ale też wada – tekst przytłacza, brakuje eksponatów innego rodzaju – ocenia Beata, a siedząca obok Magda dodaje: Dobrze że muzeum stanowi przekrój przez wszystkie epoki. Podróż historycznym szlakiem robi wrażenie. Najbardziej podobała mi się sala z dachem synagogi i makietą miasta. Świetny klimat miała też stacja kolejowa. Ogólnie muzeum jest genialne, chociaż faktycznie trochę przytłoczone przez tekst.
![](https://histmag.org/grafika/articles9/mhzp2_min_600x400.jpg)
A jak wyglądały te pierwsze godziny zwiedzania z perspektywy zespołu muzeum? Jedna z jego pracownic zauważa: Faktycznie niektórzy zwiedzający narzekają, że muzeum przytłacza. Ale to pojedyncze głosy, w większości są pozytywne opinie. Bardzo ciekawe osoby można spotkać przy końcówce ekspozycji. Niektórzy ludzie jeszcze pamiętają te czasy (np. Marzec ’68), mają dużo własnych wspomnień i opowieści do przekazania.
Po karnawale wielkiego otwarcia rozpoczną się miesiące i lata normalnego funkcjonowania muzeum. Trudno nie zgodzić się z opinią Piotra Wiślickiego ze Stowarzyszenia ŻIH, że wystawa stała oderwie się teraz od twórców i zacznie żyć własnym życiem. Jak to życie będzie wyglądać?