Jelena Kostiuczenko – „Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji” – recenzja i ocena
Jelena Kostiuczenko – „Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji” – recenzja i ocena
Współczesna Rosja to polityczny i mentalny spadkobierca Związku Sowieckiego. Tak postrzegana i rozpatrywana jest przez większość dziennikarzy i literatów z całego świata. Dyskusje nad putinowską Rosją rozgrzewają studia telewizyjne do czerwoności. Dawno jednak nikt nie uderzył w najczulsze punkty obecnej władzy z taką subtelnością i celnością, jak zrobiła to Jelena Kostiuczenko.
Rosyjska dziennikarka śledcza i aktywistka, pracująca dla „Nowej Gaziety” już jako 26 latka została uhonorowana Nagrodą im. Gerda Buceriusa, która przyznawana jest za odwagę w pracy dziennikarskiej. Po lekturze „Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji” długo zastanawiałem się skąd w tak młodej dziennikarce (ur. 1987) tyle determinacji, by na potrzeby swoich reportaży podejmować ogromne ryzyko i narażać się najróżniejszym grupom wpływów: od lokalnych polityków, przez policjantów, po owiane złą sławą grupy przestępcze. Być może odpowiedź kryje się pod jej niedziennikarską działalnością na rzecz praw społeczności LGBT? Z pewnością obie płaszczyzny jej aktywności, w kraju jakim jest Rosja, wymagają niezwykłej śmiałości i poczucia misji.
Książka „Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji” to osiemnaście tekstów powstałych w latach 2008-2017, podzielonych na pięć części. Każdy reportaż podejmuje pozornie inny problem, jednak całość okazuje się zadziwiająco spójna. Z lektury uderza obraz państwa, które zawiodło i zostawiło swoich obywateli na pastwę losu, a ten okazał się wyjątkowo okrutny. Poznamy m.in. historie skrajnie skorumpowanej drogówki, górników, którym od miesięcy nie wypłacano pensji, młodocianych squatersów z Moskwy, czy rodzin zamieszkujących w warunkach urągających ludzkiej godności. Wszystkie reportaże są blisko ludzi. Autorka przedstawia realne problemy Rosjan – czasem błahe, niekiedy poważne, a najczęściej zupełnie przytłaczające. W książce pojawiają się różne wątki historyczne, przede wszystkim tożsame z obecną polityką historyczną Kremla.
Jelena Kostiuczenko dała się poznać jako wnikliwa obserwatorka, która rejestruje świat w najdrobniejszych detalach, ale zauważa też ich społeczny, a nieraz krajowy lub globalny wymiar. Nie boi się pytać, nie czuje zakłopotania w rozmowach, bez trudu dociera do ludzi, którzy opowiadają historie, przy których łatwo ulec pokusie własnego komentarza. Autorka pozostaje jednak milczącym obserwatorem. Ten surowy, lakoniczny styl jest wyrazem szacunku i zaufania do czytelnika. To co opisuje jest na tyle wymowne, że nie wymaga dodatkowego tłumaczenia. Historie opowiedziane na kartach tej książki chwytają za serce, wzruszają lub bulwersują, ale w żadnym wypadku nie pozwalają przejść obok obojętnie. Większość z nich jest przede wszystkim przygnębiająca. „Życie jest ciężkie, zawsze jest ciężkie. Rozejrzyj się. Kto tu jest szczęśliwy? Nie ma takich” – stwierdza jedna ze sprzątających stołeczne ulice imigrantek.
Wspomniana wyżej powściągliwość w ocenie, czy ostrożność we włączeniu własnej osoby w opowiadaną historię z jednej strony zachwyca, ale z drugiej prowokuje pytania. Dlaczego Autorka w wielu historiach pozostaje prawie nieobecna, przytaczając jedynie rozmowy między bohaterami jej historii? Pozostawia czytelnika z uczuciem pewnego niedosytu, tak jakby historię opowiadał duch lub reporter, który włożył czapkę-niewidkę i sam nie musiał wchodzić w interakcje z rozmówcami. W mojej ocenie to świadectwo wypracowanego już, własnego stylu, który jednak nie każdemu musi odpowiadać. Na pochwałę zasługuje także bardzo dobra praca tłumaczki oraz czujna korekta (udało mi się dostrzec zaledwie jedną literówkę – „żyje z drewnianej chacie” s. 226).
Bardzo chciałbym, żeby Jelena Kostiuczenko napisała dłuższy reportaż poruszający jeden, bardzo konkretny problem. Uważam, że dopiero wtedy zdradzi nam swój prawdziwy potencjał, a taka książka będzie miała szanse stać się światowym bestsellerem, czego szczerze Autorce życzę.
Mam nadzieję, że książkę przeczyta jak najwięcej osób. W szczególności polecam ją wszystkim entuzjastom polityki prowadzonej przez współczesną Rosję, gdyż opowiedziane tu historie brutalnie odczarowują kremlowską propagandę. Nie jest to jednak zbiór tekstów mających charakter politycznej polemiki, to raczej głos rozpaczy rosyjskiej prowincji i wszystkich wykluczonych przez obecny system. Polecam ją jako doskonałe rozwinięcie historii, którą opowiedział Shaun Walker w wydanej niedawno książce „Na ciężkim kacu. Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości”.