Jedwabne: pseudosensacje „Wprost” i manipulacje „Gazety Polskiej”

opublikowano: 2012-12-30, 15:31
wolna licencja
Po ponad dziesięciu latach od nagłośnienia zbrodni w Jedwabnem wciąż budzi ona duże emocje. Ostatnio skłoniły one dziennikarzy „Wprost” i „Gazety Polskiej Codziennie” do zaserwowania odgrzewanego kotleta jako sensacji.
reklama
Fragment pomnika ofiar pomordowanych w Jedwabnem (fot. Fczarnowski , na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

W ostatnim numerze tygodnika „Wprost” wydanym w 2012 roku (z datą 6 stycznia 2013, s. 20–23) opublikowano artykuł Kończcie już, bo szabas, który przedstawia „niepublikowany dotąd raport” z prac ekshumacyjnych prowadzonych w Jedwabnem w 2001 roku. Dokument ten miał jakoby zawierać „nowe szczegóły tamtych wydarzeń”. Jak sugerowali autorzy, miałyby one nieco rozjaśnić kwestię roli, jaką odegrali Niemcy w zainicjowaniu, zorganizowaniu i przeprowadzeniu zbrodni.

Czego dowiadujemy się z tego artykułu? W zasadzie dwóch rzeczy. Po pierwsze, że prace ekshumacyjne miały bardzo ograniczony charakter, a sposób ich przeprowadzenia daleki był od procedur stosowanych zazwyczaj w takich przypadkach. Stało się tak ze względu na pragnienie poszanowania judaistycznych zasad religijnych dotyczących szczątków zmarłych osób. Drugą informacją, stanowiącą ponoć „najciekawszy element raportu”, było stwierdzenie o odkryciu „46 łusek niemieckiej broni typu mauser”, co „mogłoby oznaczać”, że Niemcy brali czynny udział w jedwabieńskim mordzie i strzelali do jego ofiar. Jak można skomentować te rewelacje?

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że przedstawione powyżej wiadomości były już od dawna doskonale znane i szeroko komentowane w mediach bezpośrednio po opisywanej ekshumacji i w dłuższym okresie, w którym toczyło się IPN-owskie śledztwo w sprawie Jedwabnego. Jeśli raport cytowany przez „Wprost” zawierał nieznane dotąd szerzej drobne szczegóły dotyczące sposobu przeprowadzenia ekshumacji, to nie zmieniają one w żaden sposób oceny tych badań. Ich ułomność nie była żadną tajemnicą dla znających sprawę lepiej niż pobieżnie. Czy postąpiono wówczas słusznie, stawiając kwestie wiary ponad naukową skrupulatność? Nie mnie to rozstrzygać.

A co ze wspomnianymi łuskami? Elementarna rzetelność dziennikarska nie pozwoliła autorom „Wprost” pominąć efektów ekspertyz balistycznych przeprowadzonych w toku IPN-owskiego śledztwa. Wykazały one, iż pozostałości nabojów znalezione w Jedwabnem w obrębie słynnej stodoły oraz w jej pobliżu nie mogły być wystrzelone w roku 1941, bowiem pochodziły z broni nie będącej jeszcze wówczas w użytku.

W omawianym artykule nie znalazło się zatem nic, co choćby w niewielkim stopniu pozwoliłoby zakwestionować konkluzję przywoływanego już IPN-owskiego śledztwa prowadzonego przez prokuratora Radosława Ignatiewa. Uznał on, iż mordu w Jedwabnem dokonano z niemieckiej inspiracji i za niemieckim przyzwoleniem, jednak rola odegrana przez polskich cywili była „decydująca o zrealizowaniu zbrodniczego planu”, bowiem to polscy mieszkańcy miasteczka byli „wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto”.

reklama

Sam artykuł we „Wprost” nie byłby zapewne wystarczającym powodem do pisania tego felietonu. O Jedwabnem powiedziano już przecież tak wiele, że trochę szkoda byłoby tracić czas na komentowanie kolejnych nic nie wnoszących – choć siejących nieco zamętu – publikacji. Niestety, na tym się nie skończyło. „Rewelacje” tygodnika podchwyciła „Gazeta Polska Codziennie”, która w swoim piątkowym (z 28 grudnia 2012 roku) wydaniu zamieściła news zatytułowany „Niemcy strzelali w Jedwabnem”, będący krótkim omówieniem wcześniejszego artykułu z „Wprost”. Przewina dziennikarza gazety nie ogranicza się do posłużenia się sprzecznym z rzeczywistością tytułem (można by oczywiście udawać głupiego i tłumaczyć, że chodziło o Niemców strzelających do nacierającej Armii Czerwonej w 1944 roku). Autor napisał o znalezieniu w Jedwabnem niemieckich łusek, ale nie wspomniał już choćby słowem o tym, że pochodziły one z pocisków niewystrzelonych w 1941 roku. Stwierdził za to, że raport cytowany przez „Wprost” stawia jakoby pod znakiem zapytania przytoczone wyżej konkluzje prokuratora Ignatiewa dotyczące niemieckiej roli w omawianej zbrodni. Jest to manipulacja urągająca zasadom dziennikarskiej uczciwości i rzetelności.

W tekście z „GPC” przytoczono też opinię Piotra Gontarczyka, według którego „udział Niemców jako sprawców i kierujących zbrodnią w Jedwabnem jest bezsporny”, co wynikać ma „z dokumentów oskarżenia i procesu z 1949 r.”. Nie sposób podjąć się tutaj całościowej polemiki z taką tezą – wymagałoby to raczej obszernej książki niż krótkiego felietonu. Dość jednak powiedzieć, że o bezsporności nie może być tutaj mowy (wystarczy przypomnieć po raz kolejny efekty IPN-owskiego śledztwa), a zeznania złożone w czasie powojennego procesu są co najmniej niejednoznaczne i nie pozwalają na formułowanie kategorycznych wniosków o niemieckim sprawstwie i kierownictwie, szczególnie w świetle pozostałych dostępnych źródeł.

Nie jest moim celem propagowanie rekonstrukcji wydarzeń autorstwa prokuratora Ignatiewa jako jedynie słusznej i prawdziwej, zamykającej raz na zawsze całą sprawę. Jestem od tego bardzo daleki. Nie potrafię jednak przejść obojętnie wobec prób manipulowania dobrze znanymi faktami w celu zrzucenia odpowiedzialności za zbrodnię w Jedwabnem z barków polskich mieszkańców (nie wszystkich, rzecz jasna) tego miasteczka.

Felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.

Redakcja: Michał Przeperski

reklama
Komentarze
o autorze
Roman Sidorski
Historyk, redaktor, popularyzator historii. Absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Przez wiele lat związany z „Histmagiem” jako jego współzałożyciel i członek redakcji. Jest współautorem książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009). Współpracował jako redaktor i recenzent z oficynami takimi jak Bellona, Replika, Wydawnictwo Poznańskie oraz Wydawnictwo Znak. Poza „Histmagiem”, publikował między innymi w „Uważam Rze Historia”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone