Jędrzej Moraczewski - „Przewrót w Polsce” - recenzja i ocena
Zacna to inicjatywa, przyznajmy, z którą wyszło Muzeum Historii Polski. Rada programowa tej okolicznościowej serii, w skład której wchodzą prof. prof. Andrzej Friszke, Tomasz Gąsowski, Rafał Habielski, Krzysztof Kawalec, Tomasz Nałęcz oraz Andrzej Nowak do tej pory zdecydowała się ogłosić drukiem Piłsudski jakim go znałem Leona Wasilewskiego (2013), a także dzieło Liga Narodowa (1893-1928). Wybór relacji (2015). Prace to, a właściwie źródła, dla badaczy dziejów najnowszych świetnie znane i nieraz wykorzystywane ; dobrze zatem, że ich reedycja mogła ujrzeć światło dzienne.
Teraz do rąk historyków i czytelników (rozróżnienie celowe, o czym szerzej później) trafia dziełko wręcz klasyczne, bez znajomości którego trudno zrozumieć pewne mechanizmy kształtowania się suwerennej władzy polskiej na polskich ziemiach w końcu Wielkiej Wojny. Słowa „dziełko” użyłem tu celowo, jako że omawiana książka bez aneksów i wstępu liczy sobie raptem 120 stron. Objętość to nieznaczna, acz dla dziejopisów wielce wartościowa.
Wspomniany wstęp, autorstwa Tomasza Nałęcza, zawiera nie tylko omówienie plusów oraz mankamentów rozprawy Moraczewskiego, ale również pokrótce przedstawia biografię tego ostatniego. Z natury rzeczy jest to jedynie wprowadzenie, które przypomina właściwie podstawowe fakty dotyczące treści książki i jej interpretacji oraz z życia jej twórcy. Niemniej i tu z pewnymi sprawami można polemizować, jak choćby z rolą Moraczewskiego, moim zdaniem przez Nałęcza nadmiernie uwypukloną, w piłsudczykowskim Konwencie Organizacji A, działającym po aresztowaniu w lipcu 1917 r. Komendanta i wywiezieniu go z Królestwa. W aneksach z kolei znalazły się takie dokumenty jak „Manifest rządu lubelskiego” oraz jego „Odezwa”, „Odezwa płk. Rydza-Śmigłego”, „Manifest rządu Moraczewskiego”, a także „Odezwa rządu w sprawie prasy z 3 grudnia 1918”. Praca zaopatrzona została ponadto w indeks osób oraz spis ilustracji, których w tekście można się doliczyć 17.
Co do samego tekstu, to Moraczewski zaczyna go kreśląc obraz społeczno-polityczny Polski (właściwie Królestwa Polskiego) na przełomie 1917 i 1918 r., by następnie, nader szczegółowo również we wspomnianym powyżej kontekście, opisać dzieje własnego gabinetu, do momentu przejęcia władzy przez Ignacego Paderewskiego.
W tym miejscu wrócę do zastosowanego przeze mnie rozróżnienia na historyków i czytelników. Rzecz jasna jest to podział sztuczny, ale ułatwiający to, co chcę w niniejszej recenzji (omówieniu) przekazać. Zadajmy zatem pytanie – kim był Jędrzej Moraczewski i z jakim tekstem mamy do czynienia? Autor rozprawy był zaprawionym w partyjnych bojach (m.in. poseł do wiedeńskiego parlamentu) działaczem PPS, z ramienia której (przynajmniej oficjalnie – rozejście się zupełne z Piłsudskim partii było wówczas jeszcze sprawą w czasie odległą) sprawował urząd Prezydenta Ministrów. Toteż nie ma co się dziwić, że spisana przezeń na gorąco ta obszerna relacja, dokument chwili moglibyśmy powiedzieć, to praca partyjnie propagandowa, wychwalająca środowisko z którego autor się wywodzi i odsądzająca przy okazji od czci i wiary drugi obóz aspirujący podówczas do władzy, czyli narodowych demokratów. Historycy o tym wiedzą bowiem cytatami z Moraczewskiego bądź odwoływaniem się do niego jest naszpikowany nieomal każdy podręcznik do najnowszej historii Polski, a także monografie poświęcone początkom Drugiej Rzeczypospolitej, czy też jej życiu parlamentarnemu. Wznowienie Przewrotu... ułatwia zatem dostęp do tego źródła, tym bardziej, że zapewne książka ta zostanie z czasem zdigitalizowana.
Co jednak z nią ma począć „zwykły” czytelnik czytając o kolejnych sukcesach rządu Moraczewskiego i PPS? O kolejnych reformach i poprawie sytuacji w Kraju? O demokratach z lewicy i złych endekach? Sięgnąć do... wstępu i przypisów, którymi praca jest opatrzona. Problem w tym, a mówię to w kontekście celu Muzeum Historii Polski, którego ambicją jest trafić do szerszego grona pasjonatów historii, że po przeczytaniu wprowadzenia prof. Nałęcza, książkę można właściwie odłożyć na półkę bowiem ogólny zarys rządów Moraczewskiego (XI 1918-I 1919) został w nim przedstawiony. Tekst właściwy, tak przecież krótki, zainteresuje jedynie historyków, którzy fragmenty tej znanej powszechnie relacji albo będą chcieli zacytować, albo przywołać w aparacie naukowym.
Można zatem mieć mieszane uczucia dlaczego akurat ta rozprawa została wznowiona w tejże, powtórzę – bardzo trafnej i potrzebnej, okolicznościowej serii. Problem ten sam mam z książką poprzednią, uważając jednocześnie wspomnienia Wasilewskiego, ciekawe dla czytelnika i pisane piękną polszczyzną, za przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Z drugiej strony dla badacza Drugiej Rzeczypospolitej mieć Moraczewskiego pod ręką – bezcenne. Stąd taka, a nie inna ocena – wszak to źródło niepowtarzalne, choć weryfikowalne jedynie w zestawieniu z innymi materiałami i relacjami epoki. Tak jak nieomal, to stara prawda, każde źródło.