Jarosław Wojtczak – „Meksyk 1810–1821” – recenzja i ocena
Jarosław Wojtczak – „Meksyk 1810–1821” – recenzja i ocena
Autor wyraźnie idzie na rekord HaBeków. W zasadzie już go ma – teraz tylko go śrubuje. Mówiąc wprost: mamy przed sobą tradycyjną już, świetną fabułę na temat mało znanego, egzotycznego tematu. Bo o ile część z nas słyszała o wojnie o niepodległość Meksyku, to raczej niewielu zna szczegóły. A te naświetla nam właśnie Jarosław Wojtczak.
Nie jest to oczywiście praca naukowa, ale stricte popularnonaukowa. Oparta jest na opracowaniach, ewentualnie wydawnictwach źródłowych. I co ciekawe nie tylko anglojęzycznych, lecz również w języku Cervantesa. Mało tego – wiele z nich jest całkiem nowych i nieznanych w naszej przestrzeni. Tak więc na plus należy zapisać autorowi dobrą selekcję podstawowych materiałów potrzebnych do napisania książki.
Jak już wspomniałem, czeka nas tradycyjnie świetny styl, więc „Meksyk 1810–1821” po prostu wciąga czytelnika od pierwszych stron. Układ pracy jest, rzekłbym, typowo „wojtczakowy”. Na początku mamy więc „zajawkę” w postaci relatywnie szczegółowego opisu jednego z istotnych wydarzeń z opisywanej epoki. A później mamy przegląd jedenastoletniej walki o niepodległość Meksyku wraz z epilogiem.
Autor, bez zagłębiania się w drobne szczegóły, wpierw przedstawia jak powstawało i funkcjonowało hiszpańskie imperium w Nowym Świecie. Skupia się jednak głównie na Meksyku, przedstawiając również jego osobliwości, układ społeczny i gospodarczy. Następnie gładko przechodzi do przyczyn pobudzenia się ducha niepodległości wśród miejscowej ludności.
Jest to jednak charakterystyka zarysowana na zbyt ogólnym poziomie. Żeby zapoznać się ze szczegółami omawianej problematyki i poznać tło polityczne, warto zajrzeć do książki Ayacucho 1824 Jarosława Spyry, która przed kilkunastu laty ukazała się w serii Historyczne Bitwy. Nie znaczy to, że Wojtczak załatwił sprawę „po łebkach” – jednak nie jest to wystarczająco wyczerpujący opis.
Podobnie jest z opisem wojsk. Zazwyczaj w HaBekach Jarosława Wojtczaka jest to dobry i ciekawy rozdział, jednak tym razem trzeba się tu obejść smakiem. Brakowało mi pogłębionego, bardziej analitycznego opisu strony militarnej – tak hiszpańskiej jak i powstańczej. A byłoby to bardzo ciekawe, ponieważ obie strony wychodziły ze wspólnego pnia.
Ta książka jest taką „wojną w pigułce”. Wojtczak wartko przechodzi po wszystkich frontach. Jednak czyni to zdecydowanie za szybko. Co prawda niektóre wydarzenia rozgrywały się równolegle, jednak były ze sobą słabo skoordynowane – ale przydałaby się taka główna myśl operacyjna. Plusem tej dynamiki omawianych wydarzeń jest ukazanie relacji między powstańcami, czytelne przedstawienie, jak kształtowały się układy i spory, a także ambicje obu stron. Te w sposób wymierny rzutowały na ostateczny rezultat meksykańskiej insurekcji. Portret ich przeciwników prezentuje się równie intrygująco. Sami Hiszpanie to nie gnuśni, konserwatywni kolonialiści, którzy bezwzględnie tłumili aspiracje uciśnionych. Z pracy Wojtczaka wyłania się portret sprawnych i pomysłowych obrońców starego porządku.
Jednak Meksyk ostatecznie uzyskał niepodległość. Jak do tego doszło – odpowiedź znajdziemy w recenzowanej książce.