Jan S. Płachta – „Artysta betonu i stali. Mosty Rudolfa Modrzejewskiego” – recenzja i ocena
Którzy z Polaków mieli najbardziej znaczący wkład w historię Stanów Zjednoczonych? W odpowiedzi na te pytania usłyszymy najpewniej nazwiska Kościuszki lub Pułaskiego. W cieniu tych postaci, pozostaje niemal zapomniany polski inżynier, przez współczesnych nazywany „artystą betonu i stali”.
Mowa tutaj o Rudolfie Modrzejewskim (Ralph Modjewski), synu słynnej aktorki Heleny Modrzejewskiej. Modrzejewski urodził się w 1861 roku w Krakowie. W 1876 roku, wyemigrował wraz ze swoimi rodzicami do USA, a dwa lata później podjął studia inżynierskie w paryskiej Ecole des Ponts et Chaussées. Uczelnię skończył w 1885 roku będąc przy tym najlepszym absolwentem.
Matka Modrzejewskiego, po jego powrocie ze studiów do USA, postarała się aby odbył praktyki u Georga S. Morisona, uważanego za ojca amerykańskiego mostownictwa. Z amerykańskim inżynierem Modrzejewski współpracował przez siedem lat, a następnie w 1893 roku otworzył własną firmę konstrukcyjną. W ciągu kolejnych lat swojego życia, zbudował dziesiątki amerykańskich mostów, które na trwale wpisały się w amerykański krajobraz, a wiele z nich jest obecnie wpisane na listę zabytków. Modrzejewski, który swoją karierę zawodową związał z USA, nigdy nie zapomniał o swoich polskich korzeniach i na każdym kroku podkreślał swoje związki z polską ojczyzną. Zmarł w 1940 roku w Los Angeles.
„Mostowe” dziedzictwo Rudolfa Modrzejewskiego przypomina nam dziś Jan S. Płachta. W swych badaniach autor wykonał iście benedyktyńską pracę, przemierzając amerykański kontynent w poszukiwaniu funkcjonujących po dziś dzień stalowych i betonowych konstrukcji wybitnego polskiego inżyniera. „Artysta betonu i stali” rozpoczyna się od długiego wstępu, gdzie poznajemy biografię głównego bohatera. Kolejne rozdziały książki stanowią natomiast natomiast poszerzony i uzupełniony zbiór publikacji dotyczących mostów Rudolfa Modrzejewskiego, które były publikowane przez autora w ostatnich kilkunastu latach w prasie polonijnej i amerykańskiej.
Każdy z rozdziałów rozpoczyna się od krótkich informacji dotyczących historii oraz położenia geograficznego miejscowości, w której Rudolf Modrzejewski zbudował most. Następnie poznajemy szczegóły powstania mostu, koncentrujące się na wykonaniu oraz specyfikacji technicznej danej przeprawy. Szczegóły techniczne oraz specyficzna terminologia dotycząca mostownictwa, mogą być nużące dla przeciętnego czytelnika. Dlatego też autor starał się uatrakcyjnić prowadzoną przez siebie narracje, obficie prezentując anegdoty oraz interesujące historie związane z budową danego mostu.
Godne podziwu jest także to, że Płachta osobiście odwiedził każdy z opisywanych przez siebie mostów, toteż może się podzielić szerszymi przemyśleniami na temat kunsztu inżynieryjnego Modrzejewskiego. Autor na każdym kroku swojej książki, podkreśla dalekowzroczność polskiego inżyniera, który projektując swoje budowle stawiał przede wszystkim na ich solidne wykonanie oraz maksymalną funkcjonalność. Przeprowadzona przez autora swego rodzaju „inspekcja na żywo”, potwierdza jego dbałość o najmniejsze detale, za co też należą mu się słowa uznania. Zakończenie książki stanowi krótki epilog, który uwypukla znaczenie Rudolfa Modrzejewskiego jako inżyniera o światowej sławie.
Osobną część publikacji stanowi przebogaty materiał ilustracyjny, na który składa się ponad 270 rysunków, fotografii oraz planów mostów wykonanych przez Rudolfa Modrzejewskiego. Warto tutaj wspomnieć, że autor książki od wielu lat popularyzuje wśród Polaków w USA oraz nad Wisłą dziedzictwo wybitnego syna Heleny Modrzejewskiej.
„Artysta betonu i stali” to niezwykła biografia, przywracająca naszej pamięci postać zapomnianą, choć bardzo zasłużoną. Życie Rudolfa Modrzejewskiego widziane z perspektywy zbudowanych przez niego mostów, okazuje się prawdziwie pasjonujące. Dzieła Modrzejewskiego są dziś klasycznymi przykładami sztuki inżynieryjnej, a funkcjonowanie tak wielkiej ilości z nich do chwili obecnej, można uznać na fenomen na światową skalę. Modrzejewski zasługuję na pamięć i wdzięczność w Polsce, a książka Jana S. Płachty - na lekturę. Oby dzięki niej Modrzejewski stał się tak znany, jak na to zasługuje.