Jan M. Małecki – „A History of Kraków for Everyone” – recenzja i ocena
Jan Małecki jest znanym badaczem historii Krakowa, emerytowanym wykładowcą Uniwersytetu Ekonomicznego, byłym rektorem tej uczelni, członkiem Polskiej Akademii Umiejętności i współautorem monumentalnych Dziejów Krakowa. W 2007 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się jego dość niepozorna książeczka: Historia Krakowa dla każdego. W przystępnej publikacji autor na ok. 300 stronach starał się opisać całość dziejów „duchowej stolicy Polski” w zakresie takim, jaki powinien znać każdy mieszkaniec miasta, czy szerzej – Polski. Bez zbędnego natłoku dat, nazwisk i liczb. Praca okazała się sporym sukcesem, zyskując między innymi tytuł „Krakowskiej Książki Miesiąca” (nagroda przyznawana przez Śródmiejski Ośrodek Kultury w Krakowie). Wydawca postanowił pójść za ciosem i w 2008 roku do księgarń trafiła anglojęzyczna wersja publikacji, przeznaczona dla zachodnich turystów, od kilku lat szturmujących Kraków.
Pisząc o tej książce należy po pierwsze przytoczyć zalety, które tyczą się w równym stopniu wydania oryginalnego. Praca Małeckiego jest ciekawa, rozsądnie podzielona i wyważona tematycznie. Autor nie preferuje konkretnych okresów – opisuje dzieje Krakowa od początku aż po 1990 rok. Podobnie sprawa ma się z tematami: wiele jest tu historii politycznej, ale też informacji o życiu codziennym, kulturze, architekturze, władzy lokalnej. Nie brakuje ciekawostek, znacząco uprzyjemniających lekturę. Trudno wskazać wyraźniejsze braki, a tekst czyta się niezwykle szybko.
Kilka słów o tłumaczeniu
Pochwała niewątpliwie należy się tłumaczce, Jessice Taylor-Kuci. Język przekładu jest elegancki, ale zarazem przystępny. Nie ma w nim zbyt długich zdań czy hermetycznego słownictwa. Z jednej strony dobrze odbija formę oryginału, z drugiej: zapewnia, że książkę zrozumieją nie tylko rodowici Anglicy, ale także osoby, dla których angielski jest językiem wyuczonym i to niekoniecznie na poziomie profesjonalnym.
Zarazem można wskazać pewne wady tłumaczenia. Pani Taylor-Kucia w dość niekonsekwentny sposób podaje nazwy własne czy różne terminy – niekiedy jedynie po polsku kursywą, czasem tylko po angielsku, albo w obydwu językach, ale... nie znaczące tego samego. Trudno zrozumieć np. dlaczego nazwa Wolnego Miasta Krakowa ani razu nie pojawia się po polsku, a Nowej Huty – ani razu w tłumaczeniu (przecież ona coś konkretnego znaczy, a dla Anglika to tylko zbitka literek). Podobnie sprawa ma się np. z nazwami ulic, nie zawsze tłumaczonymi. To jednak wyłącznie detale – ogółem mamy do czynienia z przekładem na wysokim poziomie, dostosowanym do konkretnej grupy odbiorców.
Książka przegapiona? Dlaczego?
Oczywiście nie mam wglądu w dane sprzedaży Wydawnictwa Literackiego, ale nie wydaje mi się by publikacja „A History of Kraków for Everyone” odbiła się na Zachodzie szerszym echem i znacząco zasiliła kiesę oficyny.
Przygotowując się do jej recenzji miałem świadomość, że jako Polak nie będę w stanie w pełni ocenić, czy jest to dobra publikacja dla obcokrajowca. Dlatego postanowiłem sprawdzić, co pisali o niej recenzenci z zagranicy. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że... takich recenzji nie ma. A przynajmniej ani jednej nie da się znaleźć w internecie. Google na zapytanie o tytuł książki nie pokazuje żadnego wyniku na stronach brytyjskich i kilka bezużytecznych wyszukań z serwerów amerykańskich. Recenzje po angielsku można wygooglać, ale tylko w polskich periodykach wydawanych w tym języku (The Warsaw Voice; The Krakow POST). Skąd ten brak zainteresowania?
Nieprzemyślane wydanie przemyślanej książki
Być może nie przygotowano właściwie dystrybucji książki (na pewno nie była w większym stopniu sprzedawana za granicą; wydawca nastawił się na turystów). Być może przeceniono liczbę przyjezdnych zainteresowanych solidniejszą, podbudowaną naukowo (choć bardzo przystępną!) lekturą. A może... nie przemyślano formy wydania.
Moim zdaniem Wydawnictwo Literackie popełniło duży błąd, wydając „A History of Kraków for Everyone” w formie niezmienionej względem oryginału. W środku znajdziemy fikuśne rysunki Ignacego Czwartosa, ale ani jednego zdjęcia czy planu miasta. To czy rysunki się spodobają jest kwestią gustu. Nie pełnią jednak żadnej funkcji informacyjnej. Krakus czytający o różnych dzielnicach, kościołach, zabytkach, ulicach itd. będzie w stanie umiejscowić je na mapie. Ale jak ma to zrobić obcokrajowiec? W wielu przypadkach będzie mieć problem nawet z mapą pod ręką – autor nie podaje konkretnych adresów, a tłumaczka czasem podaje nazwy miejsc tylko w tłumaczeniu. To w zasadzie wyklucza zwiedzanie miasta z książką w ręku. A czytanie książki w hotelu czy po powrocie za granicę zabija połowę przyjemności. Przed oczami przewijają się nazwy setek miejsc, które nie sposób zidentyfikować z konkretnymi obrazami. „A History of Kraków for Everyone” koniecznie powinna zawierać przynajmniej jeden plan miasta, a najlepiej – szereg mapek ilustrujących poszczególne rozdziały.
Uwzględniając charakter odbiorcy, dobrym pomysłem byłoby dodanie tzw. kapsuł (ramek) – mogłyby one np. zawierać niektóre ciekawostki. W końcu książka, według wydawcy, ma wyjaśniać co czyni miasto wyjątkowym. I wyjaśnienie takie w niej znajdziemy, ale będzie to wymagać lektury całych rozdziałów od początku do końca. Ramki mogłyby też służyć za pomoc w wyjaśnianiu kontekstu. Książka miejscami może być niezrozumiałą, gdyż autor tylko w ograniczonym stopniu opisuje wpływającą na Kraków historię Polski czy Europy. Tymczasem przeciętny Anglik na pewno słabiej zna dzieje Polski niż mieszkaniec kraju nad Wisłą, do którego swoją pracę pierwotnie kierował prof. Małecki.
Całkowicie niezrozumiały jest brak słowniczka terminów. Czy czytelnik ma kartkować całą książkę lub zaglądać do Wikipedii, by dowiedzieć się np. co znaczy „szlachta”? Tłumaczka termin ten podaje wielokrotnie i to wyłącznie w formie polskiej. Niestety na końcu pracy znajdziemy tylko kalendarium i indeks. Brakuje nawet bibliografii. To kolejny błąd, bo przecież książka ta mogłaby spokojnie stanowić część „kanonu” anglojęzycznych prac o historii Polski – zaraz obok m.in. „Bożego Igrzyska” Normana Daviesa. Brak wykazu literatury w zasadzie dyskwalifikuje jej wykorzystanie przez zachodnich naukowców czy studentów.
Słowo na koniec
Summa summarum „A History of Kraków for Everyone” to bardzo dobra książka, jeśli mielibyśmy oceniać samą jej treść. Jest bardzo przystępna i zwięzła, a zarazem pozwala poznać dzieje Krakowa na przestrzeni wieków, w tym losy społeczności żydowskiej i najważniejszych dzielnic – Kazimierza, Podgórza, Kleparza. Szkoda tylko, że brakło opisu „nowszych” części miasta – np. Grzegórzek, Dąbia, Krowodrzy. Autor napisał oczywiście co nieco o Nowej Hucie, ale i tu opis jest raczej lakoniczny i... krytyczny (prof. Małecki ewidentnie nie należy do entuzjastów nowohuckiej architektury). Ogółem dość słabo wypada zakończenie. Autor naprędce podaje informacje o ostatnim półwieczu, kończąc narrację równo 20 lat temu.
To jednak nie treści (zasługującej niemal wyłącznie na pochwały) dotyczy powyższa recenzja. Przede wszystkim nie przemyślano formy wydania – postała książka, która nie zadowoli w pełni ani zwykłego turysty ani bardziej profesjonalnego czytelnika. Może właśnie dlatego tak trudno przeczytać o niej coś więcej w zachodniej prasie i publikacjach internetowych.