Jan Grabowski -„Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945” – recenzja i ocena
Im więcej czasu upływa od Holokaustu, tym więcej pojawia się prac usiłujących oceniać tamte wydarzenia z moralnego punktu widzenia. Sam mechanizm zagłady opisano już wystarczająco, by wyznaczyć jego liczbowe granice. Nadal jednak, zdaniem niektórych badaczy, niezmierzony pozostaje wymiar psychologiczny. Jan Grabowski zawęził terenowo obszar swych badań do obrębu jednego powiatu, by zbadać go z precyzją biologa dokonującego sekcji zwierzęcia. Owoc tej pracy jest... cóż, na pewno dość zaskakujący.
Od okładki do okładki
Omawiana praca liczy sobie 264 strony, z czego sama analiza powiatu zajmuje 153 z nich. Znaczna część książki to 14 aneksów zawierających relacje i dokumenty związane z omawianym rejonem. Pracę urozmaicono jedną mapą i czterema ilustracjami.
Autor jest profesorem na Wydziale Historii University of Ottawa, na którym pracuje od 1994 roku. Według informacji zawartych w stopce redakcyjnej publikacja została zrealizowana w ramach projektu badawczego Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN pt. »Ludność wiejska w Generalnym Gubernatorstwie wobec Zagłady i ukrywania się Żydów, 1942-1945«. Publikację książki finansowo wsparło MNiSW, The Rothschild Foundation Europe i Conference on Jewish Material Claims Against Germany.
Polowanie prowadzące na manowce?
Grabowski skoncentrował swe badania wokół bardzo ograniczonego obszaru. Z jednej strony pozwala to na dokładne zbadanie wszelkich występujących tam zjawisk, z drugiej jednak utrudnia rozciągnięcie wypływających z takich badań wniosków na szerszy teren. Głównym założeniem książki jest wyjaśnienie przyczyn relatywnie niskiej przeżywalności wśród Żydów szukających schronienia w powiecie Dąbrowa Tarnowska po przeprowadzeniu masowych wywózek w 1942 roku. Według autora winę za taki stan rzeczy ponoszą Polacy aktywniej, niż do tej pory sądzono, współpracujący z Niemcami w tytułowych polowaniach na Żydów. Do grona kolaborantów Grabowski zalicza nie tylko sołtysów, straże wiejskie czy Policję Państwową, ale także Baudienst i wiejską straż pożarną. Jest bardzo stanowczy w wynajdywaniu winnych współpracy i jeszcze bardziej niechętny w uznawaniu działań pomocowych. Ostrze krytyki kieruje także w kierunku Instytutu Pamięci Narodowej, oskarżając go o chęć „zwiększenia szeregów ludzi, którzy gotowi byli się poświęcić, ratując żydowskich współobywateli”. Powtarza też wygłoszoną przez Artura Domosławskiego opinię o IPN jako o „kustoszu Polski niewinnej”. Jako naukowiec, Grabowski wykazał się dużymi zdolnościami w dziedzinie gromadzenia i badania materiałów źródłowych, jednak jego sposób podejścia do tematu może budzić kontrowersje.
Każda osoba chcąca zapoznać się z „Judenjagd” musi zająć stanowisko w kwestii uznania uprawnień historyka do moralnej oceny przeszłych wydarzeń. Grabowski jest bowiem ostrym i bezwzględnym sędzią. Swój cel przedstawił jasno w zakończeniu, cytując ks. Tischnera: Nie jest wolny naród, który nie potrafi wysłuchać wyznania win i uczynić takiego wyznania. Nic tak nie krępuje wolności, jak wina nienazwana i niewyznana. Grabowski dodaje od siebie: Niech te mądre słowa będą przypieczętowaniem tego studium. Dla autora pomocą okazaną Żydom jest tylko i wyłącznie przechowywanie ich w ukryciu przez cały okres niebezpieczeństwa bez pobierania od nich pieniędzy czy korzyści materialnych. Inne zachowania, jak przechowywanie „za pieniądze” lub po prostu nieinformowanie władz o Żydach, zazwyczaj piętnuje lub wyśmiewa. W swych sądach nie jest jednak jednolity. Raz twierdzi, że ciche bohaterstwo wielu innych ratujących nie doczekało się nawet wzmianki, by w innym miejscu krytykować badania IPN, mające na celu znalezienie jak największej liczby Polaków represjonowanych za pomoc Żydom.
W swych namowach do wyznania win zdaje się też nie zauważać, że nie raz już w Polsce poruszano temat współudziału Polaków w zbrodniach na Żydach, i to w różnej formie. Nie trzeba tu sięgać do przytaczanych przez autora polskich akt sądowych. W 2000 roku pojawił się film „Wyrok na Franciszka Kłosa”, w którym przedstawiono członka Policji Państwowej biorącego udział w polowaniu na Żydów, w którym pojawia się również postać polskiego donosiciela. Istnieją także programy edukacyjne dotyczące m.in. zabijania Żydów przez polskich chłopów. Sam miałem okazję oglądać tego typu nagrania na zajęciach prowadzonych przez pracownika IPN, co stoi w ciekawej sprzeczności z twierdzeniami Grabowskiego skierowanymi pod adresem tej instytucji.
Informacje o zjawiskach opisywanych przez autora są dostępne dla zainteresowanych. Pewna forma „spowiedzi” miała więc miejsce, i została wysłuchana, przynajmniej przez część społeczeństwa. Owszem, można narzekać, że poziom rozpowszechnienia świadomości historycznej na temat stosunków polsko–żydowskich wśród Polaków jest relatywnie niski, ale trudno traktować tę kwestię w sposób wyjątkowy. Udowodniła to zresztą niedawna prowokacja z Obrońcami Monte Cassino. Być może Grabowski z racji pracy w Kanadzie stracił kontakt z wydarzeniami mającymi miejsce w Polsce i to rzutuje na jego sądy.
„Judenjagd” zawiera także jeden poważny błąd merytoryczny. Autor tłumaczy zwrot „Beutegermanen” jako „Germanie od łupów”, co miało podkreślić ich skłonności do rabowania. W rzeczywistości termin ten należałoby przetłumaczyć jako „zdobyczni Niemcy”. Chodzi tu o przedstawicieli narodów wschodnich, którzy w okresie zwycięstw Wehrmachtu „odnaleźli” w sobie niemiecką krew i zapragnęli „stać się” Niemcami. Byli więc w pewnym sensie taką samą zdobyczą wojenną jak działa czy karabiny.
Podsumowanie
Nie tak dawno pojawiły się informacje o projekcie postawienia nowego pomnika poświęconego Polakom ratującym Żydów. Jak widać, spór o to, jak wielu Polaków pomagało Żydom i ile osób doświadczyło tej dobroci, pozostanie żywy przez wiele lat. „Judenjagd” to praca, która poszerza naszą wiedzę o tych bolesnych czasach, ale sama w sobie nie wystarczy do podsumowania dyskusji w tym temacie, z czego zresztą zdaje sobie sprawę sam Grabowski. Jest to jednak książka silnie wpływająca na wyobraźnię i poruszająca bardzo ważny fragment polskiej historii. Warto ją przeczytać choćby po to, by wyrobić sobie o niej własne zdanie.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Agnieszka Kowalska