Jakub Kuza – „Bitwa o Polskę 2020” – recenzja i ocena
Książka Jakuba Kuzy, prawnika i filozofa, to pozycja, która mogła powstać tylko teraz i tylko w Polsce. Wątki historyczne przeplatają się w niej z aktualnymi wydarzeniami politycznymi, a ich sens i znaczenie mogą odczytać jedynie ci, którzy stykają się z nimi na co dzień. Czyli my wszyscy.
Forma fikcyjnych pamiętników od dawna zmarłych dyktatorów dokumentujących przyszłe wybory prezydenckie w Polsce stała się dla Kuzy podstawą rozważań nad kondycją polskiej polityki oraz społeczeństwa. Wszystko to pojawia się mimochodem, niemal przypadkowo, w opisywanych wydarzeniach z niespełna sześciu miesięcy kampanii prezydenckiej w 2020 roku.
Przykra dla czytelnika konstatacja, że tak naprawdę nie czyta wymyślonej fabuły, lecz oscylującą wokół prawdziwych wydarzeń mieszaninę tego co już się zdarzyło z powstałymi w wyobraźni autora scenariuszami, towarzyszy niemal w każdej chwili lektury. Na osłodę pozostaje humor, którym autor posługuje się z wprawą i świadomością, że tak naprawdę śmieszność danych zdarzeń płynie z ich autentyczności.
Ale od początku. Kuza w swojej książce przedstawia fikcyjny zapis pamiętników Józefa Stalina i Adolfa Hitlera, relacjonujących czytelnikowi przebieg kampanii prezydenckiej z 2020 roku, w której sami uczestniczą w roli kandydatów. Tytułowa bitwa (nawiązanie do Bitwy Warszawskiej, potocznie zwanej Cudem nad Wisłą z 1920 roku) toczy się pomiędzy byłymi dyktatorami, a jej przebieg wyznaczają kolejne zwroty akcji.
Już na pierwszych stronach książki pojawia się kornik i puszcza. Dalej mamy chociażby paski informacyjne TVP, program Dziecko +, czy „świetną zmianę”, więc jeżeli ktoś sięgając po książkę miał wątpliwości, co do jej charakteru, szybko zostanie naprowadzony na właściwy tor. Obie postaci dyktatorów spotykają na swojej drodze do prezydentury całą paletę najróżniejszych osobistości ze świata polityki i dziennikarstwa. Nie wymaga dużego wysiłku utożsamienie konkretnej postaci z jej rzeczywistym odpowiednikiem. Mamy chociażby Ola Filipińskiego, wiecznie pijanego, ale w rzadkich chwilach trzeźwości niezwykle profesjonalnego i wytrawnego polityka lewicy.
Konstruując większość z opisywanych przez siebie bohaterów autor czerpie pełnymi garściami z dorobku internetowych prześmiewców, czyni jednak wyjątek dla Hitlera i Stalina. Postaci te wprowadzone na scenę polityczną przez współczesnych, potężnych graczy, stanowią raczej metaforę ideologicznych podziałów, niż „rzeczywistych” bohaterów. Rozgrywane przez polityków i dziennikarzy społeczeństwo staje przed pozorną możliwością wyboru pomiędzy komunistą i faszystą, których jedyną zaletą jest wzbudzanie emocji. Koresponduje to z wszechobecnością postprawdy we współczesnym, łaknącym spektaklu życiu społecznym i politycznym.
Często stosowanym przez autora zabiegiem jest przywoływanie wydarzeń historycznych, jako punktów odniesienia do opisywanych „na bieżąco” wydarzeń. Ten subtelny zabieg sprawia, że czytelnik odnosi wrażenie, że „to już kiedyś było i skończyło się źle”. Kuza nie oszczędza nikogo, wyśmiani zostają zarówno lewicowi, jak i prawicowi dziennikarze i politycy, którzy w oderwaniu od społeczeństwa realizują swój plan przejęcia władzy, dostarczając mu tanich i wyimaginowanych zamienników dla trawiących je jak najbardziej rzeczywistych problemów.
Najsmutniejszym i budzącym najwięcej emocji w trakcie lektury elementem jest właśnie opis kondycji społeczeństwa polskiego. Pozbawione reprezentacji, apatyczne, zdane na władze sponsorowane przez któregoś z silniejszych sąsiadów, tak naprawdę pozbawione jest realnego wpływu na sytuacje w kraju. Wskazuje na to, co dobitnie podkreśla finał książki. Diagnozę taką najczęściej wypowiadają sami dyktatorzy, którzy podobnie jak polskie elity, traktują władzę w kraju jako krok ku przyszłym awansom, czy to na stanowiska w Brukseli, czy odbudowie imperiów III Rzeszy i Związku Radzieckiego.
Fabuła książki niepozbawiona jest luk. Dręczącym czytelnika pytaniem jest, w jaki sposób Hitler i Stalin mogli w ogóle brać udział w wyścigu o najwyższy urząd w Polsce? Wyjaśnienie, choćby tak nieprawdopodobne, jak ich długowieczność, ułatwiłoby nadanie pewnego stopnia realności opisywanym wydarzeniom. Pytanie to narzuca się tym bardziej, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że książka ma postać pamiętników. Postrzega się je jako formy zapisu osobistych emocji i refleksji wywołanych doświadczanymi przez jednostkę zdarzeniami.
Być może autor celowo nie wyjaśnia tej kwestii, aby tym bardziej podkreślić metaforyczny charakter postaci dyktatorów. Karol Marks pisał o widmie komunizmu unoszącym się nad Europą w XIX wieku, być może Kuza chciał w podobny sposób zaznaczyć widma Stalina i Hitlera nad Polską. Wielkim nieobecnym w książce są Stany Zjednoczone wraz ze swoim ekonomicznym imperializmem. Choć Hitler nosi piżamę z Myszką Miki (i różowy szlafroczek w „swastyczki”) nieobecność amerykańskiego kapitału budzi zdziwienie tym większe, że niemieckie pieniądze stają się głównym motorem kampanii Hitlera, a rosyjskie tajne służby wyciągają Stalina z największej opresji.
Zasadniczym pytaniem po lekturze książki pozostaje, czy czytelnik, który sięgnie po nią za dziesięć (a może nawet i za pięć) lat zrozumie zastosowany w niej humor? Tak szerokie czerpanie z „tu i teraz” może okazać się bronią obosieczną – teraźniejszy czytelnik łatwo wyłapie wszystkie umiejętnie osadzone smaczki, jednak czy przy intensywności życia politycznego bawiące nas aktualne wydarzenia pozostaną równie czytelne za kilka lat? Na to pytanie odpowiedzi udzieli czas.
Jakub Kuza napisał książkę, która powinna zainteresować wszystkich, którzy potrafią potrafiących z dystansem i przymrużeniem oka spojrzeć na polską rzeczywistość. Dobrze napisana, zabawna i niepozbawiona refleksyjnego charakteru książka Kuzy sytuuje się na granicy pomiędzy dobrą rozrywką, a pesymistyczną diagnozą społeczną. Autor punktując kolejne patologie świata polityki i czwartej władzy buduje obraz bliższy konwencji kabaretu „Ucho prezesa” niż trzymającego w napięciu „House of Cards”. Zachęcam do lektury.