Jakub Dymek – „Nowi Barbarzyńcy” – recenzja i ocena
Jakub Dymek – „Nowi Barbarzyńcy” – recenzja
Ostatnie lata obfitują w analizy dotyczące kondycji społeczno-ekonomicznej świata, w którym żyjemy. Kryzys finansowy oraz zwycięstwa prawicowych ugrupowań w wielu demokratycznych krajach stały się podstawą hipotez o końcu świata, jaki znamy. Immanuel Wallerstein, Wolfgang Streeck, Randal Collins wieszczą ostateczny kryzys kapitalizmu, który przyniesie nową formę ładu społecznego. W sukurs przychodzą także wnioski z interdyscyplinarnych badań zawartych chociażby w „Kapitale w XXI wieku” Thomasa Pikettye’go, czy pokrewne humanistycznym ujęcia antropocentryczne, w których to nie polityka, ale zanieczyszczenie środowiska, doprowadzi teraźniejszy kapitalizm (utożsamiany z demokracją) ku zagładzie.
Poszukiwania przyczyn tej sytuacji stymulują dyskusje wśród dziennikarzy, naukowców i polityków od kilku lat. Przyczyn wymienia się wiele, między innymi oderwanie elit od reszty społeczeństwa, rosnące dysproporcje w poziomie życia, czy ogólniej zniecierpliwienie ludzi względem obietnic kapitalistycznego dobrobytu, który jak się okazuje, ewoluował na korzyść najbogatszych. Jakub Dymek, publicysta i dziennikarz, w „Nowych barbarzyńcach” zabiera głos w toczącej się od lat dyskusji, jednak w odróżnieniu od wspomnianych analiz nie znajdziemy w jego pracy przyczyn społecznego poparcia dla nowej prawicy – na warsztat wziął media i ich powiązania z polityką.
Dymek prowadzi swoją narrację trójtorowo. Śledząc losy „niepokornych dziennikarzy” w Polsce, kampanie wyborcze w Stanach Zjednoczonych oraz meandry ideologicznego guru „eurazjatyzmu”, Aleksandra Dugina, stawia tezę o ich „marszu przez instytucje” odwołując się tym samym do dorobku włoskiego marksisty Antonio Gramsciego. Postaci Donalda Trumpa, Władimira Putina i Jarosława Kaczyńskiego są jakoby efektem działań mających swe początki w kryzysie finansowym z 2008 roku, który otworzył przestrzeń publiczną dla prawicowych populistów. Posługując się prostym językiem rekonstruuje historie tygodników prawicowych, braci Karnowskich, rolę Sarah Palin w tryumfie Trumpa oraz wpływ Dugina na rosyjską drogę antyatlantyzmu. Jak można się domyślać wnioski płynące z lektury stawiają pod znakiem zapytania niepokorność „niepokornych”, komiczność Sarah Palin czy nierealność tez Dugina. W erze mediów społecznościowych proste rozwiązania trudnych problemów i odwołania do „zwykłego obywatela” ukształtowały antyestablishmentową politykę i wyborców, którzy łakną kompromitacji elit.
Impulsem do napisania książki był tekst zamieszczony na portalu Dwutygodnik.com, w którym Dymek bez ogródek stwierdza: „Alt-prawica to zwycięstwo wszystkiego, co uchodziło za barbarzyństwo, nad wszystkim, co uchodziło za normalne”. W ułagodzonej formie stwierdzenie to mogłoby stanowić podsumowanie książki, gdyby takowe w niej występowało. Oczywiście, zawsze można twierdzić, że otwarta forma, to świadomy zabieg mający wymusić na czytelniku refleksje. Moje podejrzenia są inne. Dymek zestawia ze sobą trzy odmienne kraje opisując je słowami-kluczami (np. „liberalny”, „lewica”, „prawica”), które w odniesieniu do każdego z nich znaczą zupełnie co innego, a więc poza stwierdzeniem pewnych podobieństw, tak naprawdę nie sposób ich do siebie odnieść, zatem stawianie konkretnych, wspólnych im diagnoz jest nieuprawnione. Łatwiej we wstępie podsunąć kilka ogólnych tez, które mogą posłużyć jako rama interpretacyjna. Ale OK, to publicystyka a nie praca naukowa.
Jeżeli ktoś w pracy Dymka będzie szukał przyczyn sukcesu „alt-prawicy” znajdzie sformułowania, które już od dłuższego czasu można znaleźć w komentarzach różnych publicystów. „Nowi barbarzyńcy” to nieślubne dzieci późnego kapitalizmu, które wykorzystały szanse im oferowane, a po zwycięstwie zmieniły zasady gry wzbudzając lament wśród dotychczasowych graczy. Dodajmy, że gracze ci do dziś nie potrafią znaleźć panaceum na alt-prawicowy dyskurs brnąc w narzuconą im politykę podziałów, której częścią jest również recenzowana książka. Termin „barbarzyńcy”, jakby go nie uzasadniać, jest nacechowany pejoratywnie, a próby „ideologicznie neutralnej” analizy przy tak zakreślonym przedmiocie muszą skończyć się porażką.
Największe zastrzeżenie budzi jednak powoływanie się na zasłyszane informacje, których w żaden sposób nie można zweryfikować. Trąci to już brukowcami, a chyba nie o taki efekt chodziło autorowi. Przy braku przypisów i ograniczeniu części bibliografii do stron głównych portali internetowych, z których czerpane są cytaty, nasuwają się wątpliwość odnośnie rzetelności – takiej zwykłej, wynikającej z szacunku dla czytelnika, który wydaje swoje pieniądze i poświęca czas na lekturę.
Książka Jakuba Dymka to dobrze napisana publicystyka, która niesiona politycznymi podziałami na pewno znajdzie swoje miejsce na półkach osób krytycznych wobec zmian, których twarzami zostali Donald Trump i Jarosław Kaczyński. Jednak ciężko pozbyć się wrażenia, że „nowi barbarzyńcy”, to tak naprawdę kolejna chwytliwa etykieta pod którą kryją się znane nam już treści.