Jakie sekrety skrywają tajemnicze artefakty?
Maciej Zaremba: Czym są opisywane przez Pana artefakty i jakie tajemnice skrywają? Czy jest coś co łączy opisywane przez Pana tajemnicze przedmioty?
Tadeusz Oszubski: Sporo jest zagadkowych obiektów, które dotrwały do naszych czasów. Bywają to fragmenty większej nieznanej nam całości, albo olbrzymie struktury, jak geoglify, czy anachronizmy, jak Maszyna z Andikithiry. Naukowcy snują na ich temat przypuszczenia, stawiają hipotezy, jednak te artefakty strzegą swej tajemnicy. Są niemymi świadkami zagadkowych epizodów z przeszłości naszego gatunku. Niektórych zagadki drażnią, lecz mnie one intrygują i inspirują. Dlatego poświęciłem wiele uwagi i czasu, by najbardziej zagadkowe znaleziska zaprezentować w książce.
W pewnym momencie książki zastanawia się Pan jak daleko jest od legendy do faktu i od spekulacji do twardych dowodów. Czy da się w ogóle odpowiedzieć na te pytania w kontekście tajemniczych artefaktów o których Pan pisze?
W ostatnim dziesięcioleciu znacząco rozbudowało się instrumentarium archeologów, historyków, kulturoznawców. Dzięki temu łatwiej dziś datować znaleziska, rekonstruować pierwotną formę uszkodzonych artefaktów. Jednak w zasadniczych kwestiach naukowcy natykają się na mur. Są bowiem znaleziska gdzie bez odpowiedzi pozostają pytania kto, w jaki sposób i w jakim celu to coś wykonał. Ostatecznie okazuje się, że to, co najważniejsze, musi opierać się na interpretacji. Prawdę powiedziawszy, na sztuce interpretacji, co przesuwa wnioski z rygorów nauki w stronę wyobraźni. Czyli zamiast faktów mamy legendę. Osobiście nie mam nic przeciw temu, bo legendy mogą stanowić inspirację nie tylko dla artystów, ale też kolejnych pokoleń naukowców. Z drugiej strony dawne niepewne przekazy, legendy właśnie, mogą w baśniowy sposób mówić o faktach. Nie zapominajmy, że zawierzywszy legendom odkryto Troję i cywilizację minojską.
Jak wiele jest przedmiotów, które okazały się zupełnie czym innym niż pierwotnie myślano?
Zwykle archeolodzy, gdy natkną się na jakiś obiekt, którego przeznaczenie jest dla nich niejasne, określają go, jako przedmiot o znaczeniu kultowym. Z czasem to się zmienia. Albo i nie. Na przykład ryty na płytkach łupku wykonane kilkanaście tysięcy lat temu najpierw uznane za amulety, po kolejnych analizach okazały się mapami – szkicami z zaznaczonymi elementami topografii terenu. Rozwój technologii, metod badawczych oraz dorastanie kolejnego pokolenia naukowców nie obciążonego już bagażem akademickich dogmatów, poszerzają naszą wiedzę. Uważam, że w najbliższych latach czeka nas lawina intrygujących odkryć dokonywanych nie tylko w terenie, ale też w muzealnych magazynach.
A czy myśli Pan, że są tajemnice,również wśród tych kurzących się w magazynach przedmiotów, których nigdy nie wyjaśnimy?
Upływ czasu sprawia, że pozostałości po dawnych kulturach obracają się w pył. Pozostają tylko okruchy, z których mało co rozumiemy. Jedną z takich enigm, którą im dokładniej się bada, tym bardziej staje się zagadkowa, jest kompleks budowli w Gobekli Tepe. Prace są tam prowadzone od połowy lat 90. XX-go wieku, a do dziś nie mamy pojęcia jaki lud i z jakiego powodu wzniósł te obiekty, a następnie po kilkunastu wiekach zasypał je ziemią tworząc wzgórze. Poziom techniczny i artystyczny architektury Gobekli Tepe odpowiada cywilizacjom starożytności, tyle że akurat te obiekty wykonano ze 12 tysięcy lat temu, a może i dawniej. Niestety, brak źródeł pisanych z tak odległej epoki, nie znamy języka twórców Gobekli Tepe, nie wiemy jaki cel przyświecał budowniczym. Możemy tylko interpretować te znaleziska, domyślać się ich roli. Zagadka Goebkli Tepe nie szybko zostanie rozwiązana. Może nigdy.
Polecamy książkę Tadeusza Oszubskiego „Tajemnicze artefakty”:
Pisze Pan również o artefaktach, które mogą zupełnie zmienić naszą wiedzę na temat prehistorycznej medycyny, czy chociażby zachowań zwierząt. Czy myśli Pan, że badanie tych tajemnic może doprowadzić do przełomowych odkryć, które zmienią nasz obraz świata?
Na pewno znaczące skutki dla naszego sposobu myślenia o otaczających nas formach życia i naszej pozycji w królestwie zwierząt przyniosą dalsze badania nad kulturami gatunków innych niż nasz. Bo zmiana musi nastąpić, gdy skonfrontujemy nasz intelekt z inteligencją zwierząt, której przejawem jest na przykład wykonywanie użytecznych narzędzi przez ptaki krukowate, delfiny, czy małpy. Badania nad zachowaniami szympansów żyjących w ich naturalnym środowisku już wykazały, że te zwierzęta, których DNA różni się od naszego tylko w 2 procentach, przekazują przez pokolenia umiejętność wykonywania i używania narzędzi. Mało tego, najnowsze odkrycia dowodzą, że te małpy człekokształtne mają życie duchowe, które akcentowane jest nie tylko zachowaniem, ale też wykonywanymi przez nie obiektami, włącznie z świątynią. Taką rolę pełni drzewo z wielką dziuplą, do której szympansy wkładają okrągłe kamienie znalezione w okolicy lub intencjonalnie obrobione przez małpy w kształt kuli lub owalu. Zanim szympans włoży kamienną kulę do dziupli podbiega do drzewa i uderza w nie głazem wielokrotnie z całej siły, a miarowe dudnienie roznosi się po okolicy. To jakiś obrzęd, którego znaczenia nie rozumiemy. Tego sensacyjnego odkrycia dokonano wiosną 2016 roku, więc nie zdążyłem przedstawić go na kartach „Tajemniczych artefaktów”, ale w mojej książce sugeruję możliwość istnienia jakichś miejsc kultu szympansów. Z czasem wiedza o takich odkryciach się upowszechni, co na pewno zmieni świadomość ludzkości w skali globalnej. Uważam, że zrewidowanie naszych poglądów na temat „zwierzęcości” jest nieuchronne.
A co może przynieść człowiekowi badanie tych tajemnic?
Wiedza o przeszłości naszego gatunku jest bezcenna. Im więcej wiemy o dokonaniach naszych przodków tym dobitniej ujawnia się ta jedyna, ale zasadnicza cecha, która odróżnia nas od innych myślących zwierząt. To potrzeba tworzenia. Wszystkie, nawet najbardziej kontrowersyjne znaleziska wskazują, że jesteśmy jedynym żyjącym gatunkiem, który tworzy sztukę. Dla mnie, jak pisarza, prozaika bywającego artystą, to kwestia kluczowa. Bo tylko człowiek uruchamia wyobraźnię i poświęca wiele energii i środków, by powstała książka, obraz, utwór muzyczny, film, a więc coś co nie jest użyteczne, a mimo to bardzo nam potrzebne.
Który z tajemniczych artefaktów ma Pana zdaniem najbardziej niezwykłą historię?
Najniezwyklejsze obiekty, oczywiście według mojej subiektywnej oceny, przedstawiłem właśnie w książce „Tajemnicze artefakty”. Szczególnym jednak sentymentem darzę Manuskrypt Voynicha. Z dwóch powodów. Po pierwsze, księgę tę badał cały legion naukowców oraz entuzjastów tajemnic, którzy postawili na jej temat mnóstwo bardziej lub mniej prawdopodobnych hipotez. Ale dotychczas udało się jednoznacznie ustalić tylko to, że pergamin, na jakim spisano Manuskrypt, powstał na początku XV wieku. Prawdziwa enigma! Po drugie zaś, niezwykła jest postać odkrywcy księgi, od którego nazwiska ukuto nazwę tego artefaktu. Wilfrid Michael Voynich, londyński, a potem nowojorski antykwariusz, natrafił na zagadkowy manuskrypt w 1912 roku we Włoszech. To już jest ciekawe, ale wcześniejsze życie Voynicha mogłoby stanowić kanwę powieści historyczno-przygodowej. Otóż Voynich był Polakiem. Nazywał się Michał Wojnicz Habdank, urodził się 31 października 1865 roku w Telszy. Należał do założonej przez Ludwika Waryńskiego organizacji rewolucyjnej „Proletariat” i za działalność spiskową został w 1886 roku zesłany na Sybir. Po czterech latach uciekł z Syberii. Samotnie przemierzył Azję. Z Hongkongu przedostał się do Londynu, gdzie w obawie przed szpiegami Ochrany, carskiej policji, zmienił nazwisko i rozpoczął nowe życie z angielską żoną u boku. Czy może być coś ciekawszego, niż nasz rodak o barwnym życiorysie przedstawiający światu najbardziej zagadkową księgę w historii?
Jakie są Pana dalsze plany książkowe? Czy planuje Pan dalej zgłębiać i opisywać tajemnice przeszłości?
Praktycznie od ćwierć wieku publikuję w prasie artykuły o zagadkach przeszłości - zdarzeniach, obiektach i ludziach. Opublikowano już moje książki o zdarzeniach, ostatnio „Tajemnicze artefakty”, kolejna książka będzie więc o ludziach. O postaciach historycznych, bardzo znanych, ale też i takich, o których wiadomo tylko ekspertom. Co łączy te osoby? Otóż mroczne tajemnice, sekrety czasem zaskakujące, a czasem mrożące krew w żyłach. Będzie to więc pisany językiem publicystycznym zbiór esejów, a jednocześnie opowieści rodem z kryminału i horroru, z tym że przedstawiających fakty.