Jak (nie)uczyć historii?

opublikowano: 2016-12-07, 17:57
wolna licencja
Jeśli zastanawiali się Państwo kiedyś jak nie uczyć historii, to projekt nowej podstawy programowej doskonale to pokazuje. Nie warto uczyć historii jeśli nie wie się po co, jeśli jedyną wartością jej uczenia ma być zbiór faktografii oraz jeśli główny dokument regulujący treści w programie nauczania powstaje na kolanie. Lektura proponowanej podstawy to naprawdę ciężkie przeżycie dla każdego edukatora.
reklama
Anna Zalewska (fot. Adrian Grycuk, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Poland).

Proponowaną przez MEN podstawę programową dla przedmiotu historia przeczytałem z ciekawości i zawodowego obowiązku. Z ciekawości, bo obecny rząd edukację historyczną wyniósł na sztandary, z obowiązku, bo nawet pracując w muzeum warto wiedzieć w jaką stronę kierować własne zajęcia edukacyjne. Niestety, dokument przedstawiony na stronach ministerstwa ani nie zaspokaja mojej ciekawości, ani nie pomaga w budowaniu oferty skierowanej do dzieci i młodzieży. Dlaczego? Bo wypracowanie pisane na 15-minutowej przerwie między matematyką, a językiem polskim, tylko z rąk wirtuoza pisarskiego mogło mieć jakąkolwiek wartość. Forma podstawy wskazuje, że w takich mniej więcej warunkach powstawała, tyle że jej twórca okazał się kiepskim erudytą.

Na szybkości

Pośpiech w tym przypadku jest o tyle zaskakujący, że Prawo i Sprawiedliwość i związany z nią obóz ideologiczny od dawna historię traktuje jako jeden z filarów swojego funkcjonowania. Całkiem niedawno, w czasie wizyty w Zabrzu, Prezydent Rzeczpospolitej Andrzej Duda tłumacząc potrzebę reformy edukacji mówił:

Oczywiście jest pytanie, czego nas uczą. Z całą pewnością trzeba uczyć inaczej, niż mnie uczono w mojej szkole przed '89 rokiem. Ale to już – zapewniam państwa – że polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii, historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto był bohaterem

Niezależnie od tego o czym prezydent myślał wspominając o „zdrajcach i bohaterach”, cytat ten pokazuje, że na nauczaniu historii rządzący chcieli się skupić, sugerując że dotychczasowo uczona była źle, a wręcz nieprawdziwie. Waga historii podkreślana była też wielokrotnie w wypowiedziach minister edukacji. Na konferencji w Nowym Sączu, odbywającej się w lutym tego roku, Anna Zalewska stwierdziła, że znajomość przeszłości powinna być jedną z najważniejszych kompetencji współcześnie żyjącego Polaka.

Po takich deklaracjach można byłoby oczekiwać, że przedstawiona zostanie podstawa przemyślana, której towarzyszyć będzie jakaś idea przewodnia, pewien rodzaj spójnej ścieżki edukacyjnej, pomysł na to czemu nauczanie dziejów ma służyć i jak ten cel skutecznie osiągnąć. Niestety z równoważników zdań niewiele da się wyczytać. Cele zajęć przedstawiane są niedbale. W jednych tematach celów jest niewiele, podczas gdy w innych można zastanawiać się, czy wystarczy czasu, aby wszystkie zagadnienia zrealizować. Propozycja ministerstwa przypomina więc raczej szczegółowy zapis z burzy mózgów i to robionej na pięć minut przez deadlinem.

Bez pomysłu

Gdyby jednak zaprzeć się, odrzucić niechęć i zażenowanie, spojrzeć na ten zwój tekstów z pewną dozą życzliwości i uprzejmości, to czy da się z nich wyczytać choćby zalążek jakiegoś pomysłu? Przy zachowaniu maksymalnie dużego dystansu i cierpliwości jest to do zrobienia. Efekty tej analizy są jednak przerażające. Proponowana podstawa programowa to nic innego jak powrót do najbardziej archaicznego podejścia do nauczania historii, na pierwszym miejscu stawiającego czasem nazbyt szczegółową faktografię. Dotyczy to już czwartej klasy szkoły podstawowej, która przecież służyć powinna przede wszystkim wprowadzeniu do nauczania, zachęceniu do zagłębiania się w przeszłość, a nie szturmowi wiedzy.

(fot. Krystian Kuchta, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Archaiczność treści wychodzi zresztą jeśli przeczytamy proponowane tematy. Oto we wspomnianej czwartej klasie autor podstawy proponuje następujący temat uzupełniający: „Wojny z Niemcami. Obrona kraju, wojowie. Obrona Głogowa”. Czy naprawdę na początku XXI wieku naszą historię nadal musimy postrzegać jako maszynę napędzaną tysiącletnim konfliktem z zachodnimi sąsiadami? Czy Polska wczesnopiastowska (bo tej części dziejów temat ma dotyczyć) walczyła jedynie z Niemcami, czy może kierunki ekspansji były różne, a wrogowie bardziej urozmaiceni? Takich smaczków, czy powielania historiograficznych mitów w proponowanej podstawie znaleźć można zresztą więcej. Jeśli prezydent marzył by historii uczono inaczej niż przed 1989 rokiem, to muszę go zmartwić – w wielu miejscach będzie uczona dokładnie tak samo.

reklama

Przerażające w tym wszystkim jest jednak to, że tak naprawdę proponowana podstawa nie wnosi żadnej świeżości. To w większości kopiuj-wklej z poprzednich podstaw, niestety na ogół wybierający tylko to co określić możemy celami poznawczymi. Cele kształcące, nie mówiąc już o wychowawczych, są niemal całkowicie pominięte.

Na marginesie pozostają tzw. kompetencje miękkie, czyli te dotyczące umiejętności analizy informacji, myślenia przyczynowo-skutkowego czy wykorzystania historii w sposób kreatywny. W obecnej kryzysowej sytuacji humanistyki, której źródłem jest pytanie po co uczyć przedmiotów humanistycznych, proponowana podstawa na nie nie odpowiada. Wręcz przeciwnie, utwierdza raczej w przekonaniu, że „ma zachwycać, choć nie zachwyca”.

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Pochwała faktografii

Twórcom obowiązującej ciągle podstawy przyświecała chociaż idea, aby nauczanie historii służyło zrozumieniu świata współczesnego. Historia miała być pretekstem do opowieści o współczesności. Dlatego przedmiot nosił miano „Historii i społeczeństwa”. Dziś pozostała jedynie historia i przekłada się to na treści zawarte w dokumencie. Szczególnie widać to właśnie w wielokrotnie przytaczanej tu IV klasie, gdzie rozwinięty program nauczania obywatelskiego i historycznego zastąpił program ubogi, w dużej mierze nakierowany na postrzeganie historii jako zbioru ciekawych i inspirujących biografii. Uczeń nie ma zatem zrozumieć mechanizmów funkcjonowania świata – ma się zachwycić wybraną postacią historyczną.

Proponowana podstawa programowa ignoruje zupełnie istnienie nowoczesnych technologii informacyjnych. Nie różni się w tym względzie szczególnie od swoich poprzedników. Nadal twórcy podstaw sądzą, że nauczanie historii z tą częścią życia społecznego ma niewiele wspólnego, choć to przecież Internet jest dzisiaj zbiorowiskiem źródeł, które codziennie, w całej masie, należy analizować.

(na zdjęciu szkoła w Zawadzkiem, źródło: serwis internetowy powiatu strzeleckiego.)

Pisana jest także z pozycji redukcjonistycznych, które nie traktują humanistyki jako pewną całość, ale ciągle stawiają na uczenie każdego przedmiotu oddzielnie. Przez to treści programowe są wypchane zagadnieniami chociażby z zakresu kultury, które mogłyby być przecież z powodzeniem wykładane na j. polskim, plastyce, muzyce czy nawet religii. Tego zasadniczego problemu polskiej edukacji ta reforma nie rozwiązuje, prawdopodobnie zresztą nawet go nie dostrzega.

Pytania bez odpowiedzi

Lektura nowej podstawy programowej pokazuje, że rząd historię ma jedynie na sztandarach, ale pomysłu nie ma na nią żadnego. Przeraża także postawa opozycji, która w pierwszych dniach najbardziej zmartwiła się brakiem wśród wymienianych bohaterów Lecha Wałęsy, choć nie wymienia go także żadna z wcześniejszych podstaw. To pokazuje, że większość komentatorów niestety nie dostrzega zasadniczych problemów związanych z nauczaniem o przeszłości, albo szerzej, z nauczaniem humanistyki. Wśród nich najważniejszą kwestią jest rozrastający się materiał, który przyrasta znacznie szybciej niż w naukach przyrodniczych. Każde pokolenie powinno dowiadywać się o historii jeszcze więcej niż ich antenaci. Siłą rzeczy trzeba dokonywać selekcji, co pewien czas układać nową ścieżkę dydaktyczną i nie wymagać by uczniowie wiedzieli to samo i tyle samo co ich rodzice czy dziadkowie. Przede wszystkim jednak muszą wiedzieć po co się jej uczą. Odpowiedź „żeby wiedzieć” jest już mało satysfakcjonująca. Sęk w tym, że najpierw sami dorośli musieliby to wiedzieć, podobnie zresztą jak to po co w ogóle jest ta reforma. Lektura propozycji podstawy programowej dla przedmiotu historia jeszcze bardziej utrudniła mi odpowiedź na to pytanie.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Polecamy e-book Michała Gadzińskiego – „Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”

Michał Gadziński
„Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
115
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-43-3
reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone