Jak czcić to Powstanie?
1 sierpnia mam czasem ochotę wyłączyć telewizor, odłączyć Internet i zaszyć się w gęstwinie lasu, aby nie oglądać farsy, w jaką zamieniają się obchody kolejnej rocznicy wybuchu Powstania. Twórcy polityki historycznej kilka lat temu uczynili z tego wydarzenia sztandarowy produkt swojej idei. Szło za tym nie tylko zbudowanie wokół Powstania mitologii sprawiającej, że stało się akceleratorem wartości i zasad, jakimi powinni kierować się współcześni Polacy, ale także wykorzystanie go do nowoczesnej popularyzacji historii i zbliżenia jej odbiorcy. Nie da się zaprzeczyć, że dzięki temu rocznice Powstania są współcześnie najbardziej rozbudowanym projektem popularyzacyjnym.
Jednakże obserwując kolejne obchody zaczynam mieć coraz większe wątpliwości, czy w tej pogoni za „otwieraniem” dziejów przed szeroką publicznością nie przekroczono granic przesady, zamieniając tragiczne wydarzenie historyczne w radosny festyn, który nijak do tej okazji nie pasuje. Mniej lub bardziej udolne rekonstrukcje historyczne swoją atmosferą przypominają zabawę w wojnę, a koncerty sprawiają wrażenie tańca na trupach. Z rocznicy wybuchu Powstania w sposób sztuczny chce się zrobić radosne święto zapominając, że zakończyło się ono śmiercią miasta.
Za popularyzacją szło szczytne skądinąd założenie, że należy zerwać z żałobnym nastrojem, jaki dominował w narracji historycznej. Zmianą w patrzeniu na dzieje miało być wprowadzenie pozytywnego elementu, czyniącego z historii sposób na spędzanie wolnego czasu. O ile z takim podejściem nie sposób się nie zgadzać, to pytanie brzmi: czy pasuje ono do rocznic wybuchu Powstania? Budowanie nastroju samozadowolenia z buntu zakończonego zrównaniem stolicy z ziemią jest wszak nie tylko zakłamaniem historii, ale także głębokim wypaczeniem czci, jaka powstańcom niewątpliwie się należy.
Wraz z kolejnym happeningiem czy koncertem zatracone zostaje poczucie wojennej grozy, które zastępuje naiwne przekonanie, że Powstanie było dla jego uczestników niezwykłą życiową przygodą. W tym kontekście widok dzieci w hełmach wzorowanych na powstańcze lub odważne deklaracje niektórych publicystów, że chcieliby wychować swoje pociechy na powstańców, sprawiają wrażenie, że popularyzacja przynosi skutek odwrotny. Daje nam możliwość spotkania nie tyle z historią, co jej fałszywym wyobrażeniem, a cześć oddawana bohaterom jest tylko kolejną okazją do zabawy połączonej z szumnymi deklaracjami bez głębszego pokrycia i zrozumienia ich znaczenia.
Co gorsza, kolejne rocznice pokazują, jak trudno oddzielić niektórym historię od współczesnych podziałów i sporów. Uroczystości są kolejną okazją do gorszącej i przerażającej manifestacji godnych pożałowania interesów politycznych. Gwizdy w czasie składania wieńców na Cmentarzu Powązkowskim interpretować można nie tylko jako skrajny brak kultury, ale także zupełne niezrozumienie pojęcia godnego upamiętnienia ofiar. Dla gwiżdżących cenna nie jest pamięć o Powstańcach, ale kolejna możliwość ostentacyjnego demonstrowania zużytych sloganów.
Przeżywając kolejną rocznicę, czuję więc wewnętrzny dysonans pomiędzy chęcią autentycznego uczczenia pamięci o ofiarach Powstania i popularyzacji wiedzy na jego temat, a niechęcią wobec niepasującej do tej okazji atmosfery tryumfalizmu. Podskórnie czuję, że coraz bardziej oddalamy się od znaczenia Powstania, zastępując go pseudohistorycznym happeningiem, który zamiast uczyć historii, potwornie ją zakłamuje.
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".
Zobacz też:
- Piotr Zychowicz – „Obłęd 44”
- Piotr Zychowicz: podczas wojny rząd lekkomyślnie szafował polską krwią!
- Sześćdziesiąta szósta rocznica wybuchu powstania warszawskiego – fotoreportaż
- Powązki Wojskowe - miejsce wiecznego spoczynku Powstańców (fotoreportaż)
- Klęska, krytyka i argumenty „ad comunismum”
Czytaj wspomnienia Powstańca Warszawskiego prof. Macieja Bernhardta opublikowane w naszym serwisie. Polecamy!
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:
Redakcja: Tomasz Leszkowicz