Jak czcić to Powstanie?

opublikowano: 2012-08-02, 15:14
wolna licencja
W imię popularyzacji historii i zbliżenia jej do przeciętnego odbiorcy, z kolejnych rocznic wybuchu Powstania robi się coraz większą farsę. Tragedia tysięcy ludzi zamienia się w radosny festyn, a minuta ciszy w manifestację pożałowania godnych interesów politycznych. Dzień po obchodach nie zadaję sobie pytania czy czcić rocznicę wybuchu Powstania, ale jak to robić.
reklama
Sebastian Adamkiewicz

1 sierpnia mam czasem ochotę wyłączyć telewizor, odłączyć Internet i zaszyć się w gęstwinie lasu, aby nie oglądać farsy, w jaką zamieniają się obchody kolejnej rocznicy wybuchu Powstania. Twórcy polityki historycznej kilka lat temu uczynili z tego wydarzenia sztandarowy produkt swojej idei. Szło za tym nie tylko zbudowanie wokół Powstania mitologii sprawiającej, że stało się akceleratorem wartości i zasad, jakimi powinni kierować się współcześni Polacy, ale także wykorzystanie go do nowoczesnej popularyzacji historii i zbliżenia jej odbiorcy. Nie da się zaprzeczyć, że dzięki temu rocznice Powstania są współcześnie najbardziej rozbudowanym projektem popularyzacyjnym.

Jednakże obserwując kolejne obchody zaczynam mieć coraz większe wątpliwości, czy w tej pogoni za „otwieraniem” dziejów przed szeroką publicznością nie przekroczono granic przesady, zamieniając tragiczne wydarzenie historyczne w radosny festyn, który nijak do tej okazji nie pasuje. Mniej lub bardziej udolne rekonstrukcje historyczne swoją atmosferą przypominają zabawę w wojnę, a koncerty sprawiają wrażenie tańca na trupach. Z rocznicy wybuchu Powstania w sposób sztuczny chce się zrobić radosne święto zapominając, że zakończyło się ono śmiercią miasta.

Za popularyzacją szło szczytne skądinąd założenie, że należy zerwać z żałobnym nastrojem, jaki dominował w narracji historycznej. Zmianą w patrzeniu na dzieje miało być wprowadzenie pozytywnego elementu, czyniącego z historii sposób na spędzanie wolnego czasu. O ile z takim podejściem nie sposób się nie zgadzać, to pytanie brzmi: czy pasuje ono do rocznic wybuchu Powstania? Budowanie nastroju samozadowolenia z buntu zakończonego zrównaniem stolicy z ziemią jest wszak nie tylko zakłamaniem historii, ale także głębokim wypaczeniem czci, jaka powstańcom niewątpliwie się należy.

Powązki Wojskowe, grób strz. Zbigniewa Poradowskiego „Jerzego” z batalionu „Bończa” Zgrupowania „Róg” - jednego z ok. 16 tys. poległych żołnierzy Powstania (fot. P. Kujko).

Wraz z kolejnym happeningiem czy koncertem zatracone zostaje poczucie wojennej grozy, które zastępuje naiwne przekonanie, że Powstanie było dla jego uczestników niezwykłą życiową przygodą. W tym kontekście widok dzieci w hełmach wzorowanych na powstańcze lub odważne deklaracje niektórych publicystów, że chcieliby wychować swoje pociechy na powstańców, sprawiają wrażenie, że popularyzacja przynosi skutek odwrotny. Daje nam możliwość spotkania nie tyle z historią, co jej fałszywym wyobrażeniem, a cześć oddawana bohaterom jest tylko kolejną okazją do zabawy połączonej z szumnymi deklaracjami bez głębszego pokrycia i zrozumienia ich znaczenia.

reklama

Co gorsza, kolejne rocznice pokazują, jak trudno oddzielić niektórym historię od współczesnych podziałów i sporów. Uroczystości są kolejną okazją do gorszącej i przerażającej manifestacji godnych pożałowania interesów politycznych. Gwizdy w czasie składania wieńców na Cmentarzu Powązkowskim interpretować można nie tylko jako skrajny brak kultury, ale także zupełne niezrozumienie pojęcia godnego upamiętnienia ofiar. Dla gwiżdżących cenna nie jest pamięć o Powstańcach, ale kolejna możliwość ostentacyjnego demonstrowania zużytych sloganów.

Baner projektu muzycznego Morowe Panny, stworzonego przy okazji rocznicy obchodów Powstania Warszawskiego. Czy organizowanie takich koncertów to taniec na grobach?

Przeżywając kolejną rocznicę, czuję więc wewnętrzny dysonans pomiędzy chęcią autentycznego uczczenia pamięci o ofiarach Powstania i popularyzacji wiedzy na jego temat, a niechęcią wobec niepasującej do tej okazji atmosfery tryumfalizmu. Podskórnie czuję, że coraz bardziej oddalamy się od znaczenia Powstania, zastępując go pseudohistorycznym happeningiem, który zamiast uczyć historii, potwornie ją zakłamuje.

Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".

Zobacz też:

Czytaj wspomnienia Powstańca Warszawskiego prof. Macieja Bernhardta opublikowane w naszym serwisie. Polecamy!

POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone