„Jak błądzić skutecznie” – Prof. Zbigniew Mikołejko w rozmowie z Dorotą Kowalską – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-09-11, 16:50
wolna licencja
Cieszyć tylko może, że w tak atrakcyjnej formie jak wywiad-rzeka coraz częściej wypowiadają się nie tylko politycy czy artyści, ale również osoby ze świata nauki. Zwłaszcza, gdy na szczere zwierzenia decydują się postacie tak charakterystyczne i kontrowersyjne jak Jadwiga Staniszkis albo właśnie Zbigniew Mikołejko.
reklama
Prof. Zbigniew Mikołejko w rozmowie z Dorotą Kowalską
Jak błądzić skutecznie
nasza ocena:
7/10
cena:
49,99 zł
Wydawca:
Iskry
Rok wydania:
2013
Okładka:
zintegrowana
Liczba stron:
464
Format:
140x220 mm
ISBN:
978-83-268-1235-4

Przeczytaj fragment książki

Goszczący w mediach filozof przepytywany jest na 450 stronach przez Dorotę Kowalską, a ich rozmowy porządkowane są przez odniesienie do dzieł sztuki, również w tomie reprodukowanych. Gdyby się uprzeć, książkę dałoby się rozedrzeć na dwie całości, dość nierówne. Dostajemy więc, wymieszane ze sobą, autobiografię uczonego i jego komentarze społeczno-polityczne (pamiętać należy, że Mikołejko zajmuje się m.in. polskim katolicyzmem, o którego kondycji wypowiada się wielokrotnie również tutaj).

Owa – także duchowa – autobiografia to jedna z najbardziej przejmujących rzeczy, jakie zdarzyło mi się ostatnio czytać. Mikołejko, krytykując Staniszkis i Głowackiego za niszczący intymność sposób wypowiadania się o swoich związkach, decyduje się na opowiedzenie o przeżyciach, niewykluczone, dużo bardziej prywatnych i bolesnych. Oczywiście nie należy tego uznać za przytyk. Historia dzieciństwa spędzonego z matką-sadystką należy do najważniejszych, najgłębszych części książki. Nie wiem, czy wyznania Mikołejki mogą mieć takie znaczenie (zarówno dla pojedynczych osób, jak i dla społecznego pojmowania problemu), jakie kilka dekad temu miało przyznanie się Wiktora Osiatyńskiego do alkoholizmu. Ale trudno przyjąć, że owe strony będą miały dużą wagę tylko dla ich autora.

Życie w oczach Mikołejki ma bardzo cioranowski posmak – w swojej tragiczności i przy nieustannym cieniu śmierci, jest również boleśnie piękne: Niosę choćby w sobie pamięć o miejscach, o zwierzętach. […] Nie mogą tak przepaść bez śladu, bez imienia, jakby ich nie było. I jakby nie było ich ogromnej miłości. Podobnie fascynujące są nieco melancholijne wspomnienia owych ukochanych miejsc – przede wszystkim Warmii i Włoch, jakby się to zestawienie nie wydawało egzotyczne.

reklama

Fragmenty polityczno-społeczne nie dorastają do tych dotyczących spraw osobistych. Oczywiście wiele z nich uznać można za inspirujące i przenikliwe, gorzej, że pojawiają się takie, przy których człowiek się zastanawia, czy żyje w tym samym kraju, co Mikołejko. Najbardziej rażący przykład dotyczy coraz modniejszego (przynajmniej w kręgach lewicy) przywoływania „hańby pańszczyźnianej”. Świadomość owej hańby, według jednego z dziennikarzy, na wsi jest mocniejsza od świadomości narodowej, a nawet religijnej. Rozmówca Doroty Kowalskiej idzie tym tropem, dowodząc, że napięcia w społeczeństwie polskim biorą się właśnie z tego, iż nie zasypano tego rozdarcia na naród szlachecki i udręczonych chłopów. Oczywiście nie tłumaczy, która z części pokłóconego społeczeństwa to chłopi, a która to szlachta. Pokuśmy się więc o taki eksperyment: jeśli uznać, że grupa powołująca się na tradycję, religię i patriotyzm to naród szlachecki, pasuje uznać za szlachtę zwolenników PiS. W takim razie wzdychający do Europy młodzi wyborcy PO są chłopstwem pańszczyźnianym. Albo po prostu pięknie wyglądające na papierze wywody nijak się nie mają do rzeczywistości i zamiast słówka „pańszczyzna” można podstawić cokolwiek. Na przykład – odradzające się co raz w społeczeństwie polskim podziały wynikają z tego, że w czasie Potopu część Polaków poparła Karola Gustawa i do tej pory przeżywamy ucztę w Kiejdanach.

Skoro mowa o naszym katolicyzmie, nie mogło zabraknąć Radia Maryja. Mikołejko twierdzi:

Owszem, to radio robi także dobrą rzecz, bo tłumaczy tym ludziom, że coś znaczą, że stanowią jakąś siłę i jakąś wartość – czego nikt im nigdy dotąd tak stanowczo i uporczywie nie powtarzał. Ale pogłębia też w nich ciągle lęk. A więc pogłębia nienawiść, skłonność do przemocy, do anarchicznych zachowań do histerii w życiu społecznym i destrukcji.

I znów brzmi bardzo zasadnie, acz po chwili pojawia się pytanie: jakiej to przemocy – jak wynikałoby z kontekstu, na skalę społeczną – dopuszczają się babcie słuchające toruńskiej rozgłośni?

Wreszcie samo pojmowanie polityki, zwłaszcza tej światowej, u Mikołejki budzi wątpliwości: Złudzeniem bowiem jest pogląd […] że wszystkie problemy, które mamy, są rozwiązywalne. I kiedy Profesor zwraca uwagę, jak to w niby zglobalizowanym świecie przejmujemy się wypadkiem autobusu w Europie, a nie dostrzegamy rzezi i śmierci tysięcy ludzi, jakie mają miejsce kilka tysięcy kilometrów dalej, trudno się nie zgodzić. Natomiast propozycje rozwiązań, jakie rzuca (dość swobodnie, wbrew cytowanej wyżej wypowiedzi), wydają się cokolwiek zbyt uproszczone.

A jednak, mimo wszystko, warto. Choćby dla takich smaczków jak: oczywiście ja, jako mężczyzna brzydki, jestem estetą.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

reklama
Komentarze
o autorze
Marcin Mleczak
Student Instytutu Historii UJ. Interesuje się historią dyplomacji i dziejami Hiszpanii (XIX-XX w.), działa w Krakowskim Klubie Teologii Politycznej. W wolnym czasie czyta science-fiction, pływa i tłucze w Europa Universalis.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone