Jack Goody – „Kradzież historii” – recenzja i ocena
Jeżeli głębiej się nad tym zastanowić, owa tytułowa kradzież historii rzeczywiście miała i nadal ma miejsce. Wiadomo nawet, dlaczego tak się dzieje. Otóż bezsporna przewaga krajów europejskich, będąca w XIX wieku trudnym do podważenia faktem, została niejako automatycznie rozciągnięta na czasy wcześniejsze, poczynając od starożytności. Zasadnicze znaczenie miał tu fakt, że to właśnie wówczas rozpoczęło się kształtowanie świadomości historycznej narodów Europy, które od samego początku uznały siebie za światowych liderów od zawsze. Tymczasem Goody przestrzega, że ta przewaga Europy datowana na XIX wiek mogła być w istocie zjawiskiem nietrwałym i budowanie na nim jakichkolwiek dalekosiężnych teorii może być bardzo poważnym błędem. Znaleźli się nawet tacy historycy, którzy wbrew powszechnie znanym faktom lansowali opinie, iż niemal wszystko, co człowiek osiągnął, powstało w Europie. W rzeczywistości jednak prawda jest zupełnie inna, całe mnóstwo wynalazków z rozmaitych dziedzin po raz pierwszy zastosowano w Azji. Stamtąd też, za pośrednictwem kupieckich karawan, trafiły do Europy, gdzie stały się do tego stopnia popularne, że zaczęto je uważać za oryginalne wytwory myśli europejskiej.
To swoiste retuszowanie historii polega także na bagatelizowaniu głębokich kryzysów w dziejach Europy. Modelowym przykładem okazał się w historiografii upadek Cesarstwa Rzymskiego. Pociągnął on za sobą zapaść handlu i głęboki kryzys w funkcjonowaniu miast, co odbiło się fatalnie na całej Europie. W tym samym czasie w Azji nie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem. Miasta funkcjonują bez większych perturbacji, a handel wciąż się dynamicznie rozwija. Co prawda, europejski rynek zbytu uległ drastycznemu ograniczeniu, ale przecież był to zaledwie jeden, i to bynajmniej nie najważniejszy, z rynków. Paradoksalnie to właśnie odradzający się handel pomiędzy Europą i Azją był jednym z czynników, które zadecydowały o przezwyciężeniu negatywnych skutków wywołanych upadkiem Cesarstwa Rzymskiego.
Książkę tę oczywiście mogą przeczytać wszyscy miłośnicy historii i każdy z nich na tym zapewne skorzysta. Moim zdaniem jest ona jednak przede wszystkim adresowana do historyków profesjonalistów, bowiem w toku większości swoich wywodów autor polemizuje z poglądami innych historyków, poruszających temat Europy jako wiecznego lidera w historii świata. Nie każdy z historyków amatorów na tyle zna dzieła, z którymi polemizuje autor, aby móc jednoznacznie ocenić, kto z nich ma w sporze rację. Co prawda, na końcu książki podana jest bogata bibliografia, jednak w rzeczywistości wcale nie ułatwia to lektury. Na dłuższą metę takie polemiki okazują się nużące dla czytelnika nieprofesjonalisty. Zapewne zgoła inaczej rzecz ma się w odniesieniu do zawodowych historyków i z tego względu uważam, że książka ta jest przeznaczona przede wszystkim dla nich.
Jack Goody, antropolog społeczny, związany z uniwersytetem w Cambridge, jest autorem kilkunastu pozycji historycznych, a więc osobą z pokaźnym dorobkiem książkowym, która powinna wiedzieć, jak pisać, aby nie zanudzić mniej wyrobionego czytelnika. Jest to wszak znana cecha historiografii anglosaskiej. Tymczasem okazuje się, że jest zgoła inaczej. Czytanie tej książki to momentami prawdziwa droga przez mękę i dość prawdopodobne, że do końca lektury dotrwają tylko najbardziej zdeterminowani czytelnicy. Temat książki jest niewątpliwie ogromnie ciekawy, podobnie jak sam tytuł. Jednak sposób podania treści pozostawia wiele do życzenia. Niestety, książka Goody’ego jest jeszcze jednym przykładem na to, że pisać o historii trzeba naprawdę umieć – nie wystarczy interesujący temat.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Bożena Pierga