Jacek Komuda – „Samozwaniec, t. I” – recenzja i ocena

opublikowano: 2009-07-12, 12:01
wszelkie prawa zastrzeżone
Skala akcji medialnej zogniskowanej na najnowszej książce Jacka Komudy dziwiła mnie od dawna. Było o niej głośno na kilka miesięcy przed premierą, a nawet jeszcze zanim powstał tekst książki. O „Samozwańcu” Komuda opowiadał już niemal rok temu na spotkaniu z fanami w Rzeszowie. Od kilku miesięcy działa też poświęcona książce (a konkretnie cyklowi) strona internetowa, zaś wydawca bardziej niż przy jakiejkolwiek innej książce nalegał na jej szybką recenzję... To nie pierwsza, druga ani piąta książka Komudy. Skąd więc tyle szumu właśnie wokół niej? Sprawdźmy.
reklama
Jacek Komuda
Samozwaniec, t. I
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Fabryka Słów
Okładka:
miękka
Liczba stron:
488
Premiera:
1 lipca 2009
Format:
125x195
ISBN:
978-83-7574-039-4

Jacek Komuda to postać dobrze znana polskim miłośnikom historii i fantastyki. Można by powiedzieć, że stworzył on nowy nurt powieści historycznych – ukazujących przeszłość (zwykle sarmacką Rzeczpospolitą) odbrązowioną, realistyczną, a zarazem – w sposób pozbawiony kompleksów. Na stronie internetowej „Samozwańca” ujęto rzecz następująco: [Samozwaniec] nie jest politycznie poprawnym dziełkiem, w którym bijemy się w piersi za grzechy przodków, ani pobożną, antymoskiewską agitką. Ukazuje zarówno wstrząsające okrucieństwo wojen polsko-moskiewskich, jak i posępną wielkość owych niespokojnych, ale jakże barwnych czasów, gdzie szabla i fantazja znaczyły więcej niż słowa na papierze.

Trylogia po nowemu?

Do lektury podszedłem z zainteresowaniem, ale też ze sceptycyzmem. Nie przepadam za powieściami historycznymi o „wielkich” i przeoranych już tuzin razy piórami badaczy i literatów historycznych tematach. Dlaczego? Bo niestety sztuką jest, by autor mógł w takim wypadku czymś zaskoczyć i wciągnąć w fabułę, której główne punkty i meritum znamy z lekcji historii. Komudzie udało się to znakomicie. Główną postacią powieści w żadnym razie nie jest Dymitr Samozwaniec (wokół którego ogniskuje się natomiast fabuła), lecz polski szlachcic Jacek Dydyński. To żaden bohater i żaden drugi Andrzej Kmicic. Poznajemy go jak spieszy do domu, do umierającego ojca... by wydrzeć dla siebie jak największą część spadku. Widząc rodziciela konającego w łożu, bardziej niż nim zainteresowany jest majętnościami w skrzyniach i tyłkiem dziewki służebnej. Człek to do rabunku pierwszy (a przy okazji choćby do prania po mordzie, że tak kolokwialnie rzecz ujmę, Bogu ducha winnego ojca moskalskiej rodziny), o niemałej chuci i szacunku głównie wobec siebie samego. Gdy przypadkiem ratuje życie Dymitrowi... wyzywa go i poniża na wszelkie sposoby. Dołącza zaś do niego nie z żadnego przekonania, lecz z konieczności i w efekcie wyrachowania brata, nie mniej pragnącego ojcowizny. Kiedy już Pan Jacek do carewicza (czy też samozwańca) dołączy, i gdy ten zdradza przed nim swe skrywane sekrety, bohater kwituje je w myślach krótko: nie bardziej go to obchodzi niż przelatujący za oknem klucz żurawi. O jego narzeczonej, Marynie autor pisze równie dosadnie: Przyrzeczona już od roku Dymitrowi, miała niski i nieco chropowaty głos. Jak ladacznica, pomyślał w głębi ducha Dydyński.

reklama

Kożuchów sobolowych trzy

Największą chyba zaletą książki, ale też ogółem prozy Komudy, jest jego niezwykle bogate słownictwo, które w piękny i wierny sposób oddaje ówczesny język, a nawet sposób myślenia i widzenia świata. To zresztą nie tylko kwestia języka – Komuda powieść pisze tak, jak robiłby to szlachetka w XVII wieku. Poświęca kilka stron na opis koni, bo wówczas te były dla nobiles największym skarbem. Opisuje pogrzeb ojca bohatera z niezwykłymi szczegółami – bo choć nie posuwa on fabuły ani o jotę, to oddaje ważną część życia tamtych czasów. Rachuje wraz z Dydyńskim dobra w rodzinnym gnieździe, bo jak wiadomo skrzętne zliczanie majętności były dla posesjonatów czymś naturalnym. Książka pełna jest takich smaczków. Pewnie nie każdemu się to spodoba, bo akcja nie rozwija się w oka mgnieniu, a dygresje bywają niezwykle obszerne, ale miłośnicy epoki będą zachwyceni. Jeśli zdarzyło Wam się sięgnąć po pamiętniki Paska czy „Życie polskie w dawnych wiekach” Łozińskiego, to „Samozwaniec” jest dla Was pozycją obowiązkową. Ja sam z niecierpliwością czekam na jego drugi tom.

W łożnicy to on niczym Herkules...

Czy to znaczy, że książka nie ma wad? Skąd! Wprawdzie fabuła interesująca, kreacja postaci doskonała, ale jak zawsze – do czegoś można się przyczepić. Choćby do jedynej sceny łóżkowej w powieści. O tym, że seks to dla pisarzy rzecz kłopotliwa wiadomo nie od dzisiaj. Niektórzy siląc się w opisie „tych spraw” dochodzą do przeróżnych śmieszności... i niestety Komuda jest pod tym względem niewiele lepszy od kompanów po fachu. Niby narracja zaczyna się interesująco i oryginalne, ale pięć orgazmów, „czucie się jak w niebie” i wyrzucanie dziwki za drzwi, a jej ubrań przez okno to już trochę jak w tanim filmie porno... Także niektóre zwroty akcji czy elementy fabuły są mało przekonujące, choćby wątek z tajnym bractwem, który choć intrygujący, to jednak został przedstawiony podobnie jak tysiące tego typu historii w dziejach powieściopisarstwa. Za wadę uznałbym też brak komentarza historycznego. Wprawdzie książka posiada bogate i prześmieszne przypisy, z których można wynieść wiele wiedzy, ale jednak brakuje mi krótkiego aneksu, w którym autor wyłożyłby które z wydarzeń są realne, a które – zmyślone całkiem lub częściowo.

Wady, nieliczne zresztą, nie zmieniają faktu, że jest to powieść doskonała, i lektura, którą szczerze polecam pasjonatom tej epoki czy też szerzej: wiernie i barwnie oddanej historii.

Książka trafiła do księgarń 1 lipca. Jednym z jej patronów medialnych jest „Histmag.org” .
reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone