Jacek Komuda — „Czarna szabla” – recenzja i ocena
Jacek Lech Komuda, herbu Kościesza. Szlachcic z urodzenia. Historyk z zawodu. Pisarz z zamiłowania. Daje czytelnikom książkę zawierającą opowiadania — świetnie napisane i wyważone — w liczbie pięciu. Teksty noszące znamiona historii traktującej o czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej, lecz przedstawionej o wiele ciekawiej od tej znanej ze szkolnych podręczników. Komuda jest człowiekiem, który nie boi się prawdy. To nie Sienkiewicz, u którego szlachta jest wzorem cnót i dobra, czymś, co należy naśladować. Komuda pokazuje polską szlachtę taką, jaką była naprawdę. Stan, w skład którego wchodziły rzesze warchołów i pijanic. Ludzie na okrągło toczący zwady i spory prowadzące niejednokrotnie do szalonych pojedynków.
„Czarna szabla” to wycinki z burzliwej historii życia Jacka Dydyńskiego, postaci istniejącej naprawdę. Dydyński, stolnikowiec sanocki, jest szlachcicem znanym na całą Ruś jako Jacek nad Jackami. Człowiekiem wynajmowanym często do brudnej roboty, stającym również w obronie słabszych. Lubiącym wyzwania; walczącym z wielką zawziętością i determinacją zarówno dla własnych korzyści, jak i w imię interesów innych ludzi. Lojalny wobec przyjaciół i śmiertelnie niebezpieczny dla wrogów. To szlachcic, dla którego uścisk dłoni jest jak podpisanie paktu, a dane słowo wiąże do końca życia. Wreszcie człowiek oddany ojczyźnie, dla którego nie ma nic cenniejszego od honoru.
Z każdą przeczytaną stronicą i z każdym skończonym opowiadaniem jesteśmy świadkami zaskakujących przygód, w jakich uczestniczył Jacek nad Jackami. Ten sławny rębajło wraz ze swą kompanią poluje na schwytanego przez niewiastę szlachcica i infamisa — imć Białoskórskiego. Staje w obronie uciskanych przez okoliczną szlachtę arian, zakochuje się z wzajemnością, ale i doświadcza prawdziwego cudu. Zatrzymuje się w katowskiej karczmie i smakuje tamtejszych — katowskich — przysmaków, a przy okazji spotyka ponurego mistrza małodobrego (parającego się alchemią). By wreszcie stanąć w szranki z legendarnym — aczkolwiek upiornym — czarnym rycerzem w walce na śmierć i życie, w obronie czci niewieściej i szlacheckiego honoru.
Ostatnie zaś opowiadanie to historia syna Dydyńskiego, Jana. Jako podkomendny Potockiego na własnej skórze doświadcza nienawiści, jaką żywili Polacy wobec Kozaków, a wszystko by pochwycić krwawego kata Ukrainy, imć Baronowskiego.
Książka Komudy, choć wydaje się być książką historyczną, jest pozycją, po którą warto, a nawet trzeba sięgnąć. W porównaniu z wieloma innymi tego typu pozycjami jest napisana w sposób ciekawy i przystępny. Pisarz, jak żaden inny autor, ukazuje Rzeczpospolitą taką, jaką powinna była być naprawdę, jaką każdy z nas sobie wyobrażał — to potężne i niepokonane państwo, sięgające swymi granicami od morza do morza. To miejsce, gdzie panuje złota wolność szlachecka. Dzięki literackiemu kunsztowi autora z każdą kolejną stroną krew szybciej krąży w żyłach. Ręce zaś świerzbią, by poczuć w swej dłoni zimną rękojeść szabli, czarnej szabli, wsiąść na konia i ruszyć na poszukiwanie przygody.