J. Prestone – „Lis pustyni w potrzasku” – recenzja i ocena
J. Prestone – „Lis pustyni w potrzasku” – recenzja i ocena
Poniedziałek, 10 czerwca 1940 r. Tłum zgromadzony przed Pałacem Weneckim w Rzymie skanduje „Duce! Duce!”. Na balkonie pojawia się on – Benito Mussolini. Wrzawa sięga zenitu. Migawki kroniki filmowej z kolejnych włoskich miast – na każdej z nich ta sama scena. Miejskie place pękają w szwach, a ludzie w ekstazie chłoną wypowiadane przez Mussoliniego słowa. Tego dnia duce rzuca rękawice Francji i Wielkiej Brytanii. Zazdrosny o niemieckie sukcesy i żądny imperium, przystępuje do wojny. Jego łupem mają paść m.in. brytyjskie posiadłości w Afryce. Szybko okazuje się, że dyktator przecenił swoje możliwości. Aiuto!- Pomocy! – zwraca się do sojuszników, którzy płacą coraz to wyższą cenę za niefrasobliwość kompana. Na pomoc rusza „Afrika Korps” pod dowództwem gen. Erwina Rommla.
Opisu wojennej epopei dowódcy „Korpusu Afrykańskiego” podjął się J. Prestone. Pod tym anglosasko brzmiącym pseudonimem skrywa się Bohdan Arct – polski pilot myśliwski, kawaler orderu Virtuti Militari, który po zakończeniu działań wojennych powrócił do Polski. Był autorem wielu książek, m.in. poświęconych walkom polskich lotników na frontach II wojny światowej. Tomiki „Biblioteki Żółtego Tygrysa” publikował zarówno pod własnym nazwiskiem, jak i już wspomnianym J. Prestone i H. Hoffer. W omawianej pozycji, jak i w innych tomikach serii, nie znajdziemy, chociażby krótkich biogramów autorów.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że Bohdan Arct nie był jedynym pisarzem publikującym pod pseudonimem w „Bibliotece Żółtego Tygrysa”. Pod nazwiskiem Wacław Malten krył się prawdopodobnie Zbigniew Flisowski. W 1958 r. wydano tomik pt. „Lew pustyni w potrzasku”. Po sześćdziesięciu sześciu latach tytułowego lwa zastąpiono przebiegłym lisem. Czy to jedyna różnica? Zasadniczo tak. Spis treści „Lisa pustyni w potrzasku” pokrywa się z lwim pierwowzorem. Okładkę rzecz jasna zmieniono.
Obecny front oprawy autorstwa Jarosława Wróbla przedstawia postać gen. Rommla na tle wojskowego transportera. Nazwy i liczba rozdziałów pozostały bez zmian. Na tylnej części oprawy znajdują się hasła charakterystyczne dla serii: bohaterowie, operacje, kulisy obecne tam od 1957 r. Sama okładka wykonana jest z trwałej tektury, a format książeczki niemalże pokrywa się z pierwowzorem. Ponadto tomik wyposażono w przypisy, które objaśniają trudniejsze pojęcia, czy też obcojęzyczne terminy. Drobne literówki w żaden sposób nie przeszkadzają w odbiorze dzieła.
Mimo upływu ponad dwóch pokoleń tomik czyta się płynnie. To zasługa świetnie poprowadzonej fabuły i stylu pisarskiego Bohdana Arcta. Z każdą stroną książki autor utwierdza nas w tym przekonaniu. Odsłania kulisy działań wywiadowczych, podstępu, obrony Tobruku z udziałem polskiej Samodzielnej Dywizji Strzelców Karpackich, czy manewrów gen. Rommla, które przyniosły mu tytułowe miano. Niezwykle ciekawym zabiegiem jest ukazanie portretów psychologicznych dowódców zwaśnionych stron. Dlaczego? Ukazują kilka uniwersalnych i na pozór wszystkim znanych prawd. Takich jak ta, że należy wystrzegać się niepotrzebnego ryzyka i mimo sukcesów, które każą gnać naprzód – zachować trzeźwy obraz sytuacji. Podczas lektury niewątpliwie przyda się mapa, by na bieżąco śledzić rozwój sytuacji.
Na popularność serii z „Żółtym Tygrysem” składa się niewątpliwie jej charakterystyczny styl. Fabularyzowane historie opowiedziane przystępnym językiem zachęcają do sięgnięcia po więcej i poszerzania swojej wiedzy. Książeczkę można i można było wziąć ze sobą wszędzie. To zasługa kieszonkowego formatu i tym samym kolejna zaleta. Czy seria jest w stanie przyciągnąć nowych fanów? Z pewnością tak, gdyż wielu z nas pamięta ryczącą paszczę drapieżnika i z chęcią wróci do tomików nią opatrzonych. A dzięki pasji starszych sięgną po „Żółtego Tygrysa” i młodsi. Bo kogo z nas nie fascynują „czujnie strzeżone tajemnice pól bitewnych, gabinetów dyplomatycznych, sztabów głównych i central wywiadów”?