„Ida”, czyli jak prawica krzyczy na konserwatywny film
Czytaj też: Wszystkie problemy z „Idą”
Ida jest tego idealnym przykładem. Film ten, skoro tylko został nagrodzony, od razu stał się przyczynkiem do nowego podziału. Co zabawne, jak zauważył Sebastian Adamkiewicz , stała się źródłem ataków zarówno z prawej jak i z lewej strony. Reżyserowi, jeśli wierzyć polskim „opiniotwórcom” udało się nakręcić film równocześnie antypolski i antysemicki, albo jak kto woli filosemicki i polonofilski. Używający jednocześnie klisz antysemityzmu, żydokomuny i Polaka-żydożercy. W każdym razie nie do przyjęcia i dla prawdziwego Polaka, i prawdziwego lewaka. Po prostu zgroza.
Co ciekawe, wydaje się, że więcej racji mają krytycy filmu z lewej strony. Szczególnie, jeżeli wyjdzie się poza czysto historyczną interpretację dzieła Pawlikowskiego. Tak, w warstwie czysto historycznej Ida jest tendencyjna, przedstawia pewien wycinek rzeczywistości, przycięty i zmanipulowany. Ale nie jest to przede wszystkim film historyczny, a dramat psychologiczny. Krytyka historyczności Idy jest pomysłem równie sensownym, co krytyka Hamleta za to, że Fortynbras najechał Polskę (hańba, przecież to nieprawda!). Nie wszystko, co ma historyczny kostium, jest od razu relacją historyczną, historycznym dokumentem
Zobacz też:
Takie patrzenie na Idę jest wielkim nieporozumieniem. Dla znacznej części społeczeństwa sztuka jest sztuką jedynie wtedy, gdy kopiuje rzeczywistość. Obraz ma przedstawiać krajobraz za oknem, muzyka ma być miła dla ucha, a film ma być dokumentem, ukazującym realia w relacji jeden do jednego. Żadnych metafor, elips i broń Panie Boże innych szkodliwych zabiegów artystycznych. Wielką tragedią Idy jest odniesiony przez nią sukces. Gdyby pozostała niszowym filmem, pokazywanym w kinach studyjnych, tak jak Bergman czy Tarkowski, żaden ze świeżo ujawnionych znawców kinematografii nie wiedziałby zapewne o jej istnieniu.
Wszystkim konserwatywnym krytykom Idy proponuję więc odrzucenie warstwy historycznej, kostiumu, który naznaczył ten film, i przyjrzenie się jego głębszej warstwie. Otóż mamy dwie Żydówki, które borykają się z własną tożsamością i drogą, którą wybrały. Jedna z nich obiera drogę śmierci, bezlitosnego krwiożerczego ustroju, którego staje się istotnym elementem. Zarażona śmiercią, sama zaczyna siać śmierć. Walczy ze wszystkim, co kojarzy jej się z Życiem. Próbuje zdławić otaczającą ją rzeczywistość i jako stalinowska prokurator staje się „Krwawą Wandą”. Można wręcz zastanawiać się, czy jej decyzja nie jest konsekwentnym wypełnianiem zapisu Starego Testamentu, zasady „oko za oko, ząb za ząb”, a zatem czy nie wynika w jakiś sposób ze światopoglądu religijnego, wychowania etc. Ostatecznym wyborem Wandy Gruz jest samozniszczenie.
Na drugim biegunie jest tytułowa Ida. Również Żydówka, która straciła rodziców. A jednak wybiera ona przebaczenie, staje po stronie afirmacji życia, co więcej, wybiera religię oprawców swoich bliskich. Odrzuca zemstę na rzecz miłosierdzia, czyli udowadnia triumf chrześcijaństwa. Odrzuca również swoje pochodzenie, z żydówki Idy staje się siostrą Anną, katoliczką. Nawet na poziomie imion odrzuca swoje korzenie i wybiera polskość. Wybiera religię, która dla Polaków jest jednym z najważniejszych elementów tożsamości. Wyrzeka się swojego pochodzenia i wybiera Polskę. We wczesnym PRL-u wybranie Kościoła było jednoznaczne z wybraniem Polski. Wielu z ateistów-antykomunistów właśnie dlatego ostentacyjnie chodziło do kościoła. Czy można uznać, że szkaluje Polskę film, który utożsamia ją z czystością moralną (i fizyczną), miłosierdziem i katolicyzmem? No cóż, pomimo to, dla wielu komentatorów Ida pozostaje filmem antypolskim.
Krytycy filmu wskazują, że w Idzie nie mówi się o Niemcach, krematoriach, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata i innych elementach, drugorzędnych z punktu widzenia założeń filmu. A tymczasem Paweł Pawlikowski, podkreślam to raz jeszcze, nie miał zamiaru stworzyć narracji historycznej. Ida nie jest Generałem Nilem czy filmem Karol-papież który pozostał człowiekiem. Jest dramatem psychologicznym o cierpieniu, przebaczeniu i miłosierdziu. Jej akcja jest osadzona w pewnej sytuacji historycznej, istotnej, ale nie kluczowej dla przesłania filmu. Można byłoby spokojnie stworzyć taki sam film np. o relacjach polsko-niemieckich. Oskar w pewnym sensie skrzywdził Idę, redukując ją tylko do paradokumentalnego zapisu historycznego. Może więc lepiej by się stało, gdyby Ida nie dostała pozłacanej oznaki przychylności kultury masowej?
Na zakończenie dziękuję kolegom z redakcji, którzy swoimi uwagami zainspirowali mnie do napisania tego tekstu.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.