Iain Ballantyne – „Zabójcze rzemiosło. Historia wojny podwodnej” – recenzja i ocena
Iain Ballantyne – „Zabójcze rzemiosło. Historia wojny podwodnej” – recenzja i ocena
Samo nazwisko autora powinno już zachęcać do sięgnięcia po książkę. Iain Ballantyne to jeden z wydawców prestiżowego magazynu „WARSHIPS International Fleet Review”, a jednocześnie autor wielu prac na temat wojny na morzach, z których chyba najsłynniejszą jest nagradzana „Killing the Bismarck”. W trakcie swojej pracy pływał na wielu typach okrętów, odwiedził niezliczone bazy wojskowe i osobiście spotkał ludzi odpowiedzialnych za stan i dowodzenie nowoczesnymi zespołami bojowymi głównych flot świata.
Poza profesjonalizmem autora już sam temat powinien przyciągać uwagę. Okręty podwodne to jedne z najbardziej skomplikowanych narzędzi do prowadzenia wojny, jakie kiedykolwiek zastosowano. Ich niesamowity rozwój od pierwszych, naznaczonych szaleńczą odwaga prób po dzisiejsze, ograniczone tylko wytrzymałością załogi podwodne cuda techniki to temat na niejedną fascynującą opowieść. Warto podkreślić, że autor (wraz z tłumaczem) uczynili z tej książki dzieło tak wciągające, jak tylko się dało. Do pracy można zasiąść i zejść z nią w maksymalne zanurzenie od pierwszej strony, z konieczności tylko wynurzając się z lektury do codziennych obowiązków.
Każda osoba, która sięgnie po książkę wskaże zapewne inną część jako najbardziej wciągającą. Każda z kolejnych części książki to opowieść o innej epoce i innych ludziach, dążących do uczynienia z okrętów podwodnych możliwie najbardziej śmiercionośnej broni. I tak ruszamy w podróż przez historię od pierwszych prób z wykorzystaniem broni podwodnej w XIX wieku. Podróżujemy przez I i II wojnę światową i czasy powojenne aż po epokę nuklearnych okrętów podwodnych uzbrojonych w rakiety balistyczne. Podążamy za okrętami i ich twórcami od pierwszych prób zanurzeń (nie zawsze zakończonych wynurzeniem), pierwszych patroli bojowych i zatopień, przez bezlitosne polowania (tak w roli łowcy, jak i zwierzyny) podczas wojen światowych, zastosowanie bojowe w konfliktach po 1945 roku aż po dzień dzisiejszy. Czym jest dzisiaj okręt podwodny, jak bardzo różni się od swoich poprzedników sprzed 50, 100 czy 150 lat? Odpowiedzi na te pytania w interesujący sposób oferuje książka.
Wojna podwodna to domena wielkich, niezależnych charakterów. I tak od XIX po XXI wiek możemy poznać wiele różnych postaci, które swoim uporem, konsekwencją i wizjonerstwem zmieniły oblicze wojny podwodnej.
Praca o okrętach podwodnych nie może uciekać od trudnych pytań o moralność zastosowania tej broni. W recenzowanej książce przedstawione są rozterki towarzyszące dowódcom na lądzie i powodniakom (czy raczej podwodnikom, gdyby ktoś z tego zacnego grona czytał tę recenzję). Rozterki niezmienne w swojej naturze – wraz z rozwoje technologii zmieniały się jednak sposoby i możliwości niesienia śmierci i zniszczenia. Jakie jest zdanie samego autora na ten temat? Można się tego dowiedzieć wyłącznie z ostatnich stron książki.
Warto podkreślić wspaniałą prace wykonaną przez tłumacza – Tomasza Fiedorka. Książkę czyta się znakomicie, co w dużej części jest jego zasługą. Oczywiście, można zwrócić uwagę na pojedyncze niedociągnięcia (dawne Fiume to dzisiaj Rijeka, czy jednak Zadar?) ale jest ich bardzo niewiele jak na tak obszerną pozycję.
Trochę brakuje zdjęć i map. Oczywiście, główną treścią książki jest słowo pisane. Bardzo jednak wzbogaciło by książkę kilka dodatkowych map oraz zdjęć, szczególnie w przypadku mniej znanych odbiorcy wątków.
Z punktu widzenia polskiego czytelnika można stwierdzić, że zostaliśmy pominięci. Polska nigdy nie była światową potęgą w budowie czy posiadaniu okrętów podwodnych, można jednak się było spodziewać na nasz temat kilku linijek więcej. Zdawkowo potraktowano wynalazcę Stefana Drzewieckiego, nieco tylko wspomniano o naszych okrętach podczas II wojny światowej. Szkoda, że autor nie opisał ORP Orzeł i jego ucieczki bez map z estońskiego Tallina. Niezalenie od bandery okrętu i narodowości załogi – nie jest to czyn mniej niezwykły od wielu innych, szczegółowo opisanych w książce.
I to jest chyba największy mankament książki. Skupia się ona na rozwoju i działaniach największych flot świata, niewiele uwagi poświęcając mniejszym. Grecy, Holendrzy, Turcy czy Polacy pojawiają się na marginesie wydarzeń, nawet wtedy, gdy można było śmiało poświecić im więcej uwagi. Dość zaznaczyć, ze pierwsze ataki samobieżnymi torpedami czy pierwsze zatopienia przy ich użyciu to historia, właśnie, Greków czy Turków, nie zaś Niemców czy Brytyjczyków…
Inną rzecz, którą można zarzucić pracy to niedostateczne wprowadzanie czytelnika w tajniki wojny podwodnej. O ile w pierwszych rozdziałach działanie okrętów i ich kluczowych mechanizmów jest wyjaśniane, o tyle w późniejszych okresach autor koncentruje się na przebiegu działań wojennych i wykorzystaniu okrętów, nie na ich budowie. Napęd atomowy napędza atomowo i już, to musi nam wystarczyć.
Mimo pewnych niedociągnięć – książka wciąga niczym wir i pochłania w pełni. Na półce miłośnika wojny podwodnej pozycja obowiązkowa. Wszystkich innych gorąco zachęcam, czas spędzony z tą książką nie będzie czasem straconym.