I PO historii

opublikowano: 2008-02-04, 22:11
wolna licencja
— Nie chcę, aby Polska zamieniła się za parę lat w kraj nekropolii i muzeów — powiedział minister kultury Bogdan Zdrojewski podczas dyskusji „Jaka polityka dla kultury?”. Tym samym poinformował o wstrzymaniu wielkiej inwestycji, jaką miało być Muzeum Historii Polski.
reklama

2 maja 2006 roku na Zamku Królewskim w Warszawie podpisano akt powołania Muzeum Historii Polski. Miał być on drugą, po Muzeum Powstania Warszawskiego, wielką inicjatywą muzealną w Polsce, oferującą nowoczesną formułę opowiadania o historii. Ambitnie zakładano, że muzeum zacznie funkcjonować pomiędzy rokiem 2008 a 2010. Deklaracja ministra Zdrojewskiego wyklucza taką możliwość. Plany zawieszone zostały na czas nieokreślony.

Minister kultury przeciwstawił plany budowy Muzeum Historii Polski niedowartościowanej, jego zdaniem, kulturze alternatywnej i nowoczesnej. Pytanie zasadnicze brzmi jednak: czy takie porównanie jest w ogóle zasadne? Zdrojewski stwierdził, że w ostatnich latach polityka kulturalna skierowana była zbyt mocno w stronę historii, krzywdząc kulturę współczesną. Zaproponował więc pewną równowagę, ale czy faktycznie to ją miał na myśli?

Na bocznicy

Uderzenie w Muzeum Historii Polski skłania mnie raczej do refleksji, że polityka kulturalna nowego rządu odsunie historię na boczny tor. Niewątpliwie polityka historyczna proponowana przez PiS wymagała zmian, ale na pewno nie całkowitej rezygnacji. Jej błędem była głęboka ideologizacja oraz zamknięcie na debatę. I to przede wszystkim wymagało reformy.

Tymczasem minister rządu Platformy Obywatelskiej wskazał, że to właśnie skupienie się państwa na historii poskutkowało słabą kondycją polskiej kultury współczesnej. Odpowiedzialnością za brak sukcesów w dziedzinie muzyki czy malarstwa minister obarczył rzekome przeinwestowanie obszarów związanych z historią. Ofiarą tych wniosków padło jako pierwsze Muzeum Historii Polski.

W muzeach bez zmian

Wycofanie się ministerstwa z realizacji idei wspomnianego muzeum to na pewno zła wiadomość dla polskiego środowiska historycznego. Placówka ta była bowiem kolejnym pomysłem na unowocześnienie formuły mówienia o historii i jej popularyzacji. Sukces Muzeum Powstania Warszawskiego wskazał drogę, jaką winno iść polskie muzealnictwo.

Kondycja muzeów w Polsce nie jest z pewnością najlepsza. Wiele placówek ma anachroniczny charakter i razi schematycznością nieciekawych ekspozycji. Brakuje wykwalifikowanych przewodników, a często również ludzi posługujących się swobodnie językiem obcym. Decyzja ministra sprawi, że ta nieciekawa sytuacja utrzyma się przez kolejne lata.

Muzeum Historii Polski miało być, zgodnie ze współczesnymi trendami, nie tylko interaktywną placówką rozrywkowo-naukową. Miało gromadzić wokół siebie środowiska historyków i sympatyków historii zainteresowanych jej popularyzacją, organizować szeroką gamę konkursów, sympozjów naukowych, prelekcji, programów edukacyjnych itp. Tymczasem przez ministra Zdrojewskiego uznane zostało za przyczynę złej kondycji polskiej kultury i stosownie do tego potraktowane. Oczywiście istniało pewne zagrożenie, że muzeum okaże się jedynie kolejną inwestycją z zakresu propagowania określonej wizji dziejów. Jednak powstrzymanie jego realizacji problemu nie rozwiązuje.

reklama

Muzeum — dobra zabawa, dobry interes?

Taka postawa ukazuje raczej niechęć obecnego rządu do finansowania historii. Nigdy nie było to zresztą szczególnie modnym zajęciem. Historia albo miała służyć celom politycznym, tak jak w okresie rządów PiS, albo była jedynie skromnym kwiatkiem do kożucha. Nigdy nie postrzegano historii jako przestrzeni do debaty, wymiany poglądów i źródła zwyczajnej rozrywki.

Tymczasem historia nie ogranicza się do smętnych analiz naukowych, ale jest również świetnym materiałem służącym zabawie. Muzea mają zaś największe możliwości pokazywania tego, co w historii najciekawsze. Noc Muzeów, zyskująca z roku na rok coraz większą popularność, pokazuje, że społeczeństwo polskie jest wyraźnie zainteresowane taką formą poznawania historii. Raz do roku muzea stają się atrakcyjne i prześcigają się w ofertach dla odwiedzających. Dlaczego jednak tylko wtedy?

Odpowiedzią na to pytanie może być postawa prezentowana przez ministra Zdrojewskiego. Nie zauważa on, że muzea stanowią częstokroć filar turystyki lokalnej. Ta zaś staje się coraz bardziej opłacalnym biznesem, napędzającym zyski nie tylko muzealników, ale również gastronomów, hotelarzy i wielu, wielu innych. Potrzebna jest jednak wola rządzących, którzy nie będą uważać muzeów za instytucje, jakich nie może być zbyt wiele.

Chciałbym, aby za kilka lat Polska stała się krajem muzeów. Jednak nie tych zatęchłych spod znaku filcowego papucia, ale muzeów atrakcyjnych, będących szansą na interaktywne spotkanie z historią (i nie tylko). Żadne programy edukacyjne, które również znajdują się w planach ministerstwa, nie zastąpią żywego kontaktu z historią. Cechą muzeum jest m.in. jego powszechność. O ile programy edukacyjne często trafiają jedynie do szkół w wielkich metropoliach, do muzeum trafić może każdy i każdy ma taką samą szansę na refleksję historyczną.

Niech nas zobaczą!

Szkoda, że ministerstwo tych prostych i logicznych wniosków nie rozumie. Zarzut, że nastąpiło przeinwestowanie historii, jest oczywiście argumentem śmiesznym. Nadal brakuje pieniędzy na badania, a i renowacje zabytków ciągną się latami. Natomiast historia Polski nadal jest słabo promowana. Polska, kraj niezwykłych osobistości i ważnych dla całej Europy wydarzeń, zamiast być postrzeganą jako kolebka europejskiego parlamentaryzmu, pozostaje nadal państwem anonimowym. Symbolem upadku komunizmu nie jest gest premiera Mazowieckiego na trybunie sejmowej, ale upadek muru berlińskiego, a bitwa warszawska jest faktem prawie nieznanym.

Historię Polski za granicą musi promować pewien brytyjski historyk (popularny zresztą przede wszystkim w Polsce), bo sami jesteśmy zbyt nieudolni, by to robić. Jak jednak mamy się za to zabrać, skoro przerywa się wielką inwestycję w Muzeum Historii Polski, stwierdzając, że jest ono polskiej kulturze niepotrzebne.

Historia nadal więc pozostanie jedynie konikiem pasjonatów. Nie ma bowiem spójnego pomysłu na politykę historyczną, niebędącą projektem służącym jednej ideologii. Szkoda, że środowisko historyczne milczy, pozostając bierne wobec planów rządu Donalda Tuska. Jeżeli nie zabierze w tej sprawie głosu, w opinii społecznej historia kojarzyć się będzie wyłącznie z teczkami z IPN-u i starymi poczciwymi filmami z okresu epoki słusznie minionej.

reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone