„Hiszpanka” – reż. Łukasz Barczyk – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2015-02-08, 08:55
wolna licencja
„Hiszpanka” zapowiadana była jako polska megaprodukcja historyczna, która wtajemniczy widza w temat Powstania Wielkopolskiego. Twórcy z dumą wypowiadali się o międzynarodowej obsadzie oraz budżecie (24 mln złotych). Prace nad filmem trwały ponad trzy lata. Potem kilkakrotnie przesuwano datę premiery. A kiedy wreszcie obraz wszedł na ekrany, na usta ciśnie się tylko jedno pytanie: na co to wszystko było?
reklama
Hiszpanka
nasza ocena:
3/10
Premiera:
23 stycznia 2015 (Polska)
Gatunek:
Historyczny, kryminał, akcja
Reżyseria:
Łukasz Barczyk
Scenariusz:
Łukasz Barczyk
Produkcja:
Polska
Czas:
1 godz. 50 min.

Jest grudzień 1918 roku. W Poznaniu trwają przygotowania do wybuchu powstania. Potrzebna jest jednak iskra, która wznieci ogień – mieszkańcy miasta czekają na przyjazd do stolicy Wielkopolski Ignacego J. Paderewskiego (Jan Frycz). Niestety! – naszemu mistrzowi zagraża wynajęty przez pruską armię demoniczny doktor Abuse (Crispin Glover), który usiłuje przerwać podróż Paderewskiego do Poznania w dość niekonwencjonalny sposób. Przed mentalnym atakiem pianistę chroni grupa spirytystów, którzy dla tej sprawy są gotowi poświęcić wszystko…

Niestety – o najnowszym filmie Łukasza Barczyka trudno napisać coś pozytywnego. „Hiszpanka” jest bowiem jak tort – w prawdzie na pierwszy rzut oka kolorowy i smaczny, okazuje się wreszcie niestrawnym zakalcem z mdłym kremem i zepsutymi owocami.

Razi w tym filmie praca kamery. Kilka nietypowych ujęć czyni film ciekawszym, oryginalniejszym dla widza. Nie można jednak przesadzać – „Hiszpanka” jest wręcz przesycona nietypowymi ujęciami (np. maksymalne zbliżenia twarzy czy kręcenie z „żabiej” perspektywy). Cały film sprawia wrażenie źle nakręconego, a przez to – chaotycznego.

Kolejnym słabym elementem filmu jest gra aktorska. Nie przekonują Gierszał i Ziółkowska, których historia miłosna interesuje mniej niż zeszłoroczny śnieg. Nie przekonuje także Frycz jako Paderewski – gdyby pianista rzeczywiście się tak zachowywał, to z pewnością nie byłby w stanie doprowadzić do powstania. Crispin Glover – zagraniczna gwiazda w polskiej produkcji! – gra przez cały film z tą samą miną. Nieco ratuje całą sytuację Jan Peszek – jednak nawet on nie jest w stanie walczyć z absurdalnymi dialogami. Wpadają one ze skrajności w skrajność, zamiast wywoływać wzruszenie i zastanowienie nad patriotyzmem, wywołują raczej zażenowanie i pusty śmiech.

Kolejnym błędem filmu jest oś dramaturgiczna – której właściwie nie ma. Trudno w „Hiszpance” znaleźć jakąś scenę chwytającą za serce – brakuje kulminacyjnego momentu. Być może czymś takim miała być wymiana zdań między Paderewskim a Ceglarskim na schodach w hotelu Bazar – została jednak całkowicie zniszczona przez tekst o truskawkach ze śmietaną.

Twórcy filmu często w swoich wypowiedziach twierdzili, że film stylizowany będzie na produkcję „z epoki”, nawiązującą do estetyki ekspresjonizmu niemieckiego. Jednak nazwanie jednego z bohaterów podobnie jak tytułowej postaci z „Dr. Mabuse” nie czyni jeszcze twórców „Hiszpanki” kolegów po fachu Fritza Langa czy Friedricha W. Murnaua. Polskiej produkcji jest raczej bliżej do niektórych kiepskich polskich filmów z dwudziestolecia, niż do „Gabinetu doktora Caligari” czy „Nosferatu”. Jeśli już chciano inspirować się starszymi produkcjami, to polecałabym najpierw obejrzeć „Najdłuższą wojnę nowoczesnej Europy”.

reklama

Przed premierą do pójścia na „Hiszpankę” zachęcał sam Marszałek Województwa Wielkopolskiego Marek Woźniak. 14 stycznia, podczas konferencji prasowej mówił:

Od co najmniej 6 lat bardzo angażuję się w promocję Powstania Wielkopolskiego. Powstania udanego, które było bardzo ważnym elementem historii Polski XX wieku (...). Zależy nam na tym, by dotrzeć do maksymalnie dużej ilości odbiorców i staramy się to robić od kilku lat (...). Zarówno w podręcznikach historii jak i przekazie literackim czy medialnym Powstanie Wielkopolskie nie znalazło do tej pory swojego właściwego miejsca. Stąd pomysł, by sięgnąć po medium filmowe. To chyba najbardziej skuteczny sposób, żeby dotrzeć do szerokiej publiczności, zwłaszcza do ludzi młodych. (<[http://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/tworcy-o-hiszpance]>).

Nie myślcie jednak, że „Hiszpanka” to film o Powstaniu Wielkopolskim. O tym wydarzeniu mówi jedynie ostatnia sekwencja filmu – w dodatku dość pobieżnie. Mamy wprawdzie przemówienie Padewskiego wygłoszone z balkonu Hotelu Bazar – jednak sceny dotyczące samego powstania nakręcone są byle jak, a przebieg tego wydarzenia mają głównie odzwierciedlać nagłówki gazet ukazane na ekranie. Widz, który nie ma wiedzy historycznej, mówiąc kolokwialnie – nie ogarnie, o co w tym wszystkim chodziło.

Czy można znaleźć w „Hiszpance” coś pozytywnego? Być może należy zaliczyć intencje twórców, aby w filmie pokazać Poznań – w tym splendor Bazaru czy wnętrza Teatru Polskiego. Niestety, to nie przekonało do filmu poznaniaków. Oglądałam „Hiszpankę” w stolicy Wielkopolski – ludzie wychodzili w połowie seansu. Mój dobry znajomy, mieszkaniec Poznania, stwierdził: „Film w żadnym wypadku nie zasługuje na miano arcydzieła – chyba, że jest to ukryta ironia (…) Jak myślę o „Hiszpance” to krew mnie zalewa”.

Zobacz też:

Niestety, „Hiszpanka” rozczarowuje pod każdym względem. Boli tym bardziej, że rzeczywiście temat Powstania Wielkopolskiego i jego przygotowania zasługuje na solidne przedstawienie. Przy lepszym scenariuszu nawet wątek spirytystów mógł być wciągający. Scenariusz jest jednak kiepski, wykonanie jeszcze gorsze, a „Hiszpanka” okazała się zupełnie bezkształtnym i nieporywającym dziełkiem, którego przed agonią nie uratowała nawet muzyka Chopina wykorzystana w filmie.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
o autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone