Historyczny przegląd prasy (23–29 maja 2011)

opublikowano: 2011-05-31, 13:20
wolna licencja
Zazwyczaj machina propagandowa stworzona przez Josepha Goebbelsa uchodzi za działającą perfekcyjnie. Nawet jej przytrafiały się jednak decyzje i działania, które uderzały z całą mocą w porządek i bezpieczeństwo III Rzeszy.
reklama

Był sierpień 1944 roku. Armia Czerwona zatrzymała właśnie swoje niezliczone pułki i dywizje na linii Wisły. Pomimo wstrzymania radzieckiej ofensywy, Niemcy od dłuższego czasu zdawali sobie sprawę, że sytuacja była tak dramatyczna, iż na froncie, nie tylko sowieckim rzecz jasna, liczył się każdy dodatkowy żołnierz, sprzęt czy element ekwipunku. Tymczasem – jak pisze Edward Kabiesz w artykule pt. „Filmowe manipulacje” („Gość Niedzielny”, nr 21) – na potrzeby największej propagandowej superprodukcji w historii niemieckiego kina, filmu „Kolberg”, do roli statystów ściągnięto 4 tysiące kadetów ze szkoły marynarki wojennej, uszyto specjalnie na tę okazję 10 tysięcy mundurów i oddano do dyspozycji 6 tysięcy koni. Wszystko po to, aby odwołując się do fikcyjnych zmagań z 1807 roku pomiędzy armią pruską a Napoleonem o tytułowy Kołobrzeg, zachęcić Niemców do walki do ostatniej kropli krwi. Goebbels nie przewidział jednak, że przebieg wojny sprawi, iż mało kto będzie miał szansę na obejrzenie ukończonej produkcji. Jej reżyserem był Veit Harlan, autor m.in. skrajnie antysemickiego filmu „Żyd Süss”, a pochłonęła ona niebagatelną na tamte czasy kwotę 8,5 miliona marek.

„Niekoronowanemu Królowi Polski”...

W związku z 30. rocznicą śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego w tym samym numerze „Gościa Niedzielnego” ukazał się specjalny dodatek w całości poświęcony osobie i działalności „Prymasa Tysiąclecia”, przygotowany przez redakcję tegoż pisma wespół z Instytutem Pamięci Narodowej. Rocznicowe artykuły zamieściły na swych łamach również „Polityka” (A. Szostkiewicz, „Prymas z ludu”, nr 22) oraz „Newsweek” (A. Krajewski, „Ostatni król Polski”, nr 21), „Gazeta Wyborcza” zaś opublikowała na temat działalności kardynała Wyszyńskiego wywiad ze znanym historykiem dziejów najnowszych prof. Andrzejem Friszke („Duży kapelusz prymasa”, „GW” z 28-29 maja, nr 123).

reklama

W rozmowie z Katarzyną Wiśniewską oraz Janem Turnauem prof. Friszke poruszył wiele ważnych, często niejednoznacznie ocenianych przez historiografię aspektów działalności kardynała w okresie PRL. Analizując porozumienie prymasa z komunistami z 1950 roku, w którym Wyszyński zgodził się m.in. „przeciwdziałać nadużywaniu uczuć religijnych w celach antypaństwowych” czy też „zwalczać zbrodniczą działalność band podziemia”, badacz podkreślił, że był to dobry, strategiczny ruch ze strony prymasa. Historyk stwierdził, że „Wyszyński opóźnił główne uderzenie i ostatecznie uchronił suwerenność Kościoła”. Inną kwestią, o której mówił Friszke, był propagowany przez prymasa kult maryjny będący fundamentem katolickiej odnowy propagowanej przez Wyszyńskiego w dobie obchodów tysiąclecia chrztu Polski. Według historyka postawienie na tę dość dewocyjną próbę wzmocnienia religijności, szczególnie młodego pokolenia, oznaczało utracenie przez Kościół zaplecza w postaci katolickiej inteligencji.

Innym ciekawym aspektem poruszonym również we wspomnianym wywiadzie jest sprawa reakcji Wyszyńskiego na rządową kampanię antyżydowską z marca 1968 roku. Oddaję głos Friszkemu:

„W Marcu ’68 prymas solidaryzował się z młodzieżą, ale w kwestii antysemityzmu nie zabierał głosu. [...] Z pewnością kard. Wyszyński miał przekonanie, że w konsekwencji zmian personalnych do władzy dojdą ludzie o bardziej narodowym sposobie patrzenia na sprawy Polski. Sądził, że łatwiej będzie z nimi szukać kompromisów niż z reprezentantami ekipy lat 50. czy 60., czyli starymi komunistami, z których wielu miało żydowskie pochodzenie”.

Jednocześnie, jak zauważa Friszke, bardzo pozytywny i życzliwy stosunek żywił kardynał Wyszyński wobec środowiska KOR-u.

„Skrwawione ziemie…”

W sobotniej „Rzeczpospolitej” ukazał się ciekawy wywiad Krzysztofa Masłonia z Timithym Snyderem, historykiem z Uniwersytetu Yale („Człowieczeństwo szpadlem mierzone,” „Rz” z 28-29 maja, nr 123, „PlusMinus”, nr 21.). Znany badacz opowiadał o swej najnowszej książce „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem”, która traktuje o „masowym zabijaniu”, czyli o przypadkach ludobójstwa w Europie w latach 30. i 40. zeszłego wieku.

reklama

Amerykański badacz tłumaczył czytelnikom m.in. dlaczego za początek „ludobójczej polityki” w Europie uznał w swej pracy nie zbrodnie Hitlerowskie, lecz Stalinowskie dokonywane na Polakach jeszcze przed 1939 rokiem. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa samego autora:

„W latach 1937–1938, o czym nie wie nawet wielu pańskich rodaków [czyli Polaków – K.K], to Polaków obciążono w ZSRS odpowiedzialnością za porażki kolektywizacji i Wielki Głód, które jakoby spowodować miała szeroko rozbudowana siatka szpiegowska kryjąca się pod nazwą Polska Organizacja Wojskowa. Oczywiście, nazwa tej organizacji niepodległościowej z czasów I wojny światowej dobrze jest znana, ale na terenach, które stały się sowieckimi, zakończyła ona swoją działalność w roku… 1921. Tymczasem NKWD postanowiło reaktywować ją dla swoich potrzeb; w efekcie spośród ponad 143 tysięcy aresztowanych pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Polski stracono 111 tysięcy, w tym co najmniej 85 tys. Polaków”.

„Stalin by nie czekał”

Pozostańmy pośrednio przy temacie ZSRS. Na łamach „Uważam Rze” ukazał się artykuł z gatunku historii alternatywnej pióra Piotra Skwiecińskiego pt. „Stalin by nie czekał” („URz”, nr 16). Autor snuje ciekawe rozważania i szuka różnych wariantów historii najnowszej, wychodząc z założenia, że Polska związałaby się jednak sojuszem z Hitlerem w 1939 roku. Skwieciński uważa, że ZSRS nie czekałoby na atak polsko-niemieckiej koalicji tylko przeprowadziłby uderzenie wyprzedzające na Polskę. Później historia mogłaby potoczyć się np. tak: Niemcy wygrałyby wojnę z Francją i ruszyły na pomoc Polsce, Armia Czerwona zostałaby wyparta, po czym nastąpiłoby uderzenie na tereny ZSRS, któremu pomocy udzieliłyby Wielka Brytania i USA… Jak wiadomo, takie alternatywne wizje historii można snuć w nieskończoność, każdy natomiast zdaje sobie sprawę z tego, jaki był rzeczywisty wynik II wojny światowej i co oznaczał on dla Rzeczypospolitej.

reklama

Autor uważa, że ogromną winę za taki stan rzeczy ponoszą polskie elity, które wmówiły narodowi, a po części samym sobie, domniemaną mocarstwową pozycję Polski. Skwieciński przytacza wiele wspomnień świadczących o takim postrzeganiu państwa przez ówczesnych: zarówno rządzących, jak i zwykłych mieszkańców. Konkludując, pisze on: „Krótko mówiąc – tak intensywnie przeżywaliśmy wtedy złudzenia mocarstwowości, że nawet i teraz, myśląc o owym historycznym momencie, zaczynamy do pewnego stopnia w nią wierzyć”.

Jak zachowałby się Józef Stalin, gdyby II Rzeczypospolita i Hitlerowskie Niemcy zawarły antysowiecki sojusz?

„Tajny mord na AK”

W lipcu 1945 roku oddziały Armii Czerwonej pacyfikowały polskie podziemie niepodległościowe na białostocczyźnie, m.in. w rejonie Puszczy Augustowskiej. Aresztowano kilka tysięcy Polaków, z czego ok. 600 wywieziono w niewiadomym kierunku i ślad po nich zaginął. Dziś już wiemy z całą pewnością, że zostali oni brutalnie zamordowani. W artykule pt. „Tajny mord na AK” „Gazeta Wyborcza” poinformowała na pierwszej stronie („GW” z 24 maja, nr 119.), że rosyjski historyk Nikita Pietrow opublikował w książce „Według scenariusza Stalina” dokument, z którego wynika, że mordu na Polakach dokonał sowiecki kontrwywiad „Smiersz”. Niestety, brak w nim informacji na temat miejsca pochówku zamordowanych Polaków.

Na dalszych stronach „GW” zamieściła artykuł autorstwa Agnieszki Domanowskiej pt. „Gdzie są augustowskie ofiary?”, w którym autorka prześledziła losy poszukiwań wywiezionych Polaków prowadzonych przez ich rodziny aż do momentu, w którym stało się pewnym, że zostali oni jednak zamordowani przez Sowietów. Bliscy naciskali na władzę przez cały okres PRL, słali listy do lokalnych przedstawicieli partii, do Bieruta, a nawet do Stalina. Śledztwo wszczęto po 1989 roku, wkrótce przejęła je Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich, z czasem IPN. Instytut jednak, po zebraniu i przeanalizowaniu wszelkich dostępnych materiałów w tej sprawie, wyczerpał już wszystkie możliwości zbadania zbrodni i zlokalizowania miejsca, w którym polskie ofiary zostały zamordowane. Jedyną szansę pełnego wyjaśnienia zbrodni przyniosłaby daleko idąca pomoc ze strony rosyjskiej, na którą jednak wciąż się nie zanosi.

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Kloc
Doktorant w Instytucie Historii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, gdzie pod okiem prof. Mariusza Wołosa przygotowuje biografie ambasadora Michała Sokolnickiego. Interesuje się dziejami dyplomacji oraz historią polityczną Drugiej Rzeczypospolitej ze szczególnym uwzględnieniem losów obozu piłsudczykowskiego, polityką historyczną Polski Odrodzonej, biografistyką tego okresu, a także dziejami międzywojennego Krakowa.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone