Historia w okowach rocznicowości [Felieton]
Zobacz także:
- Strajki sierpniowe: władza była bezbronna wobec tego fenomenu
- Porozumienia sierpniowe 1980 [infografika]
Te rocznice, zwłaszcza nieokrągłe, przemykają szybko, bo też trudno co roku robić wielkie obchody. Natomiast rocznice okrągłe zmuszają do przygotowania „czegoś więcej”… zorganizowania konferencji czy koncertu, wręczenia odznaczeń, wydania okolicznościowego opracowania historycznego, może jeszcze gdzieś odsłonięte zostaną pomnik, tablica czy obelisk. Ten schemat dotyczy większości ważnych okrągłych rocznic w Polsce. 1050 – 1000 – 500 – 100 – 50 – 40 – 30 – 25 – 10, to najczęstsze okrągłe jubileusze, które lepiej lub gorzej wykorzystuje bieżąca polityka historyczna. Nie inaczej jest z Porozumieniami Sierpniowymi i ruchem społecznym Solidarność.
Z każdą dekadą coraz śmielej przechodzącymi drogę od żywej ludzkiej emocji do katalogu ważnych rocznic ze swoim schematem świętowania. To świętowanie ma prostą zbitkę skojarzeń, jakie pojawiają się w przestrzeni publicznej. Jest ona następująca: Stocznia Gdańska – strajk – Solidarność – walka z komuną – obalenie komuny. Oczywiście jest to ciąg mocno uproszczony, co wcale nie oznacza, że nie jest on praktyczny i nie porządkuje kolejnym pokoleniom Polaków tego okresu w naszej najnowszej historii. Osobiście uważam, że w obecnie podzielonym polskim światku, światku naszych codziennych sporów, połajanek, przeskalowanych medialnych burz i emocjonalnych oburzeń, ten powyższy schemat ukazujący zasługi Solidarności powinien być prezentowany równolegle z następującym ciągiem skojarzeń: Kryzys – Strajk – Solidarność/Władza – Dialog – Porozumienie.
Dialog i porozumienie nie wzięły się wówczas znikąd. Z relacji wielu świadków pamiętnego sierpnia 1980 roku przebija szczególna atmosfera tamtego czasu. Fakt, że w zatęchłym i coraz mniej wydolnym systemie komunistycznym ludzie poczuli się dumni, a może po prostu lepsi. Poczuli, że w zatomizowanym społeczeństwie stanowią prawdziwą wspólnotę, poczuli, że mogą wziąć odpowiedzialność za swój zakład pracy i co najważniejsze za proces polityczny, który rzeczywiście przyszło im współtworzyć.
Pięknie podsumował ten czas w jednym z wywiadów Zbigniew Bujak, mówiąc, że: czas „Solidarności” był bodaj jedynym czasem prawdziwie wysokiej kultury życia publicznego.
Czy od tamtego czasu moglibyśmy powiedzieć o naszym życiu publicznym to, że cechowało się prawdziwie wysoką kulturą? Niech każdy odpowie sobie na to pytanie sam.
Poczucie ludzkiej solidarności i niezwykle odpowiedzialne zachowanie się strajkujących wówczas robotników wytworzyło (wymusiło?) wysoką kulturę życia publicznego i było to o tyle zadziwiające, że dotyczyło przecież ustroju autorytarnego. Moim marzeniem, podkreślam – marzeniem – byłoby, aby ten pozytywny przykład udało się wypreparować z tamtych sierpniowych dni i jako schemat postępowania mieć w pogotowiu na dzisiejsze kryzysy społeczno-polityczne. Byłby to dla nas współczesnych przykład godny naśladowania, swoisty balsam dla dzisiejszych poszarpanych relacji międzyludzkich w naszym społeczeństwie. To mogłoby stać się najważniejsze niematerialne dziedzictwo pierwszej Solidarności i to pomimo wykopanych w późniejszych latach rowów pomiędzy uczestnikami strajku. Najważniejsze, że mamy TEN przykład, mamy się do czego odwołać i jak casus w systemie prawnym stosować tam, gdzie tego potrzeba.
Tymczasem styk Solidarności i geopolityki oraz przywołana powyżej zbitka skojarzeń, gdzie na końcu znalazło się – obalenie komuny (rozumiane szeroko, jako rozpad całego bloku wschodniego) zostały częściowo podważone w 2022 roku w chwili wybuchu wojny na Ukrainie. W refleksjach historycznych na temat dalekosiężnych skutków ruchu społecznego Solidarność do niedawna, a dokładnie do 2021 roku, można było jednoznacznie wskazywać, że był to ruch, który zapoczątkował zmiany w komunistycznej Europie środkowo-wschodniej, odmieniający przekleństwo pojałtańskiego porządku. Nadal ta teza jest uprawniona. Jednak od 2022 roku, z chwilą agresji Rosji na Ukrainę, mając z tyłu głowy słowa Putina o rozpadzie ZSRR jako największej tragedii geopolitycznej XX wieku, staje nam przed oczami próba częściowej rekonstrukcji pojałtańskiego porządku. To, co dla nas jest wyrwaniem się z uścisku Wielkiego Brata, dla Moskwy jest największą tragedią minionego stulecia. W żądaniach Rosji widać myślenie kategoriami stref wpływów i próbę wskrzeszenia tego pojałtańskiego porządku, a więc także zakwestionowania geopolitycznego wkładu Solidarności w jego demontaż.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Od 2022 roku historia brutalnie o sobie przypomniała i przyspieszyła, tymczasem kolejna rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych za chwilę zostanie odhaczona, a następna, nieco bardziej okrągła (czterdziesta piąta), już za rok. Prawdopodobnie jako państwo przygotujemy „coś większego”, poświętujemy, powspominamy, przypomnimy światu, że powinien pamiętać, gdzie wszystko się zaczęło. No, a na pięćdziesiątą rocznicę, to już na pewno będzie bardzo uroczyście i z obfitością wydarzeń, w okowach rocznicowości, przy mocno zmieniającej się wokół nas rzeczywistości.
Teraźniejszość. Solidarność małych kroków i sprzeciwów
Od wielkiej historii wykonajmy krok w stronę teraźniejszości, by solidarnościowej postawy poszukać współcześnie, w naszych codziennych sprawach. Jak jest z solidarnością dnia codziennego i gdzie się ona objawia?
Chcę w tym miejscu wskazać na poziom samorządowy, jako na ten, z którym rzeczywiście się zetknąłem w swojej pracy zawodowej i przy opisie którego mogę skorzystać ze swoich doświadczeń. Poziom spraw lokalnych jest tym, gdzie ludzie są w stanie szybko zorganizować się dla jakiejś sprawy, ale też dość szybko i bezpośrednio odczuwają skutki decyzji lub braku działania lokalnych władz. Poziom lokalny sprawia, że przepływ informacji między ludźmi jest szybki. Większa jest też skłonność mieszkańców lokalnych wspólnot do dostrzegania konkretnego celu czy zadania do wykonania, bo sprawy gminy dotyczą także ich. Gdy widać łączący wszystkich cel, to w lokalnej wspólnocie dość szybko może akcyjnie wytworzyć się solidarność międzyludzka, a im bardziej zintegrowana społeczność, tym jej głos więcej waży i jest skuteczniejszy. Solidarność w sprawach ogólnokrajowych wyzwala się wolniej, wyższy jest tu próg dla niezadowolenia i czas by się wypowiedzieć.
Przywołując definicję solidarności jako wspólnotę działania, podyktowaną wspólnotą interesów – mamy w lokalnych wspólnotach swoistą solidarność małych kroków. Już sama nazwa wspólnota lokalna ma w sobie ten zalążek solidarności. Wspólnota, aby nią rzeczywiście była musi istnieć świadomie, a nic tak nie spaja i nie pomaga się dookreślić i wyodrębnić jak wspólny cel, który chce się osiągnąć. I tu dochodzimy do znaczenia solidarności małych krów? To zbieranie podpisów w określonej sprawie do załatwienia, przekonywanie nieprzekonanych, dreptanie w urzędniczych korytarzach, zbieranie zgód, wypełnianie formalności. Tak działają wspólnoty i ich liderzy, widząc w tym swój interes. Tak remontowane są w dziesiątkach gmin w Polsce (także z budżetu obywatelskiego) dziurawe drogi, chodniki, place zabaw, parki. Mieszkańcy dostrzegają ten wspólny cel, mają rzeczywisty interes w tym, aby ich chodnik był równy, droga bez dziur, powstał nowy park kieszonkowy. Widzą wspólnie i działają wspólnie. Aktywność jednego człowieka próbującego coś zrobić, to często odbijanie się od urzędniczych drzwi, ale już zorganizowana grupa mieszkańców, w dodatku znająca cel, wiedząca, co chce osiągnąć i mająca wyraźne postulaty, to dla władzy, każdej władzy – silny zbiorowy przeciwnik czy też bardziej optymistycznie – partner do rozmowy. To moment kiedy silna władza może ustąpić przed jeszcze silniejszą: wspólnotą działania podyktowaną wspólnotą interesów.
Solidarność rodzi się nie tylko akcyjnie do zrobienia „czegoś”, ale też w wyniku sprzeciwu, niezgody na „coś”. Ma wtedy silniejszą podbudowę emocjonalną, a łączenie się, by działać we wspólnej sprawie, jest wzmocnione dodatkowo przy nierzadkiej ignorancji władz. Obrona likwidowanej szkoły czy przedszkola, ograniczanie połączeń komunikacyjnych, wycinka drzew, nowa inwestycja budowlana bez konsultacji z mieszkańcami, zasób codziennych bolączek jest naprawdę duży. To katalog spraw, które doraźnie aktywizują mieszkańców. Likwidacja małej szkoły – rodzice protestują, zbierają podpisy, nagłaśniają sprawę w mediach, wskazują, że możliwe jest inne rozwiązanie.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:
Decyzja władz jest często zawracana lub rozmiękczana poprzez powyższe działania obywateli. Zbieranie podpisów, rozmowy z władzami, protest, przedstawianie stanowiska w imieniu grupy mieszkańców, proponowanie własnych rozwiązań - by była podstawa do dalszych rozmów, to tak jak w przypadku pierwszej Solidarności ten moment kiedy z obserwatorów życia politycznego tak zwani lokalsi stają się uczestnikami procesu politycznego i biorą za niego współodpowiedzialność. Ten proces polityczny może się jednak długo obchodzić bez brania współodpowiedzialności przez mieszkańców.
Co oczywiste samorząd musi funkcjonować, decyzje muszą być podejmowane, pieniądze wydawane, gmina zarządzana. Mieszkańcy po to właśnie delegują na władze wszystkie te kompetencje. Natomiast jeśli władza zapomni do czego została powołana, zagalopuje się w swych decyzjach, czy straci kontakt z rzeczywistością, mieszkańcy mogą solidarnie zaprotestować. Władza lokalna dostaje w ten sposób ważny sygnał – uwaga jest niezadowolenie – trzeba odpuścić, zmodyfikować zachowanie, uciec do przodu, wyjść naprzeciw. Solidarność małych kroków i sprzeciwów działa i może być skuteczna.
45 minut Solidarności dla młodzieży, naszej przyszłości
Teraźniejszość opisałem przez pryzmat samorządów, a w tym miejscu chciałbym jeszcze krótko zająć się przyszłością, a kto najtrafniej określany jest jako nasza przyszłość? Młodzież. Tu mam refleksję płynącą z realizowanych przeze mnie zajęć w szkołach ponadpodstawowych pn. „45 minut Solidarności”. To działania edukacyjne, gdzie z jednej strony opisuję uczennicom i uczniom rzeczywistość społeczno-gospodarczą PRL, wybuch i przebieg strajku w sierpniu 1980 roku i jego późniejsze konsekwencje. W ramach zajęć jest też ćwiczenie, gdzie młodzież podzielona na grupy wciela się w rolę strajkujących oraz sprawujących władzę i pracuje nad hipotetycznym zakazem, np. poruszającym młodzież zakazem używania telefonów komórkowych w szkole. I tu miłe dla mnie zaskoczenie. Przy prezentacji młodzi chcą słuchać, czasami nawet przerywają pytaniami, dopowiadają, podają swoje przykłady.
Natomiast podczas pracy w grupach nad zakazem młodzi, nieznacznie tylko zachęceni, zaczynają pracować, wcielać się w rolę protestujących, rysować symbole ewentualnego protestu bądź jako władza uzasadniać dlaczego chcą „uszczęśliwić” ludzi swoim zakazem. Mówiąc współczesnym zwrotem… „młodzież w to umie”, podejmuje grę w hipotetyczne protesty i relacje władza-obywatele, formułuje postulaty, potrafi je wzmocnić lub osłabić, zradykalizować bądź gdzie potrzeba odpuścić, zagrać argumentem emocjonalnym lub racjonalnym i odnieść się do aktualnych spraw czy bieżącej polityki, ale z młodzieżowym przymrużeniem oka.
Jest więc wszystko, co potrzeba, by zasymulować świat dorosłych i skłonić młodzież do refleksji, jak trudna przy rozbieżnych interesach jest sztuka kompromisu. Warto zaszczepiać w młodych ideę solidarności i porozumienia ucząc ich przy okazji na najlepszym z przykładów, a więc na tym z sierpnia 1980 roku. Lekcje historii, wos-u czy nadchodzącej edukacji obywatelskiej są najlepszym miejscem, by mówić młodym o solidarności, tej pisanej przez małe „s” – a więc ludzkim odruchu i solidarności pisanej przez wielkie „S” – a więc ruchu społecznym, który zmienił bieg naszej historii.
Solidarność… więcej czynu
Po 2005 roku, a więc w czasie kiedy w polskich miastach i miasteczkach do ambicji lokalnych władz i społeczności należało odsłonięcie pomnika Papieża-Polaka podnosiły się głosy krytyczne, w których stwierdzano - nie stawiajmy Janowi Pawłowi II pomników na każdym rogu (szczególnie tych o wątpliwej wartości artystycznej), budujmy raczej dla niego pomniki z naszych działań, otwarcia na drugiego człowieka, działań pomocowych. I dobrze, a nawet roztropnie.
Podobnie możemy również spojrzeć na dziedzictwo Solidarności. Z Solidarnością mogłoby być tak samo, tym bardziej że można wybierać spośród aktywności i przymiotników… solidarność międzypokoleniowa, międzypaństwowa, międzyludzka, pracownicza, sąsiedzka. Ruch społeczny z 1980 roku może być inspiracją do takich działań, do występowania wspólnie w słusznej sprawie, do szukania kompromisów. Mówiąc wzniośle – każdy wypracowany kompromis i to jeszcze taki, który da się wprowadzić w życie i utrzymać, to pomnik wystawiony Solidarności.
Szukajmy tej inspiracji w pamiętnych sierpniowych dniach i bądźmy dumni z tego, że do takiej emocji społecznej możemy się odwołać. Więcej czynu i gotowości w nas do postawy solidarnościowej, więcej poszukiwań tego co nas łączy, co jest dla dobra wspólnego - pro publico bono. Szukajmy w tych sierpniowych dniach sprzed 44 już lat naszych najlepszych cech…
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.