Historia transformacji służb specjalnych w Polsce [Wywiad]
Maciej Hacaga: Wokół służb specjalnych w Polsce wiele jest niedomówień, a zaczynają się one od tego, że duża część Polaków nie do końca zdaje sobie sprawę, co pod tym terminem się kryje. Z czego to wynika?
Grzegorz Małecki: Służby specjalne to niezręczny termin, powodujący szereg nieporozumień. Nadal nie odrobiliśmy lekcji z czasów transformacji ustrojowej - nie zdefiniowaliśmy bowiem dokładnie pojęć, które miałyby opisywać instytucje związane z bezpieczeństwem państwa. W efekcie tego w debacie nad kształtem polskiego sektora bezpieczeństwa brakuje kluczowego i obecnego w krajach zachodnich podziału na służby policyjne (inaczej aparat ścigania) oraz wywiadowcze. Brak tego podziału ma swoje źródło jeszcze w PRL. Te pierwsze są w języku angielskim określane jako tzw. „law enforcement” (czyli dosłownie „wymuszające stosowania prawa”). Ten eufemistyczny termin jest stosowany, gdyż nie wszystkie organy tego typu mają w nazwie słowo „policja”. Odrębnymi instytucjami są te, które funkcjonują pod nazwą „intelligence”, czyli wywiad. To słowo opisuje ich działalność wywiadowczą, ale również produkt, jaki wytwarzają - czyli analizy, zawierające wiedzę o zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa, służące politykom do podejmowania strategicznych decyzji, które tym zagrożeniom mają zapobiec.
W Polsce niektóre instytucje, które powinny zajmować się „intelligence” zajmują się „law enforcement”. Dlatego pojęcie „służby specjalne”, jakie opisuje różne instytucje RP ma charakter dezinformujący, bowiem odnosi się jednocześnie do jednych i drugich, których cele są zupełnie odmienne. Łączy je jedynie instrumentarium. Ono jednak nie może być stosowane jako wyróżnik. Narzędzia, które są stosowane przez służby, są używane również przez inne instytucje, niezaliczane do tego grona, np. Straż Graniczną, Służbę Ochrony Państwa, czy Straż Marszałkowską. Dlatego potrzebny jest jasny i klarowny podział zarówno zadań, jak i uprawnień poszczególnych instytucji, zrozumiały zarówno dla nich samych, jak i obywateli RP.
MH: Swoją służbę rozpoczął Pan na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Jak z Pana perspektywy wyglądała kwestia transformacji ustrojowej w obszarze sektora bezpieczeństwa?
GM: Temat jest skomplikowany, a problem ma charakter powszechny i nie ogranicza się jedynie do krajów postkomunistycznych. Podejście do kadr służb bezpieczeństwa państw totalitarnych i sposób ich wykorzystania w służbach demokratycznych państw jest funkcją modelu transformacji, zarówno ustroju politycznego, jak i systemu bezpieczeństwa danego państwa. Przykładami państw, które również borykały się z tą kwestią są kraje iberyjskie, tj. Portugalia i Hiszpania. Jeśli państwo przechodziło przez zmianę ustroju w sposób gwałtowny, to najczęściej kończyło się to całkowitą wymianą personelu – tak, jak np. w Portugalii po Rewolucji Goździków w 1974 roku. Na tzw. „opcję zerową” czyli budowę służb od podstaw zdecydowały się także Czechy czy Estonia. Porównując, hiszpańska transformacja po śmierci gen. Franco w 1975 roku miała łagodny, kilkuletni charakter, a służby demokratycznego państwa były tworzone w większości w oparciu o kadry z czasów dyktatury, ewolucyjnie uzupełniane i zastępowane nowym naborem. To właśnie do tego drugiego rodzaju transformacji najwyraźniej nawiązywały elity solidarnościowe, decydując o modelu przyjętym w Polsce w 1990 roku. Z tego względu można powiedzieć, że zerwanie ciągłości instytucjonalnej w polskich służbach odbyło się w głównej mierze w sferze symbolicznej, przy zachowaniu i włączeniu szeregu elementów przejętych z poprzedniego ustroju.
MH: Czy miało to swoje dalsze konsekwencje? Jak z Pana perspektywy jako osoby, która przygląda się temu sektorowi od prawie 30 lat, wygląda ewolucja tych instytucji?
GM: Wbrew pozorom służby w niewielkim stopniu uległy transformacji przez ostatnie trzy dekady, a dokonane zmiany - zwłaszcza w porównaniu z tym co dzieje się w innych państwach - można raczej nazwać „face liftingiem”. Filozofia działania, fundamenty metodologiczne oraz struktura w rzeczywistości stanowi powielenie modelu wprowadzonego w 1990 roku. Ich filozofia działania jest nadal odmienna od zachodnich, a koncepcja wdrażana w ciągu ostatnich czterech lat jeszcze bardziej je od nich oddala. Brak wcześniej wspomnianego oddzielenia instytucji wywiadowczych od organów ścigania (służb policyjnych) odbija się na praktycznych aspektach ich funkcjonowania. Na Zachodzie instytucje wywiadowcze identyfikują i rozpoznają zagrożenia dla państwa, zaś organy ścigania jako jedyne dysponujące funkcjami i uprawnieniami represyjnymi, zajmują się ściganiem karnym sprawców najpoważniejszych przestępstw. Widać zatem, że zasadniczo różni je filozofia funkcjonowania, bowiem nie każde zagrożenie musi stać się przestępstwem. Tymczasem połączenie tych dwóch funkcji w polskich instytucjach powoduje, że koncentrują się one na wymiarze policyjnym. To właśnie liczbą zrealizowanych spraw karnych i przeprowadzonych spektakularnych czynności, w rodzaju zatrzymań czy postawionych zarzutów, jest łatwiej się pochwalić przed politykami lub opinią publiczną, niż informacjami i analizami wywiadowczymi, które pozwoliły podjąć rządowi prawidłowe decyzje, w tym te zapobiegające dokonaniu przestępstwa. W efekcie tego cierpią funkcje wywiadowcze.
MH: Czy można wskazać, które funkcje konkretnie?
GM: Przede wszystkim jest to wywiad wewnętrzny, zajmujący się zagrożeniami ze źródeł krajowych np. o charakterze gospodarczym, którego praktycznie nie ma. Zarówno tę kwestię, jak i wyżej wspomniany brak rozdziału instytucjonalnego, doskonale ilustruje przykład zwalczania tzw. „mafii vatowskich”. Był to łańcuch podmiotów gospodarczych, które zawierały między sobą fikcyjne transakcje, mające na celu wyłudzenie zwrotu podatku VAT. Zjawisko to powinno pozostać zidentyfikowane jako zagrożenie dla bezpieczeństwa ekonomicznego RP na dużo wcześniejszym etapie, zanim przybrało monstrualną postać, tak aby państwo zapobiegło jego rozwojowi i przyjęciu tak poważnych form. Było to zadanie właśnie służb specjalnych, z którego się nie wywiązały. Zwalczanie związanej z tym zjawiskiem przestępczości to już zadanie dla służb policyjnych, podczas gdy służby specjalne powinny skupić się na rozpoznawaniu kolejnych patologicznych zjawisk w sferze gospodarki, takich jak "mafia lekowa" czy powstawanie piramid finansowych w rodzaju GetBacku. Jak widać jednak i w tej dziedzinie nie wywiązały się ze swej roli, bowiem zagrożenia związane z tym sprawami zmaterializowały się w postaci afer finansowych na wielką skalę. Drugi obszar poważnych zaniedbań to wywiad wewnętrzny w ogólnym rozumieniu.
MH: Czy może Pan wyjaśnić to pojęcie?
GM: Wywiad wewnętrzny to rozpoznawanie metodami wywiadowczymi zagrożeń wewnętrznych państwa.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
MH: Tu już zaczynamy dotykać delikatnej materii swobód obywatelskich i ustroju państwa. Jaki mechanizm uznałby Pan za odpowiedni, aby zapewnić obywateli, że wywiad wewnętrzny nie oznacza wpływania na demokratyczne państwo?
GM: Kiedy brakuje przejrzystego, efektywnego i mocnego demokratycznego systemu nadzoru i kontroli nad służbami, to naturalną ich skłonnością - na całym świecie - jest nadużywanie władzy, najczęściej na rzecz stojących nad nimi polityków, a zagrożenia, których rozpoznawaniem powinny się zajmować, są definiowane w miejscach nieprzewidzianych prawem, jak choćby w kuluarach, co prowadzi do anarchii. Dlatego potrzebny jest przejrzysty, spójny i całościowy system zarządzania i koordynacji, którego zasadniczym celem jest „zadaniowanie” służb, czyli wyznaczanie im zadań zgodnych z potrzebami rządu. W obecnym modelu służby same planują swoją działalność, definiują zagrożenia i same się z nich rozliczają. Jednak nowy system wymagałby od rządzących umiejętności definiowania i hierarchizowania zagrożeń. Jeśli to nastąpi, to służby będą mogły stosować nawet najbardziej drastyczne metody w obliczu tych najmocniej zagrażających RP ryzyk. Oczywiście to wymaga kontroli niezależnego organu na wszystkich szczeblach państwa oraz etapach działania służb – wstępnym (autoryzacji), realizacji oraz następczej. Tak właśnie funkcjonują instytucje w państwach demokratycznych. Tymczasem u nas kontrola ma charakter formalny i pozorny.
MH: Kontynuując wątek przejrzystości, co Pan jako były szef najważniejszej polskiej instytucji wywiadowczej, poleciłby przeciętnemu obywatelowi/obywatelce RP w obliczu zalewu cyfrowej (dez)informacji?
GM: Najpewniejszą strategią, którą również posługują się wszystkie służby wywiadowcze świata, jest weryfikacja, i to na różnych poziomach. Po pierwsze - weryfikacja autentyczności i wiarygodności, zarówno źródła i samej informacji. Im bardziej nieprawdopodobnie brzmi dana informacja, tym większa jest szansa, że jest fałszywa. Jeśli informacja jest naprawdę ważna to należy ją potwierdzić w więcej niż jednym źródle. Po drugie, należy skonfrontować fakty ze swoją własną wiedzą i doświadczeniem życiowym, czy książką stojącą na półce.
MH: A jak rewolucja cyfrowa, która odciska tak głębokie piętno na społeczeństwach, wpłynęła na polskie służby?
GM: Zmiany technologiczne ostatnich lat wywróciły świat służb do góry nogami. Należy przy tym pamiętać, że stanowią one broń obosieczną. Z jednej strony daje dużo większe możliwości zbierania i analizy danych, czego przykładami są dostępność informacji w źródła otwartych czy duże zbiory danych (tzw. „big data”). Z drugiej strony nakłada coraz większe ograniczenia na pracę instytucji wywiadowczych, co najlepiej obrazują systemy automatycznego rozpoznawania twarzy. W efekcie tego wypracowany przez wieki warsztat staje się coraz bardziej bezużyteczny. Doprowadziło to do sytuacji, że dzisiaj brak śladu cyfrowego człowieka może wręcz wskazywać, iż pozbawiona go osoba jest oficerem wywiadu. To wszystko oznacza koniec wywiadu osobowego w dotychczasowej formie i radykalną zmianę paradygmatu jego funkcjonowania. Tymczasem polskie służby pozostają daleko w tyle, podczas gdy zmiany technologiczne postępują w błyskawicznym tempie.
MH: Dlaczego Pana zdaniem tak się dzieje?
GM: Przyczyny są złożone. Trzeba pamiętać, że z zasady służby są takie, jakie jest społeczeństwo, są w pewnym sensie odzwierciedleniem narodu, jego dobrych i złych cech oraz właściwości. A jedną z immanentnych cech polskiego społeczeństwa jest zachowawczość, niechęć do zmian. Jest ono oparte nie na wiedzy czy innowacyjności, a głównie tradycji. W tradycji oczywiście nie ma nic złego, ale nie może być ona czynnikiem powstrzymującym rozwój. Tymczasem, poprzez te ograniczenia, zaniedbujemy dotrzymywania kroku środowisku międzynarodowemu w sferze bardzo dynamicznych ostatnio przeobrażeń technologicznych i w efekcie nie jesteśmy równorzędnymi partnerami.
MH: Czy zgodziłby się Pan z tezą, że wyżej wspomniana awersja do zmian będzie jednym z głównych wyzwań dla bezpieczeństwa Polski w latach dwudziestych XXI wieku?
GM: Zgadza się, przełamanie tej bariery będzie jednym z głównych wyzwań, ponieważ dominującym trendem, determinującym sytuację bezpieczeństwa naszego kraju, będzie cyfrowa rewolucja technologiczna. Zmiany środowiska bezpieczeństwa, jakie ona będzie generować, wymuszą gruntowną przebudowę znanych nam dotychczas struktur, filozofii, postaw, zachowań, obyczajów i mechanizmów. Stawienie czoła wynikającym z nich wyzwaniom będzie wymagało wypracowania zupełnie nowych rozwiązań, albowiem nic nie będzie już takie, jak było dotychczas. Nie ma powrotu do schematów z przeszłości. Zrozumienie tego faktu i wyciagnięcie praktycznych wniosków w działaniu państwa i służb, w tym wywiadowczych, będzie warunkować skuteczną odpowiedź na zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa w najbliższej przyszłości.
MH: Dziękuję za rozmowę.
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz