Henryk Waniek – „Ciulandia” – recenzja i ocena
Henryk Waniek – „Ciulandia” – recenzja i ocena
Henryk Waniek to wybitny malarz, rysownik, ale również wielokrotnie nagradzany pisarz. Jest autorem około dwudziestu książek, między innymi Hermes w Górach Śląskich, Inny Hermes, Opis podróży mistycznej z Oświęcimia do Zgorzelca 1257-1957, Pitagoras na trawie, Dziady berlińskie, Katowice-blues czyli Kattowitzer-Polka. Jego najbardziej znana powieść Finis Silesiae. Görlitz-Gleiwitz 23:55 doczekała się Dolnośląskiej Nagrody Literackiej LAUR (2005), Nagrody miesięcznika „Śląsk” »Śląski Orzeł« (2005) oraz Nagrody im. ks. A. Weltzla »Górnośląski Tacyt« (2007) oraz nominacji do Nagrody Literackiej NIKE. Tym razem do rąk czytelników i fanów twórczości Wańka trafiła… satyra.
Ciulandia to kraina wyjątkowa. Co prawda kiedyś nazywała się Tulandią, ale specyficzna wymowa zmiękczyła ją. Dzięki temu wzrosła sekretność owego i tak już bardzo zakonspirowanego państwa. Najważniejsze, że to jest ziemia, na której żyjemy. Właśnie tutaj, nie nigdzie indziej, jak to ujął pierwszy Naczelnik. Bo trzeba wiedzieć, że jak każde państwo Ciulandia ma swoją władzę zwierzchnią w osobie Naczelnika tytułującego się Karlusem. Ma też swoje archiwa oraz Instytut Tajnej Historii Ciulandii (w skrócie ITHC). To właśnie dzięki woli ostatniego Naczelnika, Karlusa VI, tajna historia została odtajniona i podana do publicznej wiadomości. Każdy czytelnik może się zapoznać ze skomplikowanymi dziejami oraz ważnymi postaciami tej niesamowitej krainy.
Trzeba przyznać, że – pomimo niezadowolenia autora ze swojego dzieła i poczucia niepełności opowieści – Ciulandia wyszła Wańkowi fenomenalnie. Podanie najnowszych dziejów Śląska (bo to właśnie Śląsk jest owym tytułowym tajnym państwem) w formie satyry na wszystko i na każdego jest zabiegiem wręcz pysznym. Lektura tej niepozornej książeczki wywołuje nie tylko uśmiech na twarzy czytelnika, ale również poddaje go lekkiemu testowi, czy aby każdego bohatera zdoła nazwać właściwym mianem. Do moich ulubionych należą postacie Szulera i zwycięzcy konkursu na największe brwi i wąsy w Europie. Nie sposób nie uśmiechnąć się czytając o Międzynarodowym Konsorcjum Biedaszybów SA czy dekrecie Karlusa określającym jedyny i słuszny skład klusek śląskich.
Jednak gdy już przestaniemy się śmiać dochodzi druga warstwa recenzowanej satyry. Bo pomimo, że zabawnie i przerysowanie to jednak jest to wszystko smutną prawdą. Były i biedaszyby i polityka mocarstw zachodnich dotycząca losów Śląska i było również tak, że Ślązacy ze swoją tożsamością, kulturą i godką musieli się ukrywać. Nie sposób również nie przytaknąć samej nazwie Ciulandia. Przecież i Kazimierz Kutz wylał morze atramentu narzekając na „śląską dupowatość”. Lektura jest to więc z cyklu „i śmieszno, i straszno”.
W moim odczuciu recenzowana pozycja jest najważniejszą książką zarówno śląską, jak i o śląskości traktującą. Zdecydowanie powinna zostać włączona do dyskursu o kondycji i przyszłości Śląska jako regionu z własną tradycją i tożsamością. Oraz swoimi przywarami i podziałami wewnętrznymi. Polecam jako lekturę obowiązkową zanim zacznie się jakiekolwiek dywagacje o Śląsku w dowolnym kontekście i podlane dowolną polityką historyczną. Bo historia jest tylko jedna, stała się i się nie odstanie niezależnie od poziomu manipulacji. Ciulandia zawsze była i jest, ale lepiej żeby na powrót stała się Tulandią.