Henry Kissinger – „Porządek światowy” – recenzja i ocena
Henry'ego Kissingera nie trzeba przedstawiać. Po prawie dwóch dekadach spędzonych na Uniwersytecie Harvarda przeszedł do dyplomacji, by objąć stanowiska doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego USA w 1969 i Sekretarza Stanu USA w 1973. W tym samym roku otrzymał nagrodę Nobla za pomoc w negocjowaniu tymczasowego zawieszenia broni podczas wojny w Wietnamie. Był pierwszym szefem Komisji ds. zamachów z 11 września 2001 roku. Przez sześć dziesięcioleci był zaangażowany w kształtowanie amerykańskiej polityki zagranicznej jako doradca, decydent i analityk.
Nic zatem dziwnego, że wszystko, co wyjdzie spod pióra Kissingera jest szeroko komentowane. „Porządek światowy” nie jest wyjątkiem. To już kolejna jego pozycja recenzowana na Histmagu po „Dyplomacji” – najsłynniejszym bodaj jego dziele – oraz „O Chinach”. Obie otrzymały od recenzentów oceny 10/10. I tym razem tradycji stanie się zadość.
Henry Kissinger jest przedstawicielem realpolitik, nurtu opartego o pragmatyczną, pozbawioną wartościującego idealizmu realizację interesu narodowego. Tym bardziej zaskakuje ta książka. Autor zabiera nas w pasjonującą podróż po wybranych (najważniejszych?) systemach filozofii politycznej świata, które znajdują swoje odzwierciedlenie w wizjach porządku międzynarodowego. Centralną tezą książki jest to, że „nigdy nie było żadnego prawdziwie globalnego porządku światowego” (s. 10). Większość regionów wytworzyła własne porządki, kierowane przez wiodące państwa/imperia w danym regionalnym/kontynentalnym systemie międzynarodowym.
W głównej części książki autor przedstawia filozofię europejskiego porządku westfalskiego, islamskiego opartego na supremacji religijnej, wizji centralnej pozycji chińskiego imperium oraz amerykańskiego wolnościowego idealizmu. Każdemu z tych czterech wielkich porządków poświęca po dwa rozdziały. Nie są one jednakże monolitami. W ramach Westfalii widzi inność Rosji, w kontekście islamu nie pomija Iranu (którego perskie korzenie wyróżniają go na tle innych państw islamskich), a opisując Azję zauważa odrębność Japonii i Indii - pomimo iż poświęca im znacznie mniej miejsca. Kissinger sprawnie pokazuje jak wszystkie modele kształtowała historia. W każdym rozdziale identyfikuje doświadczenia formacyjne i transformacyjne, jakie przeżywały wszystkie społeczeństwa ; zastanawia się nad rolą kluczowych postaci historycznych i zagłębia się w unikalne cechy kulturowe tych społeczeństw. Dzięki temu książkę czyta się – jak na niezwykle skomplikowaną tematykę – nadzwyczaj płynnie.
Książkę otwiera porządek europejski, powstały w wyniku wojny trzydziestoletniej. Jej przyczyną był – jak można odnieść wrażenie – zbyt daleko posunięty pluralizm i brak zjednoczenia Europy pod jednym berłem, bądź religią. I chociaż doprowadził on do krwawego konfliktu to w jego efekcie pojawiła się nowa, niespotykana do tej pory w historii świata jakość, oparta o mnogość ośrodków władzy. „Koncepcja westfalska przyjmowała wielość za punkt wyjścia i wciągała we wspólne budowanie porządku wiele różnorodnych społeczeństw, z których każde zostało uznane w swym osobnym istnieniu” (s. 33). Inaczej sprawa wyglądała w Azji. W pewnym sensie Chiny uważały się za jedyny suwerenny rząd świata, bowiem to Państwo Środka było centrum azjatyckiego porządku. Cesarz stanowił zwornikiem między światem ludzkim i boskim, a jego domeną było „wszystko pod niebem”. Z tej perspektywy wszystkie państwa były w jakiś sposób zależne od Chin (s. 204).
Pomiędzy Chinami a Europą „panowała odmienna, islamska, uniwersalna koncepcja światowego porządku, z wizją jednego, sankcjonowanego przez Boga systemu rządów, który jednoczył świat i zaprowadzał na nim pokój” (s. 13). Jeszcze inaczej patrzono na to z drugiej strony Atlantyku. Tam panowało przekonanie, że porządek będzie się opierał na zasadzie wyrażania wolności poglądów, otwartości i demokracji. To zaś prowadziło do przekonania, że „rządy, które się do amerykańskich zasad nie stosują, nie są w pełni prawomocne” (s. 223, 224). Dla Kissingera kluczowa różnica między zachodnimi i niezachodnimi wizjami porządku zasadza się na różnicy w postrzeganiu rzeczywistości. Na Zachodzie dążono do tego by oddzielić rzeczywistość od obserwatora. W tym samym czasie „w innych wielkich cywilizacjach rzeczywistość była postrzegana jako zależna od świadomości obserwatora, zdefiniowana przekonaniami psychologicznymi, filozoficznymi albo religijnymi” (s. 340).
Książkę zamyka rozdział poświęcony technologii, która w rozumieniu autora ma dwojakie znaczenie. Po pierwsze oznacza broń atomową, która zaburza kalkulację sił militarnych w porządku międzynarodowym i daje potęgę nieobliczalnym organizacjom i państwom. Po drugie istnieje cyberprzestrzeń. Przez swoją wszechobecność ona także zaburza rachunek sił, gdyż umożliwia małym podmiotom atak nieporównywalny do tradycyjnych technik. Jej destrukcyjny wpływ objawia się także w powszechnym dostępie do informacji oraz natychmiastowości działań. To pierwsze prowadzi do tego, że brakuje szerszego kontekstu, umieszczenia bieżących a co może ważniejsze i przyszłych decyzji politycznych w poddanej refleksji wiedzy historycznej i geograficznej. To drugie zaś grozi krótkoterminową polityką międzynarodową prowadzoną w sieciach społecznościowych pod presją „lajków”, obliczoną na zebranie natychmiastowej sympatii a nie osiągnięcie długoterminowych celów strategicznych.
W „Porządku Światowym” Kissinger w pewnym sensie mierzy się z historią ostatnich kilkuset lat, widzianą z perspektywy dominacji nad światem. I chociaż nie stawia żadnej definitywnej odpowiedzi na pytanie jak będzie wyglądał przyszły porządek to z całą mocą uświadamia, że z pewnością nie będzie on zachodni. Jej celem nie jest udowodnienie, że jeden „porządek” jest lepszy od drugiego, ale to, że „porządek” jest niezbędny, aby świat uniknął popadnięcia w otchłań chaosu.
Kissinger konkluduje, że „na drodze do zbudowania pierwszego naprawdę globalnego porządku światowego należy połączyć wielkie ludzkie osiągnięcia w dziedzinie technologii ze zwiększoną zdolnością do humanitarnego, transcendentnego i moralnego osądu” (s. 337). To zaskakujące słowa, zwłaszcza jak na osobę związaną z realpolitik. Czy ten Henry Kissinger, którego stawia się obok Metternicha czy Bismarcka, zmienił swoje poglądy?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Być może uznanie istnienia innych porządków jest tylko dowodem jego politycznego realizmu, czyli świadomości powolnego upadku pozycji Zachodu i malejących możliwości wywierania przezeń globalnego wpływu. To zaś wiąże się z coraz szerszym uznaniem roli kultur niezachodnich, czyli odchodzeniem od europocentryzmu. Książkę tę zdecydowanie można polecić każdemu, kto próbuje w systemowy sposób uchwycić zmiany zachodzące na świecie. Solidne umocowanie historyczne pozwala na zrozumienie różnic występujących obecnie pomiędzy państwami kształtującymi globalny ład. Gorąco polecam!