Grzegorz Jeziorny – „Morze Filipińskie 1944” – recenzja i ocena
Grzegorz Jeziorny – „Morze Filipińskie 1944” – recenzja i ocena
Z perspektywy wojny na Pacyfiku była decydującą bitwą tego teatru działań wojennych. Cesarska Marynarka Japonii wysłała do walki wszystko, co miała najlepsze – pancerniki, lotniskowce, samoloty, pilotów… Jednak sił i środków było za mało do tego, by zrównoważyć amerykańską przewagę. Admirał Raymond Spruance ze stoickim spokojem pokonał wiceadmirała Ozawę Jisaburō, nie dając mu żadnych szans. Przy okazji amerykańska piechota morska w ramach strategii „żabich skoków” zajmowała kolejne punkty na drodze do Japonii.
Idealnym opracowaniem byłoby takie, które korzysta ze wszelkich możliwych źródeł obu stron. HaBeki mają swoje ograniczenia, a i czyta się je lepiej, jeśli nie są rozprawą w stylu analizy każdego dnia wojny stuletniej… Pojawia się więc pytanie jak napisać dobrą, popularnonaukową pracę na temat, o którym powstała cała mnogość opracowań i analiz. Odpowiedź dał autor – skupić się na samym wydarzeniu.
Oczywiście mamy dotyczenia z klasycznym układem HaBekowskim, który można tu wręcz do znudzenia przypominać… czyli sytuacja przed bitwą, obszar działania, plany i przygotowania obu wojsk, przebieg, podsumowanie. Opierając się bardziej na opracowaniach i wydawnictwach Grzegorz Jeziorny nakreślił tło i aktorów wydarzenia. Ale gdy scena była odpowiednio przygotowana, sięgnął po źródła.
To materiały oczywiście w lwiej części amerykańskie, ale ciekawe. Są to głównie dzienniki bojowe poszczególnych okrętów Wujka Sama. No i ewentualnie wspomnienia (raczej zaczerpnięte z opracowań). Dzięki tej sztuczce krok po kroku poznajemy ruchy Amerykanów oraz desperackie próby odpowiedzi Japończyków. Widzimy zatem w praktyce, co kryje się pod hasłem „nalot na okręty” czy „bitwa powietrzna”. Możemy zatem w pełni zrozumieć nie tylko co się dzieje, lecz także jak to się dzieje.
Opis bitwy morskiej jest zatem bardzo szczegółowy, przynajmniej jak na możliwości serii. Ma on kluczowe znaczenie dla całej operacji i prowadzonej narracji. Dzięki temu większość książki poświęcono tytułowej bitwie – a to nie jest wcale takie częste w HaBekach. Drobiazgowa analiza momentami przypomina suchy raport, jednak język autora oraz żywa narracja nie pozwolą nam przysnąć ani na moment. Niestety nie do końca sprawdziło się to przy przedstawianiu operacji lądowych – rozumiem, że żmudne przedzieranie się przez dżunglę nie dawało ku temu szans. Ale nie zmienia to faktu, że jak na książkę opartą na meldunkach, Grzegorzowi Jeziornemu udało się napisać książkę, w której znajdziemy zarówno wartką akcję, ale także wysoki poziom merytoryczny.
Autor w podsumowaniu wykonał jeszcze jedną dobrą rzecz – ocenił plany i działania obu stron. Wystawił im nie tylko ocenę, lecz także pozwolił sobie na analizę w stylu „gdybologii stosowanej”. Dość klarownie udowodnił, że niezależnie od zaistnienia innych okoliczności czy posunięć ostateczny wynik byłby i tak ten sam. Zresztą również dowodzi tego ukazany w załącznikach wykaz sprzętu, jakim dysponowały obie strony. Morze Filipińskie to był już naprawdę łabędzi śpiew Nippon Kaigun. Zresztą przekonajcie się sami.