Grunwaldzki koszmar
Kilkadziesiąt metrów od obozów i pola namiotowego, na którym się ulokowaliśmy, stanęły: wesołe miasteczko, bar z karaoke, gdzie przeważały hity Maryli Rodowicz, dmuchana zjeżdżalnia dla dzieci oraz kilka sklepów z hałaśliwą budą sprzedawcy świecących dziwadeł na czele. Dodatkowo śpiewy biesiadników i muzyka puszczana przez grillujących na polu namiotowym. Wszystko to razem zagłuszało całkowicie średniowieczne melodie dobiegające z obozów rycerskich. Po szybkim rozejrzeniu się po najbliższej okolicy nastała chwila konsternacji, zrezygnowania i chęci powrotu. Niestety, był to dopiero początek grunwaldzkiego koszmaru.
600-letnia rocznica bitwy pod Grunwaldem, z racji swojej rangi, rozgłosu i ogólnie pojętego dobrego smaku, powinna być bodźcem do lepszej niż w latach ubiegłych organizacji zarówno zarówno samej inscenizacji, jak i zaplecza turystycznego. Mała ilość toalet dla zapowiadanych tłumów turystów, słaby dostęp do wody i całkowity jej brak po awarii tuż po bitwie.
Oglądanie zarówno bitwy, jak i krajobrazu zaśmieconego przez turystów, było najzwyczajniej przykre dla każdego obdarzonego odrobiną empatii i wiary w kulturę naszego społeczeństwa. Wzajemne wyzywanie się, rzucanie butelkami i krzyki towarzyszyły tłumom już od chwili zajmowania miejsc na stoku wzgórza, u podnóża którego odbyło się starcie. Nie wszyscy zgodzili się na dyktowanie warunków i uparcie stali, zasłaniając innym widok. Problemem były też sterty pustych butelek i puszek. Można powiedzieć, że brakowało śmietników, ale gdyby każdy zgniótł swoją butelkę lub puszkę, śmieci zapewne zmieściłyby się w koszach i nie przeszkadzały wysypując się na ścieżki. Myślenie nie jest domeną każdego.
Całość sobotniej udręki dopełnił żar lejący się z nieba i suche powietrze, które spowodowały, że na całym terenie pól grunwaldzkich ciągle unosiła się kurzawa klejąca się do wilgotnej skóry, osiadająca na samochodach i utrudniająca oddychanie.
Jedynym pocieszeniem były wieczorne imprezy: festiwal fireshow „Flames of the night”, koncert Armii i pokaz sztucznych ogni. Pogoda jednak nie dała odetchnąć, budząc wszystkich w niedzielę rano dosłownym oberwaniem chmury. Tonące lub porwane namioty, pakowanie się w pospiechu i korki spowodowane ucieczką do domów to niedzielny poranek na grunwaldzkich polach. Kilka godzin potrzebnych na wyschnięcie, by dało się wsiąść do samochodu i można było ruszyć w drogę. Na szczęście powrót do domu przebiegł spokojnie, ale takiej rocznicy bitwy na pewno nie zapomnę!
Bitwa pod Grunwaldem na portalu Histmag.org:
- Artykuły historyczne:
- Bitwa pod Grunwaldem, 15 lipca 1410 roku
- Grunwaldzkie miecze
- Mitologizacja bitwy pod Grunwaldem, czyli o rozmaitych formach pamięci historycznej walczących stron
- „W społeczeństwie polskim do dziś żywe są tradycje Grunwaldu”. O bitwie w PRL
- Nie takie tajne archiwum
- Wizyta w Muzeum Bitwy Grunwaldzkiej
- „Zwycięstwo ma smak niezwykły”. Co smacznego jest w Grunwaldzie? [felieton]
- Relacje z imprezy:
- Grunwald 1410–2010 (cz. 1, cz. 2)
- 600-lecie bitwy pod Grunwaldem oczami rekonstruktora...
- Dyskusje na forum:
- Ocena dla Krzyżaków
- Grunwald 1410
- Stosunki polsko-krzyżackie - odwieczni wrogowie?
- „Krzyżacy” Aleksandra Forda - arcydzieło?
- Kto ciągnie pod Grunwald?
- Mit grunwaldzki w PRL
Redakcja: Roman Sidorski