Grażyna Jagielska – „Korespondent” – recenzja i ocena
Para dziennikarzy, Adam i Caroline Matyasowie, prowadzi typowe życie korespondentów. Pomiędzy okresami wzmożonej aktywności przeżywają tygodnie stagnacji, bez dreszczyku emocji i skoków adrenaliny, odrobinę przypominające życie narkomana pozbawionego dopalaczy. Korespondenci bowiem to w książce Jagielskiej elitarne grono trawione przez pragnienie zdobycia ekskluzywnego materiału, bez względu na koszty. Doprowadza to ich do balansowania na granicy życia i śmierci, nie w imię wyższych idei i niesienia prawdy, jak często przekonują nas media, ale aby uciszyć przynajmniej na chwilę własną potrzebę wybicia się, wyjątkowości.
Główni bohaterowie powracają do Delhi po nieudanej wyprawie do Kaszmiru. W trakcie regenerowania sił po kolejnej potyczce o bezcennego newsa dowiadują się, że w pobliskim Afganistanie talibowie szykują się do zajęcia Kabulu. Caroline reaguje jak zawsze – jest gotowa do wyjazdu, ale ku jej zdumieniu Adam nagle traci swój „zmysł” korespondenta wojennego. Używa różnych wymówek, aby pozostać w Delhi i zdaje się nie przejmować coraz bardziej naglącymi telefonami od żądnej krwi redakcji. Pomiędzy parą dochodzi do rozłamu. Caroline rusza do Afganistanu, za pretekst do akcji przyjmując losy korespondenta, który zaginął tam przed rokiem. Adam, ku jej zaskoczeniu, postanawia zostać i opisać historię rodziny, u której pomieszkiwali przez wiele lat w Delhi. Nie kręci go już bezustanna pogoń za newsem, coś się wypaliło.
Osią książki Jagielskiej są z pewnością przedstawieni przez nią korespondenci – ale tak naprawdę nie oni, lecz odmalowane tło ich poczynań ma najmocniejszą siłę oddziaływania. Większość książki toczy się w Delhi i trzeba oddać autorce, że uchwyciła ona bardzo plastycznie obrazki z codziennego życia Indii. Powtarzalność kolejnych dni, które Matyasowie spędzają „poza akcją”, boleśnie kontrastuje z ich stylem życia i daje pewne wytłumaczenia dla wypalenia zawodowego, które dręczy Adama. Spokój jednej z ulic, którą przemierzają dzień za dniem, koi nerwy, ale też podkreśla tymczasowość ich zawodu. Są kreatorami newsów, które połyka cały świat, ale są takie jego zakątki, dla których działania korespondentów nie mają znaczenia. O wiele ważniejsze są: codzienna modlitwa, dbanie o dom, drobne porządki. Wielka polityka i wielka zbrodnia przechodzą obok.
Wschód – reprezentowany przez Indie – oraz Zachód, którego żywym przykładem są żądni sensacji korespondenci, żyją obok siebie, ale wzajemnie się wykluczają. Szczególnie dobrze widoczne jest to w postaci Adama – aby pisać o Indiach, musi on zrezygnować ze swojego dotychczasowego stylu życia, zwolnić obroty, wypaść z obiegu. Odrzucając Wschód lub Zachód, bohaterowie mogą nigdy nie odnaleźć drogi powrotnej.
Akcja „Korespondenta” osadzona jest w 1996 roku, w trakcie powstania w Kaszmirze oraz pierwszych wydarzeń zwiastujących wojnę w Afganistanie. Mistrzostwem Jagielskiej jest to, że z poruszających masową wyobraźnię wydarzeń robi zaledwie tło dla ludzkich rozterek, tło do odarcia nas ze złudzeń na temat istoty zawodu korespondenta. Bo sednem sprawy w świecie nowych mediów nie jest misja, ale szybkość działania, za którą idzie pieniądz.
Czy książkę Jagielskiej można odczytać jako krytykę środowiska, które przecież zna najlepiej? Czy pisząc książkę, patrzyła na nią z perspektywy męża, Wojciecha Jagielskiego, i dlatego nie stara się w żaden sposób domalowywać bohaterom rysów heroicznych? Tego nie wiemy, z pewnością jednak możemy stwierdzić, że los tytułowego korespondenta nie tylko nie jest do pozazdroszczenia, ale też z pewnością nie przybliża nikogo do boskości.
Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz