Gdy wszędzie widzimy Adolfa
Zobacz też: Faszyzm w środku Warszawy
A mamy do czynienia z częścią większego problemu, dla którego, co najgorsze, nie ma raczej prostego rozwiązania. Zacznę jednak od początku: w dziale reklamowym polskiej firmy Reserved zadomowili się chyba ludzie, którzy lubią przypuszczać brawurowe szarże w nastroje społeczeństwa. Najpierw wypuścili do sieci filmik, na którym młoda dziewczyna zza granicy opowiada historię swojego spotkania z polskim chłopakiem Votkiem (czyli Wojtkiem), a ludzie masowo zaczęli tą treść udostępniać. Gdy wyszło na jaw, że to nie żadna romantyczna historia, tylko reklama ubrań, odbiorcy wpadli w szał, bo czuli się po prostu oszukani. Nim jednak sprawa ucichła efekt był imponujący: ponad dwa miliony wyświetleń w serwisie YouTube, tysiące udostępnień. Moim zdaniem – kampania udana.
Nieco gorzej sprawa się miała jednak z koszulą z nowej, bodajże wiosennej kolekcji. Ciuch w kolorze beżowym został wystylizowany na wojskowy uniform. Niestety, wszystko się zepsuło w trakcie promocji, bo aby podkreślić militarną inspirację, sfotografowano w niej wygolonego na łyso modela, który do tego przywdział ciemne spodnie i ciężkie buciory. Efekt? Olaboga! Okazało się, że to nie żaden model, tylko jakiś neonazista, a w ogóle ubranie nie jest beżowe, tylko brunatne. Reserved postradało rozum, zaraz zacznie organizować nocne marsze z pochodniami! No i firma się pokajała, przestraszyła, wycofała koszulę...
Uważam, że oskarżenia były na wyrost. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten „modowy uniform”, to skojarzyłem go z (i tu naprawdę nie chcę nikogo obrażać) U.S. Army. Może moja percepcja świata jest zaburzona, bo nie potrafię odróżnić beżowego od brunatnego, albo za mało znam się na umundurowaniu. Może swoje zrobiły wstawki takie jak naszywka z tygrysem, która kojarzy mi się z tandetnymi kurtkami stylizowanymi na amerykańskie z lat 90. Albo oznaczenia na rękawach („odwrócony sierżant”). Może. A może świat po prostu zwariował?
To chyba dobrze, że w naszym społeczeństwie istnieje jednak gdzieś podskórna obawa, że totalitaryzm może kiedyś powrócić, w związku z czym na jakieś jego pomniejsze emanacje należy reagować. Problem w tym, że jeśli wszędzie zaczniemy dostrzegać Hitlera albo inne demony przeszłości, to w końcu sami zamkniemy się w jakimś społecznym psychiatryku, gdzie nie będzie można nic zrobić ani nic powiedzieć. I wtedy też lepiej się w nic nie ubierać, bo jeszcze kogoś obrazimy albo przypomnimy mu konflikt zbrojny z przeszłości. Najlepiej chyba przyodziać po prostu listek figowy, ale kto wie, czy nie byłoby to zbyt kontrowersyjne.
Nie tak dawno popełniłem tekst o kontrowersjach marketingowych z Hitlerem, Che Guevarą i Leninem. Takie oburzenia rozumiem, bo marketing odnosi się tu do pewnych postaci i nurtów myślowych bezpośrednio, przy czym te nie odegrały jakieś pozytywnej roli w historii. Marketingowcy pojechali po bandzie i zrobili to świadomie, choć lekkomyślnie. Albo wkalkulowali kontrowersję w ryzyko, jak w moim odczuciu zrobili to czescy producenci „Kefirera” – kefiru, który odnosi się wiadomo do kogo. Boli mnie też, kiedy prokuratura w Białymstoku uznaje swastyki nabazgrane na murach za hinduskie symbole szczęścia. Oczywiście jest to prawda, bo swastyka to bardzo stary symbol, używany w wielu kontekstach, ale nie posądzam bazgrzących w Białymstoku po murach ludzi o nagłą sympatię do kultury Indii.
Dziś jednak przesadzamy, bo w szale wynajdywania totalitaryzmów doszukujemy się ich w miejscach, gdzie nikt z pewnością nie miał zamiaru ich promować. Wiara w to, że w Reserved rządzą neonaziści, którzy chcieli przemycić swoje poglądy w koszuli z kolekcji wiosna-lato jest niepoważna, bo żadna szanująca się firma nie pozwoli sobie na takie bardzo groźne dla marki dwuznaczności (czym innym jest wspomniana celowa kontrowersja).
Okazało się też, że wielu moich kolegów próbuje reaktywować Hitlerjugend, bo mają fryzurę w stylu wygolone boki-przyczesana czupryna na czubku głowy. Naprawdę kiedyś podjęto taki temat! Ja chyba nigdy już nie włożę czarnej koszuli, bo jeszcze zrobię przypadkiem jakiś marsz na Rzym.
Był jednak pewien wyjątek. Parę lat temu Zara wprowadziła do oferty ubranko dla dzieci: koszulę w poziome, niebieskie pasy z wielką, żółtą, sześcioramienną gwiazdą na piersi. Na gwieździe był co prawda napis „SHERIFF”, ale nie mogłem się oprzeć pierwszemu wrażeniu, że wygląda to jak pasiak z obozu zagłady. I tutaj dochodzimy do sedna problemu: o ile mało kto będzie podważał zbrodniczość hitleryzmu, o tyle uznanie jakiegoś produktu za kryptoneonazistowski to już jak widać kwestia gustu... a o tym się podobno nie dyskutuje.
No ale skoro już zacząłem, to skończę ten wątek. Kiedyś razem z moją Partnerką odwiedzaliśmy moich krewnych. Jako, że mój kuzyn doczekał się syna, wówczas półtorarocznego, postanowiliśmy kupić coś dla małego. W sklepie z zabawkami wybraliśmy misia ubranego w piżamkę, ale kiedy już zmierzaliśmy w odwiedziny, zorientowałem się, że miś mi coś przypomina: pasiasta piżamka i pasiasty berecik na głowie przywiodły mi na myśl, znowu, obóz koncentracyjny. Ot, bezwiednie, bo nie doszukiwałem się dziury w całym. Nie krzyknąłem jednak z oburzenia i nie zrobiłem pikiety pod sklepem z zabawkami w niewielkiej górskiej wsi, bo moja prywatna gra w skojarzenia nie powinna być powodem do świętego gniewu wobec producenta zabawek.
Każdy ma jednak prawo do oburzania się i wyrażania oburzenia. Ludzie oprotestowali Reserved, a firma zrobiła to, co nakazywała logika – przeprosiła i wycofała się. Trzeba jednak być trochę wstrzemięźliwym w osądach, bo w końcu któregoś dnia wszyscy obudzimy się jako naziole/faszole/komuchy/cykliści i zaczniemy się na siebie nawzajem oburzać, aż nam czaszki nie eksplodują z nadmiaru emocji.
Chyba trzeba jednak zostawić te kwestię tej słynnej, tzw. „niewidzialnej ręce wolnego rynku”. Byleby tylko ta ręka nie była wyprostowana w pewnym salucie.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz