Gabriela Jatkowska - „Przerwane igrzyska. Niezwykli sportowcy II Rzeczypospolitej” - recenzja i ocena
„Przerwane igrzyska” noszą tak cechy pracy naukowej, jak i popularnonaukowej. To też chyba największy problem związany z tą książką. W efekcie bowiem nie do końca wiadomo do kogo jest skierowana. Autorka niewątpliwie włożyła w publikację bardzo dużo pracy i pod względem źródłowym jest ona bardzo sumiennie opracowana. Jatkowska nie ograniczyła się do wykorzystania gazet, sięgając także do materiałów archiwalnych, a i bibliografia prezentuje się solidnie. Sam tekst jest pełen przypisów. I to do tego stopnia, że do ostatniej strony jest ich blisko siedemset. Wszystko to sugeruje, że mamy do czynienia z monografią naukową.
Sam tekst potęguje wrażenie naukowości. Szkice biograficzne stworzone przez autorkę miejscami są tak skrupulatne, że przypominają notatki jakie możemy odnaleźć w Polskim Słowniku Biograficznym. Pełne są one dat, faktów i miejsc. Niestety, bywa że informacji tych jest zbyt wiele, a niejedna z nich okazuje się tyleż mało ciekawa, co i nieistotna dla generalnych wywodów.
Obawiam się, że do tego wniosku dojdą nawet pasjonaci sportu. Bo czy dla sportu II RP aż tak istotne jest to ile razy Halina Konopacka przyjechała do kraju po drugiej wojnie światowej? Dat, wyników sportowych, dystansów, dokładnych wyliczeń jest zatrzęsienie. A autorka ochoczo dodaje kolejne, nie zawsze w ogóle potrzebne, jak na przykład numer ewidencyjny Jerzego Iwanowa-Szajnowicza. Co czytelnikowi po tej wiedzy?
Ale i nie mamy do końca do czynienia z pracą naukową. Brakuje w niej syntetycznego podejści, przedstawienia szerszego spectrum problemu. Chciałoby się np. przeczytać więcej o uwarunkowaniach społecznych tak uprawiania sportu, jak i kibicowania. W efekcie praca nie okazuje się ani studium jednego przypadku, ani historią sportu. Kluczowe będzie też pytanie: jakimi kryteriami kierowała się autorka wybierając akurat tych a nie innych sportowców? Z punktu widzenia pozycji naukowej ich wybór nie będzie zrozumiały. Wszystko to każe jednak przyjąć, że książce Jatkowskiej bliżej do pozycji popularnej.
A jednak czytelnik nie będzie miał spokoju, bo co rusz w lekturze coś będzie zgrzytać. Problemem będzie sama konstrukcja szkiców biograficznych. Zamiast realnych ludzi, którzy życie jest gotowym scenariuszem na film, czytelnik dostaje na poły akademicki opis: przyjechał tutaj, zobaczył to, a w tym roku skoczył tyle a tyle metrów. Ma to fatalne konsekwencje. Choć trudno w to uwierzyć, wiele fragmentów książki jest po prostu nudnych.
Nie pomagają niestety cytaty zastosowane przez autorkę. Nie jest na ogół problemem gdy cytatów jest dużo. Ba, nawet jeżeli niektóre zajmują naprawdę dużo miejsca, to nie trzeba ich unikać jeżeli odpowiednio wprowadzają w atmosferę tematu. Ale Jatkowska zdecydowanie przedobrzyła. Są fragmenty złożone niemal wyłącznie z nieznośnie długich cytatów ([vide] strona 167). W ten sposób uzyskujemy efekt odwrotny od zamierzonego. To co wydaje się efektowne, w rzeczywistość bywa męczące.
Tymczasem jestem absolutnie przekonany, że gdyby praca trafiła w ręce krytycznego redaktora, mogłaby być świetną lekturą. Starczyłoby, aby wskazać inną formę narracji – co uwypuklić, a co zapisać w innej formie, albo pominąć. Materiału Jatkowska zebrała bowiem naprawdę dużo. Jest on ciekawy, miejscami pasjonujący, zdumiewający barwnością.
Zawodzi jednak sposób jego zaprezentowania. Ot na przykład, gdyby autorka bardziej podkreśliła społeczną i kulturową rolę sportu w II RP, że nie była to jedynie rozrywka, ale wręcz cześć ideologii, praca zyskała by nowy wymiar.
Szkoda, że prawdziwie perełki odnalezione przez autorkę nikną w zalewie innych, zgoła nieciekawych. Książka na pewno zainteresuje fanów sportu, sięgną po nią również pasjonaci dziejów II RP. Ale mogłaby zainteresować znacznie szerszego grono czytelników, gdyby wnikliwość autorki uzupełnić o potoczystość godną doświadczonego popularyzatora.