Franciszek Sydor: młodzi wcale nie są obojętni na historię!
Natalia Pochroń: Masz czternaście lat i od około roku prowadzisz kanał na YouTube poświęcony treściom historycznym. Skąd u tak młodego człowieka zainteresowanie historią?
Franciszek Sydor: Pojawiło się w zasadzie spontanicznie – mój kuzyn interesuje się historią i w pewien sposób zaraził mnie pasją do niej. Dużą inspiracją była również nauczycielka historii, która zaszczepiła we mnie zainteresowanie tym przedmiotem i zachęciła do jego pogłębiania.
W opisie swojego kanału napisałeś jednak, że początkowo nieszczególnie interesowała cię historia, wręcz przeciwnie. W jakich okolicznościach to się zmieniło?
Rzeczywiście, historią zainteresowałem się tak naprawdę niedawno. Początkowo był to dla mnie jeden z wielu przedmiotów szkolnych, które trzeba zaliczyć i tyle. Nie szło mi to też najlepiej – to właśnie z historii dostałem swoją pierwszą jedynkę i ogólnie raczej nie mogłem pochwalić się najlepszymi ocenami z tego przedmiotu. W pewnym momencie odkryłem jednak, że mam złe podejście.
Zrozumiałem, że historia wcale nie musi być nudna i spojrzałem na nią nie tyle jak na przedmiot szkolny, co jak na ciekawą opowieść o przeszłości – o tym, jak ludzie dawniej żyli, co ich zajmowało, z jakimi problemami się mierzyli. Zacząłem dodatkowo czytać, pogłębiać wiedzę – i tak się zaczęło.
Zainteresowanie historią to jedno. Skąd pojawił się u Ciebie pomysł na prowadzenie kanału poświęconego tej tematyce?
W zasadzie od brata. Swego czasu założył on swój kanał na YouTube i trochę podglądałem, jak wygląda jego prowadzenie „od kuchni”, z czym to się wiąże. Widziałem, że oznacza to dużo pracy, której my jako odbiorcy często w ogóle nie dostrzegamy. Widziałem też jednak satysfakcję, która towarzyszyła mu po zmontowaniu filmu i po pozytywnym jego odbiorze przez internautów.
Pomyślałem pewnego dnia, że też chciałbym spróbować swoich sił w tej branży, a że interesuję się historią, to uznałem, że to świetny sposób na połączenie tych dwóch pasji – a przy okazji na rozwój i poszerzanie swojej wiedzy, bo przygotowywanie materiałów poświęconych historii wymaga naprawdę sporo pracy.
Skąd czerpiesz wiedzę i inspiracje do swoich filmów?
Z różnych źródeł, staram się nie ograniczać do jednej konkretnej formy. Z jednej strony są to oczywiście książki – przez ten krótki czas udało mi się już zebrać sporą kolekcję i na tym staram się bazować. Do tego dochodzą oczywiście artykuły, specjalistyczne portale. No i oglądam też systematycznie inne kanały poświęcone historii.
Takich teraz zdecydowanie nie brakuje – w internecie jest dość dużo twórców zajmujących się historią, ciężko wybić się z nowym pomysłem. Ty w opisie swojego kanału piszesz, że gwarantujesz oryginalność i obiecujesz poruszać tematy takie, których nigdzie indziej nie usłyszymy. Co więc na nim znajdziemy?
Staram się podchodzić do historii w nieco mniej standardowy sposób – skupiam się bardziej na różnych zestawieniach faktów czy postaci, ciekawostkach, takich informacjach, o których ciężko usłyszeć w standardowych opracowaniach. W ten sposób próbuję zachęcić ludzi do zgłębiania konkretnych tematów i z odbioru filmów wynika, że ta metoda zdaje egzamin.
Staram się również eksperymentować z formami – oprócz standardowych filmów na kanale publikuję również tzw. shortsy – krótkie, najczęściej kilkudziesięciosekundowe nagrania, przedstawiające w pigułce dane zagadnienie, stanowiące w zasadzie zajawkę danego tematu.
Dzisiejsze media społecznościowe stawiają na takie krótkie formy. Ludzie są zabiegani, nie zawsze mają czas na oglądanie dłuższych materiałów – krótkie filmy pozwalają na chwilę przykuć ich uwagę, nie zatrzymując jej zbyt długo. To ogromna szansa na przemycenie w ten sposób treści historycznych i uważam, że błędem byłoby ją zmarnować.
Oprócz takich krótkich filmów publikujesz też jednak dłuższe materiały – widziałam na Twoim kanale kilka wywiadów.
Tak, miałem przyjemność przeprowadzić kilka razy wywiad z profesorem Adamem Wielomskim, myślę że wyszły z tego całkiem ciekawe rozmowy. Tak jak mówiłem – staram się nie ograniczać do jakiejś konkretnej formy czy tematyki. Chciałbym, żeby każdy znalazł na moim kanale treści dla siebie.
W internecie działa dziś dużo młodych twórców, niewielu tworzy jednak treści edukacyjne. Tobie idzie to całkiem sprawnie. Z jakim odbiorem się spotykasz, w szczególności wśród starszych twórców czy specjalistów, których zapraszasz na swój kanał?
Jak dotąd nie było ich jeszcze wielu, ale ci, z którymi miałem okazję współpracować, podchodzili do tematu naprawdę pozytywnie, młody wiek w zasadzie nie grał większej roli. To budujące, że wielu historyków jest otwartych na młodych ludzi, pozwala im zagłębiać pasję, rozwijać się. Uważam, że z takie połączenia może wyjść wiele dobrego.
Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem w prowadzeniu kanału historycznego?
Dużym problemem jest na pewno nasycenie internetu tego typu treściami – jest wielu twórców, którzy prowadzą podobne kanały, wielu z nich robi to od dłuższego czasu, profesjonalnie. Niełatwo jest się wybić z czymś nowym. Dla mnie największym wyzwaniem jest chyba jednak regularność. W przypadku YouTube systematyczność w dodawaniu materiałów jest niesamowicie ważna. Niestety, mając inne zajęcia nie zawsze można sobie na nią pozwolić.
Przekonałem się o tym na własnym przykładzie – przez przygotowania do egzaminu ósmoklasisty nie wrzucałem filmów przez miesiąc. To sprawiło, że bardzo spadły mi zasięgi materiałów – o ile wcześniej niewiele brakowało mi do monetyzacji, o tyle po tej przerwie musiałem w pewien sposób budować wyświetlenia i zaangażowanie od nowa.
No i do tego dochodzi oczywiście samo przygotowanie materiałów – zarówno od strony technicznej, takiej jak nagranie i zmontowanie filmu, stworzenie przyciągającej miniaturki, tytułu, jak i merytorycznej – jeśli chodzi o research, przygotowanie treści i przedstawienie ich w nieco odmienny sposób, znalezienie ciekawostek, które zainteresują widzów.
Swój kanał nazwałeś przezornie "HISTORIA NA BLACHĘ" — mówię przezornie, bo treści, które na nim publikujesz, niewiele mają wspólnego ze stereotypowym wkuwaniem. Niestety często można spotkać się z takim właśnie sposobem nauczania historii – sama swoje lekcje z tego przedmiotu w czasach gimnazjalnych wspominam jako uczenie się szeregu dat, większości zupełnie bez sensu. Jak to wygląda z Twojej perspektywy? Jak dziś wyglądają lekcje historii w szkołach?
W każdej szkole wygląda to pewnie inaczej. Ja chodzę do jednej z rzeszowskich szkół i na swoje lekcje historii nie mogę narzekać, na szczęście nie polegają one na stereotypowym uczeniu się dat czy nazwisk na pamięć. Niestety w wielu szkołach tak to właśnie wygląda, co ma też swoje skutki.
Często, zwłaszcza wśród starszych osób, można spotkać się z twierdzeniem, że młodzi ludzie nie interesują się historią, że żyją z dnia na dzień lub chętniej spoglądają w przyszłość, bez refleksji nad tym, co minęło. Czy rzeczywiście tak jest? Jak to wygląda wśród twoich rówieśników, odbiorców twojego kanału?
Jeśli chodzi o odbiorców mojego kanału, to są to głównie osoby w przedziale wiekowym 20 –35 lat, a więc ludzie, którzy mieli już styczność z historią i w jakiś sposób ich zainteresowała lub chcą ją poznać, ale w nieco inny, luźniejszy sposób. Osoby młodsze rzeczywiście stanowią mniejszość wśród odbiorców mojego kałanu, co niestety potwierdza w pewnym sensie fakt, że dziś coraz mniej młodych ludzi interesuje się historią. Sam też widzę to po swoich rówieśnikach.
Jak myślisz, z czego to wynika?
Myślę, że po części jest to wina nieefektywnego sposobu nauczania, o którym wspomnieliśmy – wiele młodych kojarzy historię z wkuwaniem dat i nazwisk, które szybko zapomni się po napisaniu sprawdzianu czy zaliczeniu przedmiotu. I w wielu przypadkach szkoły nie wyprowadzają ich niestety z tego mylnego przekonania. Poza tym historia sama w sobie jest w pewnym stopniu wymagającą dziedziną – aby ją dobrze zrozumieć, trzeba jednak znać pewne postaci, wydarzenia, trzeba umieć osadzić je w odpowiednim kontekście, dostrzegać różne uwarunkowania – czy to gospodarcze, czy polityczne, społeczne, kulturowe. Samo wkuwanie w zupełności nie wystarczy i paradoksalnie to też może zniechęcać wiele osób.
Jak więc zainteresować młodych ludzi historią? Co najskuteczniej trafia do Ciebie, do Twoich rówieśników?
Myślę, że kluczem jest to, by znaleźć sposób, jak do nich skutecznie trafić. Obecnie w branży historycznej dzieje się naprawdę dużo – są organizowane przeróżne konferencje, debaty, powstaje szereg publikacji. Problem w tym, że wiele z wydarzeń tego typu ma dość anachroniczną formę. Do młodych ludzi niekoniecznie przemawiają dziś akademickie debaty czy specjalistyczne opracowania – choć oczywiście nie mówię, że nie powinno się ich organizować. Dużo bardziej trafiają do nich za to krótkie formy, ciekawostki, zestawienia – takie, które pozwolą zasiać ziarno ciekawości i skłonić do dalszego zgłębiania.
Na pewno ważny jest też sposób prezentowania treści – historia mocno wpływa przecież na teraźniejszość, warunkuje wiele zjawisk, wydarzeń. Ważne, aby umieć to pokazać, udowodnić, że historia w pewien sposób dotyka każdego z nas. No i nie bez znaczenia jest też oczywiście dobranie odpowiednich form przekazywania treści historycznych.
Jak social media?
Zdecydowanie tak. Młodzi ludzie spędzają dziś mnóstwo czasu w mediach społecznościowych, to ich naturalne środowisko. Nie ma więc lepszego sposobu na to, by do nich trafić, jak właśnie za pośrednictwem tych kanałów, tym bardziej, że możliwości jest dziś naprawdę dużo. Mam nadzieję, że z czasem będzie w nich gościła coraz częściej. Historia jest prawdziwie fascynującą nauką i jestem przekonany, że może zainteresować wielu młodych ludzi – trzeba tylko pokazać im, jak wiele mogą z niej czerpać.