Franceska Michalska — „Cała radość życia” – recenzja i ocena
Pozycja autorstwa Franceski Michalskiej jest kolejną wspomnieniową książką o pobycie na „nieludzkiej ziemi”, czyli w Związku Sowieckim. Autorka należała do tych Polaków, którzy w wyniku ustaleń pokoju ryskiego w 1921 roku znaleźli się w jego granicach. Ona sama już urodziła się jako obywatelka sowieckiego państwa i jej oczami, oczami dziecka, widzimy tamtą rzeczywistość. Najpierw jest to głód na Ukrainie, tej samej Ukrainie, która była spichlerzem całego kraju. Głód został wywołany nierozumnymi decyzjami politycznymi, w wyniku których zmarły miliony ludzi. Jakby tego strasznego doświadczenia było mało, z rodzinnej wioski większość ludzi przesiedlono do Kazachstanu, w zupełnie obce środowisko, gdzie walcząc z głodem, klimatem oraz nieliczącymi się z człowiekiem zarządzeniami władzy, mieli zaczynać swoje życie od nowa.
Szansą na lepsze życie zdaje się wybrany przez autorkę zawód lekarza. W tym celu jednak należy podjąć naukę, co wcale nie jest takie proste, gdyż znowu trzeba się zmagać z przeciwnościami piętrzonymi przez władzę. Dopiero po ich pokonaniu można normalnie się uczyć. Jednak warunki tej nauki już nie są normalne, chyba że ktoś uzna za takie spanie w pokoju, gdzie na skutek braku szkła okiennego, okno jest otwarte nawet przy kilkudziesięciostopniowych mrozach. Gdy do tego doliczymy brak żywności, będziemy mieli niemal kompletny obraz studiów na sposób sowiecki.
Pierwsza znacząca odmiana zachodzi w kreślonym przez książkę obrazie wraz z przeniesieniem się autorki do Czerniowiec, miasta niedawno oderwanego przez Sowiety od Rumunii. Tutaj gdzie władza sowiecka jest stosunkowo świeża i nie zdążyła jeszcze narzucić swojego piętna, autorka zachwyca się wspomnianymi już schodkami z wagonu kolejowego, oknami o całych i czystych szybach, łóżkiem z materacem i wieloma innymi rzeczami, które dla nas są całkowicie normalne.
Jednak pomimo tych cudowności była ciągle w tym samym, nieludzkim kraju, gdzie chwilowa normalność mogła zostać zniszczona kolejnym zarządzeniem władz. Dlatego zdecydowała się ubiegać o repatriację do Polski, pomimo tego że wokół wszyscy mówili o panującej w Polsce drożyźnie i okropnych zniszczeniach wojennych. W końcu udało jej się wyjechać do wymarzonej Polski, podjąć pracę pielęgniarki. Po dokończeniu studiów medycznych mogła wreszcie wykonywać wymarzony zawód lekarza. Wyszła za mąż, nawet sprowadziła do Polski swoją rodzinę, wyrywając ją ze szponów tamtej sowieckiej władzy. Dzisiaj, gdy jest już babcią, wspomina swoje życie i dzieli je niejako na dwie połowy, tamto w Sowietach, i to w Polsce.
Autorka książki nie jest zawodową pisarką, i to widać od razu. Język książki jest prosty, czasami wręcz czujemy się jakbyśmy byli z wizytą u babci i słuchali jej wspomnień. Nie ma tu uogólnień dotyczących polskich losów, są tylko wspomnienia jednej z osób, która przeżyła to wszystko. Te uogólnienia i historyczne naświetlenie tych czasów znajdziemy w podsumowującym książkę zakończeniu. „Całą radość życia” należy zaliczyć do nurtu relacji z „nieludzkiej ziemi”. Co prawda nie dorównuje ona poziomem opowiadaniom Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, ale chyba też nie to było celem. Jej atutem jest co innego. Siła autentyzmu. Autorka przeżyła sama to wszystko, o czym pisze. Jednym słowem, jest to dobra lektura przy założeniu, że po jej przeczytaniu, zdobyte tu wiadomości rozwiniemy i pogłębimy lekturą książki stricte historycznej na ten temat.
Zredagował: Kamil Janicki
Korekta: Małgorzata Misiurek