Felieton: Komercyjny totalitaryzm
Artykuł 256 kodeksu karnego mówi: Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Podczas gdy w odbiorze społecznym przestrzeganie pierwszej części artykułu 226 (...faszystowski ustrój państwa) uchodzi nie tylko za normę prawną, ale również za wyraz dobrego smaku, to część druga (lub inny totalitarny ustrój) jest obcesowo lekceważona. Argumentów mojej tezie dostarcza choćby spontaniczny spacer ulicami Gdańska...
W drodze do centrum mijam uśmiechniętego nastolatka, ubranego w koszulkę z wizerunkiem Ernesto „Che” Guevary. Kult tego radykalnego komunisty, przyjaciela Fidela Castro, byłby ewentualnie do zrozumienia w kraju, w którym komunizm jest czymś egzotycznym. Jednak w Polsce, wykończonej zbrodniczymi rządami importowanego z Moskwy systemu jest to trudne do zaakceptowania. Poza tym wpatrzeni w „El Comendante” nastolatkowie powinni wiedzieć, że Che jest nie tylko symbolem ideowej rewolucji. Jego zdecydowane lobbowanie na rzecz użycia broni atomowej przeciw Stanom Zjednoczonym (kryzys kubański 15 – 28 października 1962) sprawiło, że dla wielu Ernesto Rafael Guevarra de la Serna jest symbolem głupoty i odczłowieczenia.
Kwadrans później okazuje się, że „Che” był tylko rozgrzewką przed całą serią ciosów jakie spadły na mnie w trakcie spaceru. Na stoisku z odzieżą w jednym z centrów handlowych, rzuca się w oczy krwiście czerwona koszulka z napisem „CCCP” oraz symbolami sierpa i młota. Statystyki związane z tłem koszulki za 29.99 zł okazują się oszałamiające. Plony rewolucji zapoczątkowanej, rozprzestrzenionej, a następnie pielęgnowanej przez ZSRR zamykają się w 100 milionach ofiar w latach 1917 – 1991 (w niektórych krajach liczby te ciągle rosną, choć już w mniej zatrważającym tempie niż w ZSRR).
Z wrażenia zgłodniałem i postanowiłem odwiedzić pobliską jadłodajnię. Zupełnie przez przypadek trafiłem do budynku znajdującego się vis-a-vis gdańskiej prokuratury okręgowej. Przywitało mnie tam „ojcowskie spojrzenie” Bolesława Bieruta, mądry wzrok Lenina oraz cały zestaw „sztuki” poświęconej dobroci milicji obywatelskiej. Nad tą enklawą komunizmu w demokratycznej Polsce czuwał dostojny, biały orzeł... Niestety bez korony. Zrezygnowałem z posiłku, bo jak tu jeść, gdy wystrój przypomina o systemie odpowiedzialnym m.in. za Katyń, Marzec'68 czy Grudzień'70...
Istnieją dwie możliwości: albo ludzie korzystający z takich symboli są niedokształceni i wtedy należy powtórnie wysłać ich do szkół. Albo są idealistycznymi piewcami idei komunizmu, co oznacza, że są po prostu nieuleczalni. Jedna rzecz nie podlega jednak wątpliwości: wszyscy oni podlegają karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 za propagowanie idei innego od faszystowskiego totalitarnego ustroju państwa jakim z pewnością był komunizm!
Poruszając tę kwestię należy pamiętać jeszcze o jednym — pobłażanie wspomnianym idiotycznym występkom stanowi doskonały precedens dla innych radykalnych grup o nieco odmiennych poglądach. Nie zdziwię się więc, jeśli mój kolejny spacer po Gdańsku zakończy się w kawiarni „U Rudolfa Hessa”.
Zobacz też:
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".
Tekst zredagowali: Tomasz Leszkowicz i Roman Sidorski
Korekta: Małgorzata Misiurek