Fantastycznie historyczny „Nawikon”
Jak zwykle w takich wypadkach, nie sposób zaliczyć wszystkich interesujących punktów programu. Nie jest to łatwe szczególnie, gdy konwent odbywa się prawie 200 kilometrów od domu i trwa trzy dni (3 — 5 października). Tym razem, nie dość, że pociąg spóźnił się niemal godzinę, to na dodatek od pierwszych chwil kule pod nogi rzucała mi pogoda. Dzisiaj mamy słoneczną, ciepłą jesień, tymczasem akurat tydzień temu w Rzeszowie lało jak z cebra i można było zamarznąć w jesiennej kurtce. Mimo tych trudności, udało mi się dotrzeć na miejsce, podobnie jak grubo ponad 200 innym gościom. W pierwszej chwili byłem zły i zmarznięty. Szybko stwierdziłem, że jednak było warto się pomęczyć.
Kreml w rękach naszych
Na „Nawikonie” spędziłem cały piątkowy wieczór, aż do 1 w nocy, i pół soboty. Starałem się zaliczyć punkty programu najsilniej związane z historią. Na konwencie prelekcje wygłosili dwaj znani pisarze podejmujący tematykę historyczną — Andrzej Pilipiuk i Jacek Komuda. Udałem się na odczyt drugiego z nich. Temat brzmiał „Orły na Kremlu”. Autor opowiadał o tym, jak to na początku XVII wieku wojska polskie, przy okazji słynnych dymitriad, zajęły Moskwę i jak szybko i boleśnie zakończyły się polskie rządy na Kremlu. Odczyt był interesujący, a autor przedstawił nie tylko historię, ale także swoje plany wydawnicze. Jacek Komuda przygotowuje właśnie książkę, która ma być osadzona w omówionych realiach. Przyznam, że prelekcja zachęciła mnie do jej przeczytania. Wywiad, który przy okazji przeprowadziłem z pisarzem wkrótce ukaże się w „Histmagu”. Warto wspomnieć, że Jacek Komuda wygłosił też drugi odczyt, na wyraźnie regionalny temat — „Moi Rzeszowianie – kim był Diabeł Łańcucki i czy Jacek Dydyński istniał naprawdę?”. Z kolei Andrzej Pilipiuk podjął temat intymny, a zarazem fascynujący wielu miłośników historii — „Życie seksualne naszych przodków. Prawda a fikcja literacka”.
Tego samego aspektu dotykał odczyt „Co się działo w sypialniach rosyjskich caryc?” wygłoszony przez anonimową prelegentkę przedstawiającą się jako „Ika”. Opowieści o wybrykach władczyń zasiadających na petersburskim tronie wysłuchałem z żywym zainteresowaniem, choć jak dla mnie przedstawiała ona historię w sposób nieco zbyt uproszczony. Natomiast amatorów z pewnością mogła zachęcić do głębszego zainteresowania się historią nie tylko caryc, ale i samej Rosji. Warty uwagi akcent gender studies w programie konwentu.
Epoka wiktoriańska z domieszką fantasy...
Z historią związany jest także inny (obok wyżej wspomnianej książki Komudy) projekt zaprezentowany na „Nawikonie” — powstająca w bólach już od kilku lat gra fabularna „Wolsung”. Twórcy zapewniają, że tym razem premiera jest pewna i możemy jej oczekiwać na początku 2009 roku. Wcześniej, już za kilkanaście dni, Kuźnia Gier wyda planszową wersję „Wolsunga”.
Sama gra RPG osadzona jest w realiach fantasy wzorowanych na XIX-wiecznej Europie. Autorzy zapewniają, że wiele wysiłku włożyli w oddanie historycznej rzeczywistości. W efekcie w „Wolsungu” spotkamy nie tylko wzorowane na prawdziwych państwa, ale także postaci, wynalazki i wydarzenia. Świat „Wolsunga” i przygotowywaną grę jeszcze w październiku przedstawimy w naszym serwisie, wraz z krótkim wywiadem, który na konwencie przeprowadziłem z jednym z jej twórców — Maciejem Sabatem.
I szansa by się ukulturalnić
Niezwykle pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie udział w konwencie Piotra Spychały. Mojego niegdysiejszego, licealnego nauczyciela języka polskiego, a zarazem utalentowanego dramatopisarza. Pan Spychała (przez uczniów nazywany „Spyszkiem”) był jedną z osób, które kilka lat temu zachęciły mnie do głębszego zainteresowania się humanistyką. Kto wie, może między innymi dzięki niemu jestem dzisiaj naczelnym „Histmaga”. Odczyt Piotra Spychały był interesujący, choć zdaniem uczestników nieco hermetyczny („Koniec jako początek” — od Epikura po Nietzschego). Jednoznacznie pozytywne reakcje wywołał natomiast wyreżyserowany przez niego spektakl o Williamie Blake'u. Sam jestem raczej amatorem, jeśli chodzi o teatr, ale rzeszowski spektakl Teatru Bez Gładzika podobał mi się niemniej, niż sztuki, które miałem okazję widywać w krakowskim Teatrze Starym czy w Bagateli.
Historycznych tematów na konwencie było znacznie więcej, że wspomnę tylko kilka: pokazy walki na miecze oddające sztukę walki i uzbrojenie japońskiej epoki Edo, historyczny LARP osadzony w XVIII-wiecznej Francji, konkurs muzyczny poświęcony klasyce rocka czy prelekcja na temat mitologii japońskiej.
Zawsze coś zazgrzyta
Oczywiście nie obeszło się bez pewnych zgrzytów. Osobiście najbardziej rzuciła mi się w oczy pewna niedbałość w przygotowaniu drukowanego informatora, który roił się od literówek. Nie ukrywam, że do dziś zastanawiam się, co takiego mieli organizatorzy na myśli, zamieszczając w programie pozycję „Orgiami cz. 2 — warsztatowo-praktyczna”. Zawiodłem się też nieco, widząc że jedynymi gośćmi specjalnymi są pisarze i twórcy, którzy goszczą w Rzeszowie regularnie — choćby na corocznym wiosennym konwencie „Rkon”. To jednak szczegóły. Nie ukrywam, że bawiłem się bardzo dobrze. I chyba nie tylko ja. Większość gości, z którymi miałem okazję rozmawiać, również była zadowolona.
- To mój pierwszy konwent, więc pewnie nie będę obiektywny – powiedział Bartek – Ale jeśli mam oceniać, to jest super. Inna konwentowiczka była nieco bardziej krytyczna – Jest świetnie! Ale dlaczego tak mało mangi? Imprezę trafnie podsumował Piotr Spychała – Bawimy się, jest fajnie. I o to chyba chodzi.
Wszystkie fotografie zostały wykonane przez Kamila Janickiego i są dostępne na licencji Creative Commons ASA 3.0.
Korekta: Małgorzata Misiurek