Eugeniusz Guz –„Zagadki i tajemnice kampanii wrześniowej” – recenzja i ocena
Zobacz też: 1 września 1939 roku i kampania wrześniowa - jak Niemcy zaatakowały Polskę?
Niedawno wydana książka „Najazd 1939” na nowo rozpaliła płomień dyskusji na temat kampanii wrześniowej. Jak można było przewidzieć, każda praca starająca się ująć kwestię agresji III Rzeszy na Polskę w nowym świetle musi przyciągnąć wiele uwagi ze strony mediów i badaczy. Warto jednak, korzystając z okazji, spojrzeć na inną, starszą publikację „Zagadki i tajemnice kampanii wrześniowej”, traktującą w zasadzie o tym samym, lecz w zupełnie inny sposób.
Kartki
Omawiana praca liczy sobie 280 stron, z czego narracja właściwa zajmuje 270 z nich. Pracę wzbogacono 48 ilustracjami, umieszczonymi na osobno numerowanych kredowych stronach (3 wstawki po osiem numerowanych stron, 2 ilustracje na jednej). Wszystkie są dobrej jakości. Autor nie ogranicza się w chronologii do samego roku 1939, opisując w pracy wydarzenia od 1919 do 1946 roku. Pewne zdziwienie budzi konstrukcja bibliografii. Zawiera ona 22 pozycje, jednak pod spisem poinformowano czytelnika, że nie obejmuje książek wykorzystanych w tekście ani materiałów archiwalnych, na które autor powołuje się w przypisach. Jest to dość niecodzienna praktyka, którą powinno się jak najrychlej ukrócić.
„Wsiądę na konika, podkręcę wąsika...”
Eugeniusz Guz podzielił swoją książkę na 38 podrozdziałów, poświęconych konkretnym zagadnieniom. W każdym z nich da się wyczuć zdecydowane propolskie nastawienie autora. Nie jest to, rzecz jasna, niczym nagannym, jednak historyk powinien starać się pisać obiektywnie, uwzględniając racje wszystkich stron i nie pozwalać sobie na beztroskie emocjonalne wycieczki. O ile w pierwszej połowie książki autor trzyma jeszcze wodze swojej fantazji, o tyle w końcowych rozdziałach już jej folguje.
Guz twierdzi m.in., że alianci mogli zbombardować Wilczy Szaniec już w 1942 roku, powołując się na rajd pułkownika Doolittle’a na Tokio. Najwyraźniej jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że bombowce B-25 wykorzystane w tamtym nalocie miały na pokładzie zaledwie po 4 bomby, pozbawiono je prawie całego uzbrojenia i opancerzenia, a większość przebytej trasy pokonały nad wodą. Innym ciekawym pomysłem na uprzykrzenie życia Hitlerowi, zaprezentowanym przez autora, jest zbombardowanie pól minowych rozmieszczonych wokół Wilczego Szańca. Znów zapomniał jednak o tym, że saperzy na całym świecie kładą miny w takich odległościach od siebie, by eksplozja jednej z nich nie przyczyniła się do detonacji sąsiednich.
Równie swobodnie Guz postępuje przy budowaniu oskarżenia przeciwko aliantom w sprawie obozów koncentracyjnych. Jego zdaniem mieli oni możliwość unieszkodliwienia śmiercionośnej aparatury obozowej poprzez ataki lotnicze. Sam w roli wykonawców planu widziałby amerykańskie morskie bombowce nurkujące SBD Dauntless, startujące z lotnisk radzieckich. Innym sposobem na uratowanie tysięcy miało być zniszczenie dróg dojazdowych „do obozów, z mostami, wiaduktami itp.”. Swoją argumentację Guz podpiera stwierdzeniem, że skuteczność takiego postępowania jest jasna nawet dla maturzysty. Uczeń interesujący się historią wojskowości mógłby jednak zauważyć, że 18 lutego 1944 roku przeprowadzono we Francji akcję rozbicia więzienia w Amiens z powietrza, która zakończyła się dość umiarkowanym powodzeniem. Niestety, w warunkach II wojny światowej wszelkie twierdzenia o „bombardowaniu precyzyjnym” na dużą skalę trzeba włożyć między bajki. Autorowi najwyraźniej trudno jest to zaakceptować.
Podobnie fantazyjne wycieczki przytrafiają się Eugeniuszowi Guzowi na szczęście stosunkowo rzadko. Przez większą część książki zachowuje się raczej jak dziennikarz, wyławiający ciekawostki z życia politycznego Europy. Poprzez kwerendę w niemieckich archiwach stara się pokazać czytelnikowi te fragmenty historii, które są zazwyczaj omijane przez innych autorów. Sam nie buduje swoją książką historycznego gmachu, ale raczej wypełnia luki tam, gdzie innym zabrakło cierpliwości. Stara się przytoczyć maksymalną ilość materiału źródłowego, posługuje się też dużą liczbą nazwisk i tytułów innych prac. Niekiedy prowadzi polemikę z bardzo znanymi historykami, kiedy indziej znów nie omieszka wytknąć błędu nawet tak popularnej gazecie jak „Fakt”. Nie sposób odmówić mu zapału i poświęcenia w pracy. Owoce tego wielkiego przedsięwzięcia są jednak nad wyraz skromne, szczególnie że ich wartość jest ograniczana poprzez błędy autora. Szkoda, że nie zdecydował się on na opóźnienie publikacji swojej książki o rok-dwa, a zyskanego w ten sposób czasu nie spożytkował na dokładniejsze umocowanie prezentowanych przez siebie tez.
Podsumowanie
„Zagadki i tajemnice” mogły stać się książką prawie doskonałą. Niestety, autorowi zabrakło cierpliwości (której wykazał w tej pracy tak wiele), by pokusić się o stworzenie dobrej książki historycznej. Zamiast w pełni rozwiać niejasności związane z zasygnalizowanym w tytule tematem, publikacja stała się zbiorem zagadnień polityczno-wojskowych dotyczących II Rzeczpospolitej, mających w większości wypadków jakiś związek z szeroko rozumianą problematyką Września 1939. W niektórych wypadkach Guz próbuje na paru stronach omówić temat, którego nie sposób wyjaśnić nawet w kilku książkach. Dociekliwy czytelnik znajdzie w „Zagadkach...” więcej pytań niż odpowiedzi. Mało tego, niekiedy autor nie udziela nawet wystarczających wskazówek bibliograficznych, mogących pomóc odbiorcy w prowadzeniu samodzielnych poszukiwań. Pozostaje więc mieć nadzieję, że praca Guza natchnie innych badaczy do podjęcia niektórych poruszonych przez niego zagadnień. W takiej roli może być niezastąpiona.
Ocena: 6/10
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Bożena Pierga