Escape room „Wsypa”: „Styczność z historią nie kończy się w pokoju zagadek”
Tomasz Leszkowicz: Skąd pomysł na stworzenie escape roomu?
Mateusz Gawlik, specjalista ds. naukowych Muzeum AK: Kilka lat temu uznaliśmy, że silny akcent w działalności naszej instytucji postawimy na edukację muzealną. Przygotowaliśmy dla dzieci i młodzieży zróżnicowaną propozycję, wciągającą i zachęcającą do interakcji. Podczas gier muzealnych uczestnicy sami eksplorują przestrzenie wystawy, by odpowiednio wykonać stojące przed nimi zadania. Z kolei w trakcie zabawy przy wielkoformatowych grach planszowych zwiedzający mogą na własnej skórze odczuć dylematy i problemy przed jakimi stali członkowie Armii Krajowej. Poszukując kolejnych sposobów na wzbudzenie zainteresowania tematyką polskiej konspiracji, pojawił się pomysł, że świetną okazją może być zamknięcie naszych gości w pokoju zagadek z ciekawą historią w tle.
T.L.: Dlaczego akcję zagadki postanowiono umieścić w zajętym przez Sowietów Wilnie?
Jakub Bryndal, specjalista gromadzenia zbiorów Muzeum AK: Prowadząc działalność edukacyjną zauważyliśmy, że czasy operacji „Burza” oraz historia żołnierzy Armii Krajowej na Kresach nie są tak szeroko znane jak np. kwestia powstania warszawskiego. Wilno, obok stolicy czy Lwowa, było perłą na mapie międzywojennej Polski. Na tamtych terenach urodziło się wiele znamienitych osobistości, które na przestrzeni wieków nie raz udowadniały swoje zaangażowanie w sprawę polską. Z jednej strony umieszczenie akcji w Wilnie jest więc ukłonem w ich stronę. Z drugiej ma za zadanie ukazać, iż sytuacja kresowej konspiracji była czasem trudniejsza niż np. w okupowanej Warszawie. Ponadto chcemy zwrócić uwagę na to, że walka o niepodległość toczyła się nie tylko na terenie dzisiejszej Polski, lecz także w miejscach, które po wojnie utraciliśmy.
T.L.: Czy w czasie prac nad scenariuszem inspirowano się autentycznymi losami konkretnych wileńskich AK-owców?
M.G.: Historia, jaka czeka na uczestników „Wsypy”, spotkała wielu akowców podczas II wojny światowej, również na Wileńszczyźnie. Tworząc scenariusz escape roomu inspirowaliśmy się, podobnie jak robią to scenarzyści filmowi, dziesiątkami historii i opowieści. Nie chcieliśmy jednak, żeby nazwisko konkretnego bohatera zdominowało przekaz. Dzieje anonimowych żołnierzy AK przedstawionych w pokoju zagadek są w naszej opinii uniwersalne i w bardziej adekwatny sposób ukazują, co działo się w 1944 roku w Polsce, na Kresach Wschodnich.
T.L.: Jakie warunki należy spełnić, by wziąć udział we „Wsypie”?
M.G.: Każdy kto zbierze się w grupę od 2 do 5 osób może się do nas zapisać na zajęcia. Trzeba mieć ukończone 12 lat, a młodsi powinni być pod opieką dorosłych. Chcemy, aby w nasze zajęcia angażowali się zarówno młodsi, jak i starsi.
T.L.: Wykorzystanie popkulturalnych narzędzie w edukacji historycznej, takich jak właśnie escape room, ma swoich przeciwników i zwolenników. Jak odpowiedzieliby Panowie na zarzut, że to spłycanie historii i zamienianie jej w bajkę lub komiks?
J.B.: Narzędzia i formy, którymi posługujemy się podczas pracy z innymi ludźmi, powinny być oceniane przede wszystkim pod kątem ich użyteczności w danym miejscu i czasie. Rozsądny romans z popkulturą nie jest niczym złym, zwłaszcza jeśli mamy konkretny pomysł na ten związek. We „Wsypie” styczność z historią nie kończy się na zabawie w pokoju zagadek. Uczestników zajęć czeka krótka lekcja muzealna, podczas której poznają tło historyczne i konkretne wydarzenia. W trakcie naszej pracy wielokrotnie zauważyliśmy, że goście odwiedzający Muzeum Armii Krajowej oczekują nie tylko zabawy, ale także wiedzy. Staramy się odpowiadać na te potrzeby i pokazywać, że zapewnianie rozrywki oraz osiąganie celów edukacyjnych mogą iść razem w parze.
T.L.: Czy Panów zdaniem rozwiązania wymagające aktywnego udziału uczestników, takie jak właśnie „Wsypa”, będą w przyszłości uzupełniać ofertę muzeów czy może ją zastępować?
M.G.: Dobre pytanie.
J.B.: Na podstawie doświadczeń ostatnich lat można przewidywać, że w bliskiej perspektywie metody aktywizujące będą zdobywać coraz większą popularność w ofercie muzeów. Są one po prostu dobrą formą wzbudzania zainteresowania i odpowiednio wykorzystane, pozostawiają pozytywne skojarzenia u muzealnych gości, zwłaszcza tych młodszych. W mojej opinii nie oznacza to jednak wyparcia tradycyjnych metod, ze zwiedzaniem z przewodnikiem na czele. Wręcz przeciwnie, nadal są i będą bardzo popularne, gdyż sięgają po nie osoby, które danym tematem już są zainteresowane.
M.G.: Na koniec warto dodać, że edukacja historyczna w muzeach nigdy nie zastąpi edukacji szkolnej, czy tej wyniesionej z domu. Chcemy jednak, żeby dzięki naszym projektom osoby zobaczyły, że warto poznawać historię. Największą nagrodą jest dla nas wielokrotne powtarzane zdanie po zakończeniu zajęć. „Fajnie było, przyjdziemy znowu”.